[ Strona główna ]

RACJE

Numer 16

Styczeń 2025


Andrzej Lipiński i Hans-Peter Nolting

ILE MĄDROŚĆI W MĄDROŚCI LUDOWEJ?


Andrzej Lipiński: Czy uważa Pan, że całe bogactwo porzekadeł i mądrości ludowych to psychologia kuchenna? Powinniśmy poddać naukowej analizie wszystkie rady i życiowe maksymy naszych dziadków?


Hans-Peter Nolting: Myślę, że większość z nas posiada jakiś rodzaj pre-naukowej wiedzy, która bywa całkiem przydatna i zawiera pewną dozę mądrości. Moim ulubionym przykładem jest powiedzonko „kto stoi w miejscu, ten się cofa”, jego trafność można wykazać bez problemu również w sposób naukowy. Określenia psychologia kuchenna używam w sytuacjach, w których ktoś wygłasza popularne przekonania i broni ich nawet wtedy, gdy są ewidentnie sprzeczne z rozpoznaniami nauki. Główną cechą psychologii kuchennej jest wrogość wobec wiedzy naukowej, a jej sztandarowe argumenty to „nie wierzę” albo „nie mogę sobie wyobrazić”. Ludzie przyjmujący taką postawę często odwołują się do własnych, pojedynczych doświadczeń, czyniąc z nich ogólnie obowiązujące zasady, i trudno ich przekonać, że są w błędzie. Z reguły są to osoby nieposiadające podstawowej wiedzy na poruszany temat, zamknięte na naukowe argumenty, nierzadko muszą po prostu wtrącić swoje pięć groszy.


A.L.: Obok „psychologii kuchennej” używa Pan też określenia „psychologia potoczna”. Czym różnią się oba tę pojęcia?


H-P.N.: Trudno tu o wyraźne rozgraniczenie. Psychologia potoczna opiera się na przeświadczeniach i poglądach, które służą nam za drogowskazy i pomagają w trudnych życiowych sytuacjach. W przeciwieństwie do psychologii kuchennej, pozostającej w sprzeczności z wiedzą akademicką, psychologia potoczna jest jednak nacechowana otwartością na zmiany i wolna od lęku przed konfrontacją z nowymi rozpoznaniami.


A.L.: Skąd u większości ludzi tak silna skłonność do szukania prostych wyjaśnień i zdawania się na tradycyjne, sprzeczne z wiedzą naukową mądrości?


H-P.N.: Przyczyn z pewnością jest wiele. W rozwiązywaniu problemów często uciekamy się do stosowanych od stuleci sposobów, które w życiu codziennym rzeczywiście się sprawdzają. Na co dzień nie potrzebujemy skomplikowanych metod i wyjaśnień, zróżnicowane myślenie konieczne jest dopiero w przypadku bardziej złożonych kwestii. Często pytamy na przykład, czy w wychowaniu lepszy jest model liberalny, czy bardziej surowy. Takie rozróżnienie nie jest jednak w żadnym stopniu pomocne, gdyż pomija najistotniejsze aspekty wychowania, czyli to, że dla prawidłowego rozwoju dziecka ważne jest zarówno wytyczenie określonych ram, jak i czułe, empatyczne podejście. Ale kategorie „liberalny” i „surowy” są silnie zakorzenione w tradycji pedagogicznej i trudno się od nich uwolnić. Innym powodem utrzymywania się wielu błędnych założeń psychologicznych jest fakt, że są one po prostu „ekonomiczne”. Przy wyborze nowego pracownika najłatwiej podjąć decyzję na przykład stosując jedynie kryterium płci. Odniesienie się do prostych cech zewnętrznych bardzo sprawę upraszcza, nie musimy zawracać sobie głowy szczegółami. Dlatego w podejmowaniu zwykłych, codziennych decyzji najprędzej utrwalają się mechanizmy oceniania na podstawie pojedynczych parametrów.


A.L.: Takie proste i szybkie decyzje – często niekoniecznie korzystne dla osoby, której dotyczą – z perspektywy społecznej bywają jednak praktyczne i zupełnie rozsądne.


H-P.N.: Tak, są one, jak już wspomniałem, z reguły ekonomiczne i mogą nieść ze sobą społeczne i emocjonalne korzyści, na przykład poprzez nakreślanie ogólnie uznanych zasad i standardów zachowawczych w grupie. Problem jednak w tym, że takie normy nie zawsze bywają słuszne i czasem mogą być fatalne w skutkach dla jednostki. Ostrzeganie dzieci, by „nie chodziły z kimś obcym”, jest wprawdzie rozsądne, ale nie chroni dostatecznie przed niebezpieczeństwem przemocy seksualnej, która w większości przypadków zdarza się w obrębie ich własnej grupy, czyli w środowisku teoretycznie dla dziecka bezpiecznym.


