Barbara Stanosz

ABORCJA A PRAWO NATURALNE




Dyskusje, zwłaszcza publiczne, wokół projektu ustawy antyaborcyjnej pozostawiają ich uczestników i obserwatorów z nieodpartym wrażeniem, że obie strony sporu oddziela niewidzialna ściana, jeśli nie całkiem, to częściowo dźwiękochłonna; a ujmując rzecz mniej metaforycznie — że jest to spór prowadzony tylko z pozoru w tym samym języku.

Pomijam tu przykre zjawisko nowego koniunkturalizmu, kiedy to niektórzy oficjalni rzecznicy senackiego projektu mówią mi konfidencjonalnie: „Kościół jest bardzo silny, proszę Pani, trzeba się z nim liczyć”.

Nie interesują mnie też wypowiedzi publiczne, w których konieczność uchwalenia takiej ustawy uzasadnia się powołaniem Polski do roli uzdrowiciela chorej i zbłąkanej Europy. Chodzi mi o tych, którzy nie ze względów instrumentalnych czy w poczuciu misji religijnej, ale z głębokiego własnego przekonania pragną przełożyć pewną normę moralną na zasadę prawną.

Zakładam więc, iż część zwolenników ustawy antyaborcyjnej szczerze sądzi, że nie byłaby ona wyłącznie środkiem prawnego przymusu, pozwalającym egzekwować powszechne posłuszeństwo wobec doktryny Kościoła katolickiego. Wielu z nich zapewnia bowiem, że odwołuje się wyłącznie do wspólnych przesłanek — do wartości, które wszyscy akceptujemy; do prawd, które składają się na naszą wiedzę o świecie; do ogólnie przyjętych zasad konstrukcji prawa, a także do zwykłej logiki. Jeżeli tak, to warto podjąć próbę wyklarowania owego minimum wspólnych założeń, analizując pojęcia, które w nich występują.

O to, by odwoływać się wyłącznie do pozareligijnych założeń, starali się niewątpliwie aktorzy senackiego projektu ustawy o ochronie prawnej dziecka poczętego, formułując jej uzasadnienie:

Prawo do życia jest podstawowym prawem człowieka. Nie wynika ono z woli państwa, lecz z przyrodzonej godności człowieka. Jest prawem naturalnym, nadrzędnym wobec państwa i prawa przez państwo stanowionego. (...)

Kwestia początku życia ludzkiego nie może być już dzisiaj przedmiotem odpowiedzialnego sporu. Początkiem tym jest chwila poczęcia w łonie matki. Innego logicznego początku istnienia nowej osoby ludzkiej nie można określić".

Prawo naturalne

Niezbyt to fortunnie ukuty termin (wydobyty zresztą z lamusa filozofii), brzmi bowiem bardzo podobnie, jak „prawo natury" i bywa mylony z tym ostatnim, a znaczenie ma całkiem odmienne.

Prawa natury to twierdzenia formułowane i weryfikowane przez uczonych, które wyjaśniają fakty i pozwalają przewidywać wyniki przyszłych obserwacji; przykładem jest prawo grawitacji.

Prawami naturalnymi natomiast bywają nazywane pewne uprawnienia lub powinności przyznawane na ogół tylko ludziom i oparte na powszechnie akceptowanych normach moralnych. Nie ma żadnego związku między tymi dwoma rodzajami „praw”, pierwsze bowiem są neutralne etycznie, a ważne poznawczo, drugie zaś – odwrotnie: neutralne poznawczo, a ważne z etycznego punktu widzenia.

Poznawcza neutralność „praw naturalnych" wyraża się w tym, że żadnego z nich nie można uzasadnić bez odwołania się do naszej woli. Są one bowiem, podobnie jak leżące u ich podstaw normy moralne, werbalizacją tego, czego my, ludzie, chcemy i oczekujemy od siebie nawzajem. Ilekroć zaś dotyczą czegoś, czego nie tylko oczekujemy, ale i wymagamy od siebie nawzajem, znajdują odpowiedniki w przepisach prawnych.

