[ Strona główna ]

RACJE

PO NAMYŚLE


Joanna Hańderek

DAWNO, DAWNO TEMU ... I DZIŚ

Średniowiecze bez zmian



Dawno, dawno temu wyspy szaleńców pełne były cierpiących na dżumę, trąd lub inne choroby. Ludzie ci byli odrzuceni i pozostawieni samym sobie. Człowiek średniowiecza wiedział, że nie poradzi sobie z zarazą, dlatego chorego izolował, wykluczał z ram swojego świata.

Dawno, dawno temu widok medyka ubranego w maskę budził przerażenie. Ludzie padali na kolana i żegnali się znakiem krzyża, widząc jak lekarz przemierzał ich ulicę – znak czarnej śmierci to maska medyka.

Dawno, dawno temu, gdy rodziło się chore dziecko, rodzina wolała ukryć przed światem jego obecność – widoczny znak skazy, jaka dotknęła rodzinę.

Dawno, dawno temu choroba była stygmatem i karą za grzechy, a wszystkich tym stygmaten nazanczonych eliminowano z życia społecznego. Od medyka – którego i szanowano i bano się zarazem, po chorego, a nie rzadko również jego rodzinę (w myśl zasady, że pewnie choroba jest karą za grzechy, a więc choroba w rodzinie oznacza jej nieczyste sumienie).

Dawno, dawno temu procesje z relikwiami i msze miały zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby… zaraz, zaraz - czy rzeczywiście tak „dawno, dawno”? Przecież w marcu tego roku księża z monstrancjami i relikwiami przemierzali ulice miast, wierni modlili się w kościołach a dzwonnicy bili w dzwony. Współczesne praktyki sięgają po nowe technologie: ksiądz latający w samolocie nad miastem i błogosławiący przestrzeń, by przegnać kronawirusa - trzeba przyznać – był bardzo nowoczesny. Terapie światłem, proponowane przez wróżki, zaklinanie przeciwko złemu w ofercie wróżbitów, terapeuci sprawdzający stan zdrowia wzrokiem i dotykiem (jeden z terapeutów też poszedł z duchem czasów i diagnozował chorych za pomocą urządzenia przypominającego dawny magnetofon). Duchowość ożywiona i skomercjalizowana, dostępna w usługach online przeżywa swój renesans. Tak samo jak magiczne praktyki, alternatywne terapie, cudowne specyfiki zapobiegające zarażeniu, płyny, maści, specjalne diety – wszystko dostępne i w przystępnej cenie, nirzadko „w promocji”. Do tego znachorzy, duchowi terapeuci, szamani homeopatia – cuda, cuda, cuda zawładnęły naszą wyobraźnią. Niczym w średniowiecznym świecie ogarniętym paniką, rozglądając się za remedium i uzdrowieniem, ludzie szukają wsparcia w religijnych praktykach i alternatywnej „medycynie”.

W świecie zabobonu, który nam nastał, wszystko zaczyna być straszne: lekarka i lekarz, pielęgniarka i pielęgniarz stali się znakiem zarazy. Po pierwszych chwilach zachwytu i wzruszenia zwyciężył lęk i odrodziła się średniowieczna mentalność. Medyk stał się ponownie znakiem rozpoznawczym zarazy – trzeba przed nim uciekać - uciekać jak najdalej i chować się, zwłaszcza, że przepowiadający nam przyszłość specjaliści od gwiazd i kary za grzechy pokazali nam, jak się ustrzec zła.

