[ Strona główna ]

RACJE

NUMER 2 - lUTY 2020


Harald Welzer

UTOPIE I ANTYUTOPIE

Do przyszłości przez bezdroża, grzęzawiska, stromizny i wądoły



Utopie mogą być groźne, gdy znajdą się w rękach ludzi, którzy chcą je urzeczywistnić za wszelką cenę. Z drugiej strony utopie są jednak wspaniałym ćwiczeniem wyobraźni i myślenia twórczego. Rozmyślania o lepszej przyszłości jako realnej możliwości, czyni ze status quo tylko jeden z wariantów pośród wielu możliwych rzeczywistości. A wizja godnej pożądania przyszłości sprawia rzecz jasna, że zaczynamy się zastanawiać, jak kształtować relacje międzyludzkie, jak organizować funkcjonowanie miast, ruch drogowy, system kształcenia i gospodarkę w sposób znacznie lepszy, niż ma to miejsce w niedoskonałej teraźniejszości. Zadziwiająca ludzka umiejętność wyobrażania sobie siebie w czasie przyszłym dokonanym stwarza jednocześnie metodę umożliwiającą odtworzenie z perspektywy tej wyimaginowanej przyszłości drogi, jaką trzeba było przebyć, aby tam właśnie dotrzeć. W nowoniemieckim nazywa się to „back-casting”1, ale można także użyć staromodnego ale znacznie głębszego określenia „oczekiwanie”2 lub „protencja” Edmunda Husserla, aby z przyszłości spojrzeć na kroki, jakie trzeba byłoby wykonać, żeby do niej dojść.

W tym sensie „oczekiwanie” albo „uprzytamnianie sobie z góry” oznacza mentalne odwołanie do czegoś, co będzie istniało dopiero w przyszłości. W kształtowaniu decyzji i działań w teraźniejszości odgrywa ono (jako środek orientacyjny) co najmniej tak istotną rolę, jak odwoływanie się do rzeczywistej lub wyobrażonej przeszłości. Alfred Schütz rozwinął tę myśl w swojej idei „antycypowanej retrospekcji”3, która odgrywa ważną rolę w działaniach człowieka. Każdy szkic, każdy plan, każda projekcja, każdy model zawiera w sobie odwołanie do stanu, który w przyszłości będzie stanem przeszłym. I właśnie z tego wstępnego szkicu przyszłego stanu rzeczy, z dążenia do osiągnięcia stanu innego niż obecny, rodzą się motywy i energia potrzebne do wprowadzania zmian.

Na tym właśnie, na przypominaniu sobie "z góry: polega heurystyka przyszłości, a chodzi w niej o coś więcej, niż tylko o banalną, podrasowaną technologicznie "teraźniejszość plus". Przyszłość, jaką sobie wyobrażamy, wraz z krętą i trudną drogą, która ma do niej prowadzić, musi być piękniejsza, sprawiedliwsza i zrównoważona. Ponadto, jak każde marzenie, marzenie o przyszłości powinno być kreatywnym zestawieniem najróżniejszych elementów: projekcji i retrospekcji, pomysłów trafionych i nietrafionych,, prób, eksperymentów, korekt i kolejnych eksperymentów.

Utopie stają się niebezpieczne, gdy ktoś zabiera się do tworzenia „master planu” w celu bezpośredniego urzeczywistnienia tego, co wydaje się pożądane. Tego typu społeczne master plany zawsze mają tę wadę, że nie biorą pod uwagę istnienia jednostek i grup, które nie chcą lub nie mogą podporządkować się wizjom przyszłego szczęścia wynikającym z interpretacji danej utopii; albo też odwrotnie – kiedy jakaś uszczęśliwiająca ludzkość teoria zakłada jako warunek konieczny likwidację określonych grup lub pojedynczych osób, bo są one przeszkodą na drodze do perfekcyjnego urządzenia świata. Dlatego oparte na takich master planach dwie wielkie utopie dwudziestego wieku, komunizm i narodowy socjalizm, pozbawiły życia kilkaset milionów ludzi: w pierwszym przypadku, aby przyspieszyć uzasadniony w teorii upadek „wymierających klas”, w drugim, by nieco dopomóc „wiecznym prawom natury” i zniewolić lub zgładzić „rasy niepełnowartościowe”. Historia pokazuje, że procesu „urzeczywistniania utopii” (Hans Mommsen) nie są w stanie zakłócić teoretyczne sprzeczności, ani zatrzymać popełniane błędy. Dowolne marzenie, każdą teorię i każdego myślącego człowieka można zaszeregować do kategorii rzeczy, które należy bezwzględnie usunąć. Zarówno faszyzm, jak i wiele odmian komunistycznych eksperymentów uszczęśliwiania ludzkości – od Stalina, przez Mao aż do Pol Pota – pokazały, że skala społecznego szaleństwa nie ma granic.