W indywidualnych hierarchiach wartości — które pod wieloma innymi względami często się różnią — wartość życia ludzkiego zajmuje zawsze bardzo wysoką lokatę. Podkreślamy, że jesteśmy zgodni w tej sprawie, nazywając prawo do życia prawem naturalnym. Tylko na tym polega „naturalność" tego prawa.

Na związane z nim oczekiwania i wymagania nakładamy — już niejednomyślnie — rozmaite ograniczenia. Część z nas akceptuje moralnie karę śmierci za ciężkie przestępstwa. Większość uznaje za dopuszczalne pozbawienie życia kogoś, kto nastaje na nasze. Prawie wszyscy pochwalają narażanie własnego życia i usprawiedliwiają odbieranie go innym w imię takich wartości, jak niepodległość państwa. Różnice zdań w tych sprawach są odbiciem różnic naszych systemów wartości, a odpowiednie przepisy prawne sankcjonują na ogół przekonania bardziej powszechne. Nie jest to kryterium idealne, ale lepszego nie udaje się obmyślić.

Różnice zdań w kwestii dopuszczalności aborcji mają również genezę w naszych hierarchiach wartości, ale bardzo luźno wiążą się z pozycją, jaką w tych hierarchiach zajmuje wartość ludzkiego życia.

Początek życia ludzkiego

Słowa „człowiek” i „życie ludzkie” są , jak większość słów naszego języka, nieostre. Ścisłe ustalenie zakresu ich stosowalności wymagałoby przyjęcia jakiejś umowy. Jednakże nazywanie człowiekiem kilkudniowego embrionu czy wręcz zapłodnionej komórki jajowej jest ekstrawagancją językową, teza zaś, że chwila poczęcia to „jedyny logiczny początek istnienia osoby ludzkiej”, zakłada zgoła osobliwą logikę.

W myśl tej logiki – by przypomnieć znany paradoks Eubulidesa – ponieważ nie można wskazać tego ziarna, po dorzuceniu którego zmieniamy w stos ziaren coś, co dotąd nie było jeszcze stosem, należałoby przyjąć, że stosem ziaren jest już jedno ziarno. Konsekwentnie stosowana logika ta uczyniłaby nasz język kompletnie bezużytecznym.

Twierdząc, że „kwestia początku życia nie może być już dzisiaj przedmiotem odpowiedzialnego sporu”, autorzy ustawy zdają się zakładać, że kwestia ta, dawniej wątpliwa, została w jakimś momencie ostatecznie rozstrzygnięta. Przez kogo i w jaki sposób? Mogłaby to być tylko umowa terminologiczna, którą zawarliśmy na użytek jakichś ustaleń prawnych, tak jak kiedyś zgodziliśmy się uznać za „młodocianych" ludzi, którzy nie ukończyli lat 18 (w prawie pracy) lub 21 (w prawie karnym). Żaden fakt bowiem — znany już czy jeszcze nie znany — ani żadna teoria naukowa nie może za nas rozstrzygnąć takiej kwestii.

W szczególności wszystkie prawdy biologiczne są neutralne w sprawie, czy embrionom ludzkim przysługuje, i od którego momentu, „naturalne" prawo do życia. Biologia nie zna bowiem pojęcia naturalnego prawa do życia. Nie należy do niej także precyzowanie sensu słów „człowiek" czy „życie ludzkie". Żadna nauka nie pretenduje do uściślania niejasnych i nieostrych słów naszego języka na użytek rozważań pozanaukowych.

Nie wykazano zatem, bo nie sposób wykazać, że zakaz dokonywania aborcji w którymkolwiek okresie ciąży jest jedynie konsekwencją zasady prawnej ochrony życia ludzkiego. Ci zaś, którzy w zakazie takim widzą gwałt prawny dokonywany na ich własnym prywatnym życiu, nadal mają dobre racje, by tak twierdzić. Tych racji nie umiałabym podważyć.

Gazeta Wyborcza, 10 kwietnia 1991






Towarzystwo Humanistyczne
Humanist Assciation