RACJE Numer 16 Styczeń 2025
Erich Fromm NIEŚWIADOMOŚĆ SPOŁECZNA
[…] W pierwszych latach swych psychoanalitycznych badań Freud podzielał konwencjonalne racjonalistyczne przekonanie, że prawdziwa wiedza to wyłącznie wiedza intelektualna, teoretyczna. Sądził, że to wystarczy, by wyjaśnić pacjentowi, dlaczego miały miejsce [w jego przypadku] pewne procesy rozwojowe, i powiedzieć mu, co analityk odkrył w jego nieświadomości. Ta wiedza intelektualna, nazwana „interpretacją”, miała w efekcie wywołać przemianę w pacjencie. Ale wkrótce i Freud, i inni analitycy odkryli (musieli odkryć) prawdę stwierdzenia Spinozy, w myśl którego wiedza intelektualna może wpłynąć na przemianę osobowości tylko o tyle, o ile będzie również wiedzą emocjonalną. Stało się jasne, że wiedza intelektualna jako taka nie jest w stanie wywołać żadnej zmiany, z wyjątkiem może tego, że dysponując wiedzą intelektualną dotyczącą swych nieświadomych pragnień, pacjent mógł być w większym stopniu zdolny do kontrolowania ich – co wszakże stanowiło raczej cel tradycyjnej etyki niż psychoanalizy. Póki pacjent trwał w postawie obojętnego obserwatora samego siebie, pozostawał poza zasięgiem działania swej nieświadomości, tyle że o niej myślał; nie przeżywał natomiast szerszej, głębszej rzeczywistości wewnątrz siebie. Odkrycie własnej nieświadomości jest bowiem, w ścisłym sensie słowa, n i e tylko aktem intelektualnym, lecz również doświadczeniem emocjonalnym, które niezwykle trudno, jeśli w ogóle, daje się ująć w słowa. Nie oznacza to, że myśl i spekulacja nie mogą poprzedzać aktu takiego odkrycia, oznacza natomiast, że nie jest ono aktem czysto myślowym, lecz uświadomieniem sobie, i może to nawet lepsze wyrażenie, po prostu dostrzeżeniem. Bycie świadomym własnych przeżyć, myśli i uczuć, które były nieświadome, nie jest równoznaczne z myśleniem o nich, lecz z ich dostrzeżeniem, dokładnie tak samo, jak uświadomienie sobie, że się oddycha, nie ma nic wspólnego z myśleniem o oddychaniu. Świadomość nieświadomego jest doświadczeniem, które cechuje się spontanicznością i raptownością. Znienacka oczy się otwierają; obraz mnie samego i świata nagle objawia się w zupełnie innym świetle, postrzegany jest z innego punktu widzenia. Kiedy takie doświadczenie zachodzi, zazwyczaj towarzyszy mu ogromny niepokój, chociaż w jego następstwie często odnajduje się w sobie nowe poczucie siły. Proces odkrywania nieświadomego może być opisany jako szereg coraz bardziej poszerzających [świadomość] przeżyć, którym towarzyszą głębokie emocje i które przekraczają teoretyczną, intelektualną wiedzę. […] Dlaczego ludzie wypierają świadomość tych rzeczy, których w innych okolicznościach byliby znakomicie świadomi? Bez wątpienia najważniejszym powodem jest tutaj lęk. Ale lęk przed czym? Czy jest to lęk kastracyjny, jak zakładał Freud? Wydaje się, iż dowody nie są dostatecznie przekonujące, aby zgodzić się z tym założeniem. Czy jest to lęk przez zabiciem, uwięzieniem czy też głodem? Z pozoru może to brzmieć jak odpowiedź satysfakcjonująca, lecz byłaby prawdą, gdyby wypieranie występowało jedynie w systemach politycznych posługujących się terrorem i przemocą. Ale ponieważ tak nie jest, musimy dalej dociekać. Być może istnieją jakieś bardziej subtelne lęki, które wytwarza społeczeństwo takie jak na przykład nasze? Pomyślmy o młodym menedżerze lub inżynierze w wielkiej korporacji. Gdyby po głowie błądziły mu myśli, które należałoby określić jako „niewłaściwe”, mógłby być skłonny do ich wypierania, gdyż w przeciwnym razie omijałyby go awanse przypadające innym. Samo w sobie nie stanowiłoby to żadnej