Irracjonalność i zabobon ukradkiem wkroczyły do naszego życia. Nowe średniowiecze ujawniło się wraz z pandemią. Żyliśmy dotąd w micie współczesności i nowoczesności. Europa i Zachód symbolizowały przestrzeń możliwości, cywilizacji, postępu. Wojny? To nie w Europie! Przecież mamy cywilizowane sposoby załatwiania problemów. Wojna na Bałkanach nie liczy się w tym imaginarium oświeconej Europy. Bałkany zawsze były dzikie, to dom Drakuli i Wampirów. Obrzeża. Nie ma o czym mówić. Dzikie praktyki okaleczania drugiego człowieka, uprzedmiotowienie kobiet i dzieci? To nie u nas, nie w naszym postępowym świecie. W Europie nikt nie zniewala kobiet, nie każe im zostać w domu i rodzić dzieci. Statystyki przemocy i gwałtów to tylko margines, z którym przecież walczymy. Pandemie? To nie w Europie! Nowoczesna medycyna poradzi sobie ze wszystkim. To przecież my, ludzie Zachodu leczymy wszystkich i niesiemy im pomoc. Ebola szalała w Afryce, nie u nas. Koronawirus powinien pozostać w Chinach. W oświeconym, cywilizowanym świecie nie ma miejsca na zarazę.

Mit wspaniałej, Zachodniej cywilizacji zniekształcił nasz obraz świata. Dlatego pandemia całkowicie nas zaskoczyła. Jesteśmy jak bezradne dzieci, którym nagle odebrano zabawki. Dekoracje runęły, okazuje się, że u nas też może dziać się coś, nad czym nie zapanujemy. Zdziwienie i przerażenie zdarło maski. Irracjonalność i zabobon drzemały w ukryciu, gdy tylko zachwiał się mit cywilizowanego Zachodu, obudziła się nasza magiczna mentalność. Obudziła się? Czy tak naprawdę nigdy nie zniknęła. Widać ją było w kościołach, religijnych rytuałach, w magiczno-religijnym myśleniu o życiu i o człowieku. Już sama walka „zygotarian” zwanych obrońcami życia pokazuje jak magiczne myślenie wpisane było w naszą kulturę. Wiara, że dusza wchodzi w jajeczko i plemnik, gdy te się łączą i przez to mamy do czynienia z człowiekiem, ma tyle wspólnego z nauką i medycyną, co przepowiednie wróżki, jakiej płci będzie dziecko. W religijnych rytuałach, w filozofii transcendencji i w świętości przetrwał zabobon. Opowieści o świętych i ich cudach sankcjonowały magiczne myślenie – ojciec Pio miał ponoć dar bilokacji, a Jan Paweł II miał uzdrawiać ludzi, nawet po swojej śmierci. Zabobon w naszej wspaniałej, ponowoczesnej Zachodniej kulturze cały czas był, cały czas się sączył do naszych głów.

To nie dawno, dawno temu, ale tu i teraz ludzie zaczęli bać się swoich sąsiadów. Lekarka i lekarz, wracając po dyżurze w szpitalu, mogą zastać sąsiadów pilnujących drzwi do bloku, a w sklepach pojawiły się żądania, by pracownicy szpitala nie robili w nich zakupów. Mają wyjść, nie roznosić wirusa, siedzieć w domu. Jeszcze trochę, a nasz zabobon każe lekarkom i lekarzom w ogóle nie wychodzić ze szpitala. Zabobon idzie w parze z nienawiścią do wszystkiego, co obce i inne. Dlatego figura uchodźcy jeszcze raz ożywiła imaginarium strachu. Wściekłość mieszkańców wysp greckich obrzucających uchodźców kamieniami i wysłanie łodzi, które mają odgonić od linii brzegowej tonących ludzi to obraz najbardziej przerażający. Irracjonalność wygrywa! Śmierć człowieka przestała być ważna, gdy nie jest on „nasz”. Obcość jest jak epidemia, zaraża i przeraża.