Tak więc, jeżeli rozważamy, jak zmienić społeczeństwa naszego typu w taki sposób, aby możliwe stało się przełamanie ślepej logiki opartej na idei nieustannego wzrostu prodkcji i podniesienie kwestii zrównoważonego rozwoju do rangi podstawowej zasady społecznej, okaże się, że nie może tu chodzić o realizację utopii społecznych. W tym miejscu trzeba raz jeszcze przypomnieć, że rewolucja przemysłowa przyniosła ze sobą nie tylko dobrobyt i nowe możliwości konsumpcyjne, lecz wraz z pojawieniem się społeczeństwa mieszczańskiego także wolność, demokrację, praworządność, opiekę socjalną i medyczną oraz prawo do powszechnej edukacji.

Żadna z tych zdobyczy nie musi nosić znamion utopii. W naszych czasach są one trwałym standardem cywilizacyjnym w społecznościach naszego typu, a poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o ich przydatność w przyszłości uzasadnione jest właśnie tym, że nie możemy pozwolić na utracenie tego standardu. Z tego też powodu dyktatura ekologiczna nie byłaby ani pożądana, ani funkcjonalna, lecz w konsekwencji okazałaby się pozbawioną wyobraźni technokracją, która poświęca to, co sama rzekomo chce ratować: gwarantujący godne życie, sprawiedliwy model cywilizacyjny. Krótko mówiąc, utopia XXI wieku nie jest ograniczona ani technokratycznie, ani autokratycznie; zawiera już wiele elementów, które chce zachować, i ma zamiar dokonać tego po raz pierwszy nie na drodze ekspansji, lecz poprzez redukcję, przez proces cywilizacyjny oparty na ograniczeniu zużycia materiałów i energii, a tym samym na ograniczeniu zanieczyszczeń. Natomiast ciekawości, tęsknoty za nowym, pragnień i marzeń może być zdecydowanie więcej; w tym tkwi prawdziwa siła twórcza tego, co przyszłe.

Urok tak, z „góry” przypominanej przyszłości polega na tym, że ani nie musimy podporządkowywać się pozornie wolnej od sprzeczności teoretycznej konstrukcji, ani realizować wynikających z niej pięcio- czy dziesięcioletnich planów. Lepszą przyszłość można osiągnąć tylko w jeden sposób: długą wędrówką przez bezdroża, boczne drogi, stromizny i wądoły, krótko mówiąc, każdą drogą pod warunkiem, że nie jest to droga prosta i wygodna.

To nie jest jednak przyszłość dla pedantów, ponieważ jeżeli chce się dotrzeć do innej przyszłości, to od samego początku należy być „odpornym” na błędy. Dzisiaj bowiem nie wiemy jeszcze, jak wygląda zrównoważony, nowoczesny świat, wolny, demokratyczny, bezpieczny, oparty na roztropnym zużyciu surowców pomniejszonym w stosunku do dzisiejszego pięcio-, a nawet dziesięciokrotnie. Ponieważ w naszym modelu cywilizacyjnym dominują technika i ekspansja, to wiemy jedynie coś na temat strony technologicznej takiej przyszłości, ale prawie nic o cywilizacyjnym modelu pracy, mobilności, odżywiania, mieszkania i czasu wolnego. A to oznacza, że znamy ten świat tylko z planu A, a nie wiemy jeszcze nic o jego kształcie według planu B, C, D, E itd.

W tej sytuacji planuje się jeszcze jedną, ewentualnie dwie fazy próbne i sprawdza się, jaki będzie rezultat: czy posuniemy się naprzód, czy też nie. Przykładem może być tutaj piękna koncepcja wytwarzania energii z biomasy – pod względem społecznym i estetycznym absolutnie błędna droga, z której natychmiast powinniśmy zrezygnować. Dlatego też heurystyka zrównoważonej nowoczesności to utopia-wiecznie-tymczasowa, opierająca się na zasadach działania, które są całkowicie obce koncepcji niezrównoważonej nowoczesności. Jej strategią i metodą jest ciągłę próbowanie, przerywanie, zaniechanie, wstrzymywanie, pauzowanie. Krótko mówiąc, żaden master plan, lecz zawsze i wyłącznie patchwork różnorodnych eksperymentów mających na celu znalezienie odpowiedzi na pytania: jakie sukcesy i problemy mogą wyniknąć z implementacji zasady cradle to cradle4 w zdywersyfikowanej produkcji; jak przenieść organizacyjne formy spółdzielcze na wielkie struktury koncernów; jak połączyć ograniczenie mobilności z poprawą ochroną zdrowia i systemu kształcenia; w jakim stopniu zmieniony reżym energetyczny wymaga zmienionych form korzystania z niego, itp. Na to wszystko istnieją pomysły i wyniki eksperymentów, ale brakuje społecznej syntezy. Nie mamy też jeszcze wiedzy o tym, jakie wewnętrzne sprzeczności taka synteza musiałby „wytrzymać”. Możemy, na przykład, domagać się sławetnego spowolnienia (Hartmut Rosa) rytmu życia, strategii niewątpliwie przynoszącej korzyści w wielu obszarach życia, ale z całą pewnością nie w przypadku walki z klęskami żywiołowymi, w pracy straży pożarnej lub medycyny ratunkowej.