tragedii, gdyby nie fakt, że on, jego żona oraz ich przyjaciele uważaliby go za „nieudacznika”, który zawiódł we współzawodnictwie. A więc lęk przed zostaniem nieudacznikiem może stanowić wystarczającą przyczynę wypierania. Jednakże istnieje jeszcze inna i, jak wierzę, znacznie silniejsza motywacja do wypierania: lęk przed izolacją i ostracyzmem. Dla człowieka, jeśli jest on człowiekiem – to znaczy, jeśli wykracza poza naturę i świadom jest siebie samego oraz własnej śmierci – poczucie całkowitego osamotnienia i separacji jest doświadczeniem bliskim szaleństwu. Człowiek jako człowiek boi się szaleństwa w takim samym stopniu, jak człowiek rozumiany jako zwierzę boi się śmierci. Człowiek musi żyć w związkach i aby zachować zdrowe zmysły, musi zrealizować jakiś rodzaj harmonii z innymi ludźmi. Ta potrzeba bycia z innymi stanowi jego najsilniejszą namiętność, silniejszą niż seks i często równie silną jak pragnienie życia. To właśnie strach przez izolacją i ostracyzmem, nie zaś „lęk kastracyjny”, sprawia, że ludzie wypierają świadomość tego, co obłożone jest tabu, ponieważ taka świadomość oznaczałby, że jest się innym, odseparowanym od reszty, a tym samym skazanym na ostracyzm. Z tego właśnie powodu jednostka musi na dobre zamknąć oczy i nie wolno jej dostrzec, iż przedmioty, których istnienie uzurpuje sobie jej grupa, stanowią zwyczajną złudę, albo przyjąć za prawdę to, co za taką uważane jest przez większość, nawet jeśli własne oczy przekonują ją, iż jest to czysty fałsz. Przynależność do stada jest tak żywotnie istotna dla jednostek, że dominujące w nim poglądy, przekonania i uczucia w znacznie większym stopniu składają się na ich obraz rzeczywistości niż wszystko, co mówią im rozum i zmysły. Dokładnie w taki sam sposób, jak w hipnotycznym stanie zerwania więzi z rzeczywistością głos hipnotyzera i jego słowa zajmują jej miejsce, tak też wzorce społeczne tworzą dla większości ludzi całość świata. Tym, co człowiek uważa za prawdziwe, rzeczywiste, normalne, są slogany akceptowane przez jego społeczeństwo, a większość tego, co pozostaje z nimi w niezgodzie, jest wykluczane z pola świadomości, staje się nieświadomością. Niemalże nie da się wyobrazić sobie takiej rzeczy, w którą człowiek nie byłby w stanie uwierzyć – albo której nie byłby w stanie wyprzeć – kiedy zagrożony zostanie jawnym lub niejawnym niebezpieczeństwem ostracyzmu. Nawiązując do lęku przed utratą tożsamości, o którym pisałem wcześniej, chcę stwierdzić, że dla większości ludzi ich poczucie tożsamości zakorzenione jest właśnie w konformizmie względem społecznych sloganów. Są „oni” tymi, którymi mają się stać – ponieważ lęk przed ostracyzmem pociąga za sobą lęk przed zatratą tożsamości, a połączenie ich dwóch wywiera doprawdy przemożny wpływ. Koncepcja widząca w ostracyzmie zasadniczy czynnik skłaniający do wypierania, może prowadzić do raczej beznadziejnego wniosku, zgodnie z którym każde społeczeństwo jest w stanie zdehumanizować i zdeformować człowieka w dowolny sposób, ponieważ każde społeczeństwo zawsze może zagrozić każdej jednostce właśnie ostracyzmem. Jednak przyjęcie takiej hipotezy oznaczałoby zapomnienie o pewnym istotnym fakcie. Człowiek nie tylko jest członkiem społeczeństwa, jest również przedstawicielem ludzkiej rasy. Człowiek lęka się całkowitej izolacji od własnej grupy społecznej, ale lęka się również swej izolacji od całej ludzkości, która żyje w jego wnętrzu i która znajduje swą reprezentację w jego sumieniu i rozumie. Bycie całkowicie nieludzkim stanowi coś przerażającego, nawet jeśli całe społeczeństwo przyjęło nieludzkie normy