A.L.: Które z założeń psychologii kuchennej uważa Pan za najbardziej typowe?


H-P.N.: Do najbardziej rozpowszechnionych należy pogląd, że „zachowanie człowieka zależy wyłącznie od charakteru”. Jest to spojrzenie mocno ograniczone, nasze zachowanie jest w równym stopniu zależne od czynników sytuacyjnych, ten sam człowiek, w zależności od uwarunkowań, może zachować się różnie. Inne często spotykane założenie mówi, że „rodzeństwo żyjące w tej samej rodzinie wyrasta w identycznych warunkach”. Tak nie jest. Każde z rodzeństwa poddane jest wpływom różnych bodźców nie tylko poza obszarem rodzinnym, w szkole, w gronie przyjaciół itd., ale również w kręgu rodzinnym, chociażby dlatego, że każde dziecko tworzy niepowtarzalną konstelację z pozostałymi członkami rodziny, a rodzice nigdy nie będą w stanie traktować każdego z dzieci tak samo. Kolejna popularna teza psychologii kuchennej brzmi „praca zawodowa obojga rodziców szkodzi dziecku”. Badania wykazują, że jest to kwestia klimatu panującego w danej rodzinie a nie faktu, że oboje rodzice są czynni zawodowo. W konkretnych przypadkach, kiedy opieka w domu pozostawia wiele do życzenia, żłobek czy przedszkole są wręcz lepszym rozwiązaniem dla dziecka. Ostatecznie to nie ilość spędzonego z rodzicami czasu jest najważniejsza, ale jego jakość.


A.L.: Czy należałoby zmienić świadomość człowieka, by uczynić go odpornym na psychologiczne pomyłki?


H-P.N.: Myślę, że tak ogólnie sformułowany postulat byłby trudnym do osiągnięcia celem. Epoka Oświecenia rozbudziła w człowieku wystarczająco silny sceptycyzm i żądzę wiedzy. Ale skłonność do szukania szybkich, ekonomicznych rozwiązań jest w nas równie silna i obawiam się, że nigdy nie zdołamy wykorzenić jej do końca. Zmiany w wybranych sferach życia są niewątpliwie możliwe, ale wyobrażenie, że można by odmienić ludzką świadomość na przełomie względnie krótkiego czasu, to raczej utopia.


A.L.: Jak zatem korygować błędne sądy psychologii kuchennej?

H-P.N.: W przypadkach, w których problemem jest szczątkowa wiedza na jakiś temat, czyli zwykłe niedoinformowanie, wystarczy poszukać zrozumiałych, czytelnych wyjaśnień. Ale od wiele ważniejsze byłoby rozwinięcie w sobie czegoś w rodzaju instynktu informującego nas, kiedy nie należy dowierzać własnym przekonaniom. Innymi słowy, ważne jest tzw. meta-poznanie, a więc zdolność do refleksji nad własnym myśleniem, dzięki której, podobnie jak Sokrates, moglibyśmy ewentualnie rozpoznać, że tak naprawdę „nic nie wiemy”. Rozwijanie tej umiejętności powinno być wpisane w program edukacji.


A.L.: Życie to psychologiczny poligon i tzw. zdrowy rozsądek raczej nie sprawdza się tu jako kompas. Czy gruntowna wiedza psychologiczna nie powinna być zatem ważnym elementem wykształcenia ogólnego?


H-P.N.: Osobiście nie wprowadzałbym psychologii jako osobnego przedmiotu do szkół, obszerna wiedza w tej dziedzinie zdecydowanie wykracza poza wymóg tzw. wiedzy ogólnej. Myślę, że w ramach edukacji szkolnej ważne byłoby zgłębianie tych fenomenów życia, z którymi wszyscy jesteśmy konfrontowani na co dzień.