Na drodze do zrównoważonej przyszłości współwystępują różne prędkości, jednak nie w tym tkwi sedno problemu. Pierwsza rewolucja przemysłowa też była procesem w najwyższym stopniu niejednoczesnym – wzrost wydajności w przemyśle stalowym czy tempo urbanizacji znacznie wyprzedzały proces rozpadu tradycji, którego tempo długo pozostawało w tyle za wymogami synchronizacji pracy w fabrykach, wskutek czego praca w przemyśle przez długi czas była głównie procesem bezwzględnego, pełnego przemocy dyscyplinowania5. Do dnia dzisiejszego nie została rozstrzygnięta kwestia, czy to filozofia nie nadąża za przemianami świata, a więc czy heglowska Sowa Minerwy wylatuje zawsze dopiero o zmierzchu, czy to raczej myślenie czasem znacznie wyprzedza realne transformacje i toruje im drogę. Ale pomijając ten aspekt, pamiętajmy, że istniejące już infrastruktury mają bardzo zróżnicowany rytm własny. System kanalizacji czy komunikacyjny mają dłuższe okresy trwałości niż sieć uniwersytetów, a infrastruktura zaspokajania potrzeb w sferze kultury inne niż w sektorze opieki medycznej. Dlatego też transformacja, bez względu na swoją formę, będzie obfitowała w sprzeczności, brak jednolitości oraz rozbieżności czasowe. Jest to rodzaj kombinatoryki, której kształtu jeszcze nie znamy.

Zasadniczo – ponownie z perspektywy historycznej – kwestia, jaki typ rewolucji przynosi bardziej zrównoważone skutki, nie ma większego znaczenia. Czy raczej te rewolucje, które już przez współczesnych były rozumiane i świadomie wywoływane, a więc rewolucje polityczne, jak w przypadku rewolucji francuskiej lub rosyjskiej; czy też może rewolucja formatywna, która w sposób dogłębny odmienia oblicza państw, a w rezultacie także całego świata, przy czym doniosłość tej transformacji bywa dla żyjących w tym czasie ludzi niezauważalna? Z historycznego punktu widzenia wiele przemawia za tym, że to stopniowa, a nie nagła przemiana stosunków produkcji i stylu konsumpcji jest bardziej skuteczna i zrównoważona6, co - nawiasem mówiąc - stanowi kolejny argument przeciwko głoszonej przez klimatologów presji czasu. W każdym razie na drodze do zrównoważonej nowoczesności niepotrzebny jest żaden master plan. Wręcz przeciwnie, już sam wybór drogi jest bliski utopii. To wybrana droga pokaże, na ile gotowość do popełnienia błędów w przypadku dopuszczenia odwracalności rozpoczętych procesów okaże się produktywna, i na ile sensowne jest traktowanie doświadczeń jako narzędzi pomocnych tylko tymczasowo, a rozumienie obowiązującego status quo jedynie jako propozycji, a nie absolutnej podstawy bytu.

Tłum. Wiktor Grotowicz

(redakcja: Andrzej Dominiczak, Andrzej Lipiński)



1. „Backcasting" - prognozowanie wstecz (przyp. tłum.).

2. W oryg.: „Vorerinnerung". Edmund Husserl, Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii, tom 1, tłum. Danuta Gierulak, Warszawa 1967. Termin ten tłumaczony jest także po polsku jako „uprzytamnianie sobie naprzód" (przyp. tłum.).

3. Schütz, Alfred: Teiresias, oder unser Wissen von zukunftigen Ereignissen. W: tenże.,Gesammelte Aufsätze, tom 2., Den Haag 1972, str. 259-278.

4. Cradle to Cradle - aluzja do książki Cradle to Cradle: Remaking the Way We Make Things z 2002 roku, autorstwa niemieckiego chemika Michaela Braun- garta oraz amerykańskiego architekta Williama McDonougha, opisującej zasadę gospodarki cyrkulacyjnej polegającej na maksymalnym wykorzystaniu zasobów surowcowych (circular economy) (przyp. tłum.).

5. Thompson, Edward P.: Die Entstehung der englischen Arbeiterklasse, Frank­furt am Main 1997.

6. Altvater, Elmar: Das Ende des Kapitalismus, wie wir ihn kannten, Münster 2011, str. 177.










Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"