W tym świecie zabobonu, w myśleniu magicznym i pobudzonej duchowości, łatwo poruszać się hochsztaplerom i hochsztaplerkom, wróżkom, zaklinaczom i księżom, ale także politykom i polityczkom śniącym o władzy całkowitej. Pełzająca dyktatura uwielbia irracjonalność myślenia i zabobon w społeczeństwie. Można podgrzewać atmosferę, wskazywać wroga lub wskazywać kozła ofiarnego. Nakaz pracy i napiętnowanie tych osób, które nie stawiły się na żądanie we wskazanych placówkach bardzo dobrze ukazuje ten mechanizm. Napiętnowanie pielęgniarek, które nie podjęły nakazanej im pracy, szybko wydany wyrok „winne” i nałożenie wysokiej kary (mandaty posypały się nader szybko), odpowiada potrzebom magicznego myślenia. Politycy jak szamani chcą zaklinać rzeczywistość. Nakaz pracy ma zakryć braki w służbie zdrowia, ma zakryć nieudolność rządu. Dzięki temu znaleźli się winni – pielęgniarki, które można ustawić pod pręgierzem i wskazać jako te, które nie podjęły obowiązków. Władza potrzebuje spektaklu i kary. Zabobon potrzebuje żywić się sensacją i prostymi rozwiązaniami. Nowe średniowiecze rozwija się równie szybko jak sam epidemia.

Koronawiurs nas zaskoczył. Jest taki nie-Zachodni, nie-cywilizowany, nie-postępowy. Takie rzeczy jak pandemie dzieją się gdzieś indziej. Do irracjonalności też długo nie chcieliśmy się przyznać. Myślenie magiczne nie wpisuje się w ideę ponowoczesności i postępu. Nowe średniowiecze tliło się jednak pod powierzchnią, irracjonalność czekała na swój czas, zamknięta w rytuałach, kościołach, „duchowości” i jej poszukiwaniach. Sami przed sobą wytworzyliśmy system „zaczarowania” irracjonalnością. Krytyka religii bardzo długo traktowana była jako krytyka ważnych i potrzebnych ludziom instytucji i koncepcji. Wskazać katolicyzm jako irracjonalny system myślenia zamykający wiernych w ideach wstecznych (antyfeminizmu, antyegalitarzymu, homofobii i niechęci do ekologii) – to narazić się na krytykę. Obrońcy kościoła tłumaczą, że daje nam tożsamość, wartości, autentyczne relacje i miłość, tym samym zamykając jakąkolwiek próbę racjonalizacji i zrozumienia, co tak naprawdę kryje się za wiarą i jej naukami. Irracjonalność i zabobon wszedł w nasze społeczeństwo niejako tylnymi drzwiami. Usankcjonowanie praktyk religijnych jako istotnych dla człowieka otworzyło nas na akceptację zabobonu, uśpiło racjonalne i krytyczne myślenie. Nowe średniowiecze żywi się teraz postawą wykształconą wcześniej: postawą zawierzenia, uznania cudów i wiary w inną rzeczywistość, w świat transcendencji, a wspiera tę wiarę ślepa akceptacja autorytetu władzy i tradycji.

Nie tak dawno temu pewien ksiądz, rozdając komunię, tłumaczył wiernym, że jego ręce są konsekrowane, więc nie może roznosić koronawirusa. Nie tak dawno temu lekarka nie mogła wejść spokojnie do sklepu, bo ludzie wystraszyli się, że złe jest na niej i z nią wkroczy do ich strefy bezpieczeństwa. Nie tak dawno temu ksiądz z monstrancją, figurą matki boskiej i relikwią Jana Pawła II latał nad Wrocławiem i zaklinał bezpieczeństwo narodu. Nie tak dawno, dawno temu minister z rządu PiS proponował lód w majtkach zamiast maseczek ochronnych. Nie tak dawno, dawno temu homeopata diagnozował wzrokiem i wydawał oświadczenia o zdolności do pracy. Nie tak dawno, dawno temu pielęgniarki dostały nakaz pracy i za jego złamanie dostały karę, nie ważne, że jedna z nich była na urlopie macierzyńskim i karmiła piersią. Nie tak dawno temu…. Nowe średniowiecze stało się naszą codziennością.








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"