zachowania. Im bardziej ludzkie natomiast jest społeczeństwo, tym mniej natrętnie jednostka odczuwa konieczność wyboru między izolacją od społeczeństwa a izolacją od ludzkości. Im poważniejszy natomiast konflikt między celami społecznymi a ludzkimi, w tym większym stopniu jednostka będzie rozdarta między tymi dwoma niebezpiecznymi biegunami izolacji. W takim stopniu, w jakim dany człowiek – ze względu na swój rozwój intelektualny i duchowy – odczuwa własną solidarność z ludzkością, jest on w stanie tolerować społeczny ostracyzm i vice versa. Zdolność do działania w zgodzie z własnym sumieniem zależy od stopnia, w jakim człowiekowi udało się przekroczyć ograniczenia własnego społeczeństwa i stać się obywatelem świata. Przeciętny człowiek nie pozwala sobie na uświadomienie myśli lub uczuć, które są niezgodne z wzorcami jego kultury, a tym samym zmuszony jest do ich wypierania. Formalnie rzecz biorąc, rozdział na świadomość i nieświadomość zależy od struktury społecznej oraz od wzorców emocji i myśli, jakie ona wytwarza. Jeśli zaś chodzi o treści nieświadomości, nie da się tutaj stworzyć żadnego uogólnienia. Można jednak sformułować jedno stwierdzenie: zawsze w ich przedstawieniu zawarty jest cały człowiek, zawsze obejmują one wszelkie podstawy rozmaitych odpowiedzi, jakich człowiek w ogóle jest w stanie udzielić na pytania stawiane mu przez egzystencję. W skrajnym przypadku kultur najbardziej regresywnych, nastawionych na powrót do egzystencji zwierzęcej, samo tylko to pragnienie jest dominujące i uświadamiane, podczas gdy wszelkie dążenia do wydobycia się ponad ten poziom ulegają wyparciu. W kulturze, która zrezygnowała z celów regresywnych, zastępując je celem duchowego rozwoju, siły reprezentujące mrok stają się nieświadome. Jednak człowiek żyjący w dowolnej kulturze ma w sobie wszystkie własne możliwości – jest zawsze równocześnie człowiekiem archaicznym, drapieżną bestią, kanibalem, bałwochwalcą, ale jest też istotą zdolną do rozumu, miłości, sprawiedliwości. Treści nieświadome nie są więc ani dobre, ani złe, racjonalne ani irracjonalne, są takie i takie – a wszystko to razem jest bez reszty ludzkie. Nieświadomość jest to cały człowiek – oprócz tej jego części, która odpowiada społeczeństwu. Świadomość reprezentuje człowieka społecznego, przygodne ograniczenia ustanowione przez sytuację dziejową, w którą jednostka została rzucona. Nieświadomość reprezentuje człowieka uniwersalnego, człowieka pełnego, zakorzenionego w kosmosie; reprezentuje roślinę w nim, zwierzę w nim, ducha w nim; reprezentuje jego przeszłość, od zarania ludzkiej egzystencji, i reprezentuje przyszłość aż do dnia, kiedy człowiek stanie się bez reszty ludzki i kiedy przyroda zostanie zhumanizowana w takim samym stopniu, w jakim człowiek ulegnie „naturalizacji”. Zdolność do uświadomienia sobie tych jakości tożsama jest z realizacją własnej pełni człowieczeństwa i zniesieniem barier, jakie społeczeństwo wzniosło w każdym człowieku oraz, konsekwentnie, między człowiekiem a jego bliźnimi. Osiągnięcie tego celu w całej jego pełni jest trudne i stanowi przypadek rzadki – zbliżenie się do niego pozostaje w zasięgu każdego z nas, tylko bowiem w ten sposób położyć można podwaliny pod uwolnienie człowieka od społecznie uwarunkowanej alienacji, od siebie samego i ludzkości. Nacjonalizm i ksenofobia stanowią opozycyjne bieguny humanistycznego doświadczenia, które można odrzucić, uświadamiając sobie własną nieświadomość. * * * fragment książki: Erich Fromm, „Zerwać okowy iluzji” Rozdział IX – Nieświadomość społeczna (fragmenty)
Wydawnictwo Vis-à-vis Etiuda, 2018
|