A.L.: W tym obszarze obecny system edukacji zawodzi…

H-P.N.: Problemem nie jest system, lecz program nauczania. Szkoła kładzie zbyt duży nacisk na przekazywanie fachowej wiedzy, a nie zwraca uwagi na sam proces uczenia się, indywidualność myślenia czy naszą naturalną skłonność do popełniania błędów. Również kwestia komunikacji rzadko bywa tematem nauczania. W nauce języków postępujemy tak, jakby polegała ona głównie na pisaniu i czytaniu tekstów, a przecież wiadomo, że język to w ponad 90 procentach kontakt ustny. Rozsądniej byłoby więc ćwiczyć na lekcjach sztukę prowadzenia rozmów, np. dotyczących rozwiązywania codziennych konfliktów. Innym ważnym celem edukacji powinno być kształcenie umiejętności szukania przyczyn problemów i konfliktów. Zamiast pytać w trudnej sytuacji „Co mogę zrobić?”, najpierw należałoby zastanowić się, jakie są przyczyny naszych trudności. Rozwijanie zdolności wskazywania źródeł konfliktów i problematycznych zachowań a dopiero potem poszukiwanie sposobów na ich rozwiązywanie powinno być ważnym aspektem w procesie nauczania.


A.L.: Jedną z często przytaczanych przez Pana pomyłek psychologicznych w obszarze edukacji jest teoria „typów uczenia się”. Dlaczego uważa Pan tę teorię za błędną?


H-P.N.: Dlatego, że dotychczas żadne badania nie potwierdziły założenia, jakoby ludzie uczyli się wyłącznie jednokanałowo – czyli tylko wizualnie, słuchowo, kinetycznie czy w jakikolwiek inny, charakterystyczny dla nich sposób. Kto do jednego zadania podchodzi wizualnie, w innym przypadku może działać na przykład słuchowo – mówiąc krótko, nikt z nas nie jest konkretnym „typem”, w zależności od stawianego zadania, uczymy się różnymi metodami. Klasyczny przykład to uczenie się słówek, które w równym stopniu uruchamia kilka kanałów zmysłowych – wymawiane słowa musimy słyszeć, ich pisownie widzieć, a ich znaczenie pojmujemy dopiero w kontekście przykładów i definicji. Jeśli chcemy poznać faunę lasów tropikalnych, wystarczy pooglądać zdjęcia żyjących tam zwierząt. Ale dla zrozumienia wpływu dżungli na klimat naszej planety musimy już uciec się do bardziej abstrakcyjnych metod, zapoznać się z naukowymi rozprawami, przestudiować wykresy albo wysłuchać wykładu.


A.L.: Radykalne poglądy polityczne i ekstremistyczne prądy społeczne to chyba w gruncie rzeczy także wyraz psychologii kuchennej?


H-P.N.: Ja też tak uważam. Idealnym przykładem jest tu nacjonalizm. Charakterystyczną cechą tych postaw jest kierowanie się prostymi wzorcami i wizerunkami, zwłaszcza podziałami typu „my, dobrzy” i „oni, ci źli”. Populistyczni politycy wykorzystują oczywiście tę skłonności wielu ludzi do szukania stereotypowych wyjaśnień i łatwych rozwiązań. Wszelkie ideologie mają to do siebie, że redukują kompleksowe zależności do prostych schematów. Taka strategia to dla jednostki wielkie ułatwienie, zwalnia ją od myślenia i konieczności uzasadniania każdej indywidualnej decyzji, chroni ją przed poczuciem zagubienia.


A.L.: Należałoby więc przemyśleć swoje poglądy, zmienić nastawienie… Czy to rzeczywiście wystarczy, by żyć rozsądniej, bardziej świadomie?


H-P.N.: To z pewnością za mało. Powiązanie między nastawieniem a postępowaniem wcale nie jest tak silne, jak byśmy się spodziewali. Nasze zachowanie zależy od bardzo wielu czynników, nie tylko od naszych postaw. Decydujące znaczenie mają zawsze okoliczności, w których działamy, czasem są to tak banalne przyczyny jak chociażby presja czasu. Wielu czynników sterujących naszym zachowaniem w ogóle sobie nie uświadamiamy. Często przypadki nieudzielenia pomocy interpretowane są jako „znieczulica społeczna” albo „upadek wartości”, a zazwyczaj to tylko konkretni ludzi w określonej sytuacji zachowali się tak a nie inaczej. Aby zrozumieć to zachowanie, trzeba przyjrzeć się dokładnie każdemu człowiekowi i przeanalizować każdy przypadek z osobna.

* * *


HANS-PETER NOLTING jest niemieckim psychologiem, wykładał na Uniwersytecie Jerzego Augusta w Getyndze. Zajmuje się psychologią wychowawczą, od lat bada źródła przemocy i agresji, a także metody przeciwdziałania im. Autor książek, między innymi: Lernfall Aggression, Psychologie der Aggression, Abschied von der Kuchenpsychologie. W Polsce ukazała się jego książka Jak zachować porządek w klasie.





Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"