[ Strona główna ]

RACJE

NUMER 11

MARZEC 2023


Mark Rowlands

ZWIERZĘTA JAKO OSOBY (1)



Pomysł, że jakiekolwiek zwierzę niebędące człowiekiem (dalej, przyjmując powszechną, choć sporną praktykę językową – po prostu „zwierzę”) mogłoby być osobą, wydaje się - prima facie - całkowicie pomylony. Szybkie przejrzenie słownika Merriam-Webster zdaje się potwierdzać tę ocenę. Definiuje on osoby trojako. Po pierwsze, osoba to „postać lub rola w sztuce lub tak jakby w sztuce”. Definicja ta, muszę powiedzieć, nie wydaje się w oczywisty sposób adekwatna do roszczeń zwierząt - i mówię to z całym szacunkiem dla imponującej linii aktorów zwierzęcych, od psa Rin Tin Tina, przez konia Triggera, po szympansa Tommy'ego. O Tommym będzie jeszcze mowa. Po drugie, osoba to „jeden z trzech sposobów bycia w trynitarnym Bóstwie w rozumieniu chrześcijan” lub (alternatywnie) „jednostkowa osobowość Chrystusa, która łączy naturę boską i ludzką”. I znowu: w odniesieniu do pytania przewodniego tego eseju, ta koncepcja osoby wydaje się oczywiście nieadekwatna. Po trzecie, osoba to „istota ludzka”. I to wszystko, koniec gry. Według tego słownika osoba musi być jedną z tych trzech rzeczy: rolą w sztuce, aspektem Boga lub człowiekiem. Zwierzę nie pasuje do żadnej z tych trzech definicji. Dlatego żadne zwierzę nie może być osobą. Mogłoby się zdawać, że dalsze rozważania na ten temat nie mają sensu.

Z drugiej strony, my, filozofowie, nie powinniśmy niewolniczo ulegać dyktatowi słowników. Gdybyśmy to robili, wszyscy zostalibyśmy bez pracy. Pomyśl o wszystkich problemach filozoficznych, które można by rozwiązać do podwieczorku. Kiedyś martwiłem się o różne rzeczy. Na przykład: Czym jest stan mentalny? Jakie stany można uznać za mentalne? Być może zmarnowałem swoje młode lata, ale był czas, kiedy takie pytania mnie mocno nurtowały. A przecież mogłem skonsultować się z moim słownikiem. Za mentalny można uznać stan, który:

a) odnosi się do umysłu, zwłaszcza w odniesieniu do pełnej, emocjonalnej i intelektualnej odpowiedzi jednostki na zewnętrzną rzeczywistość.

Pierwsza część nie wnosi wiele do rozumienia tego pojęcia; jednak druga niesie ze sobą niebagatelny ładunek filozoficzny. Stan „mentalny” odnosi się do „pełni reakcji emocjonalnej i intelektualnej”. Czyli emocje liczą się tak samo jak intelekt. Kartezjusz się mylił (a Arystoteles miał rację): umysł nie jest bytem czysto myślowym. Dalej jest jeszcze lepiej, znacznie lepiej: stan mentalny jest „odpowiedzią na rzeczywistość zewnętrzną”. Mhm! Czyli istnieje rzeczywistość zewnętrzna!? Dowodzi tego istnienie umysłu. Kant twierdził, że „filozoficznym skandalem”, jest to, że nigdy nie wymyślono zadowalającego dowodu na istnienie świata zewnętrznego. Szkoda, że w 1781 roku nie było jeszcze słownika Merriam-Webster.1

b) W odniesieniu do aktywności intelektualnej jako przeciwieństwa aktywności emocjonalnej.

Mhm, nie wiem, co o tym myśleć. Czy w punkcie (a) nie powiedziano, że emocje są równoprawnym i konstytutywnym aspektem stanu mentalnego?

c) w odniesieniu do intelektu lub mający charakter intelektualny w przeciwieństwie do aktywności fizycznej.

A niech to! Aktywność fizyczna odpada. Tak samo, jeśli chodzi o 4E: „poznanie ucieleśnione, osadzone, wprowadzone w życie i rozszerzone”. Jeśli tak, to trzydzieści lat mojego życia ląduje w koszu. Życie mentalne musi być wewnętrzne! I co ty na to Wittgensteinie!

Mógłbym oczywiście kontynuować, a nawet chciałbym kontynuować – sprawia mi to ogromną frajdę. (Szczególnie podoba mi się warunek (f), który dowodzi, że dualizm jest prawdziwy. Zakładam jednak, że absurdalność myślenia, iż możemy rozstrzygać spory filozoficzne, odwołując się do Merriam-Webster, jest dla wszystkich oczywista. Pytanie, czy zwierzęta są osobami, nie jest tym, które można odrzucić, po prostu zaglądając do słownika i zauważając, że osoba jest zdefiniowana jako „istota ludzka” czyli jako coś, czym zwierzęta nie są. Niemniej jednak, jeśli nie możemy odrzucić tego pytania, po prostu odwołując się do zwyczaju językowego, może zamiast tego moglibyśmy odwołać się do zdrowego rozsądku? Nie jestem pewien. W koncepcji, w myśl której zwierzęta miałyby być osobami, jest coś głęboko sprzecznego z naszą intuicją i zdrowym rozsądkiem. Słyszałem to wiele razy. Ale w rzeczywistości myślę, że to twierdzenie o sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem jest po prostu fałszywe. Zdrowy rozsądek to o wiele więcej niż mogłoby się wydawać. W rzeczywistości zdrowy rozsądek, wspomagany odrobiną wyobraźni, bez trudu odróżnia kategorię człowieka od kategorii osoby. W znacznym stopniu wynika to z diety najwyższej jakości filmów i seriali science-fiction, na których większość z nas się wychowała. Spock nie jest człowiekiem, ale z pewnością jest osobą. Ależ on jest w połowie człowiekiem! - powiadasz? Ok! Ale Worf nie jest ani trochę człowiekiem - jest w całości Klingonem - a nadal jest osobą. Również Yoda z „gwiezdnych wojen” nie jest człowiekiem, ale wciąż jest osobą. Jabba the Hutt też jest osobą. Nawet wyjątkowo irytujący Jar Jar Binks (w tym samym filmie przedstawiciel rasy gungańskiej z jego ojczystej planety Naboo) jest osobą. Możesz na to powiedzieć, że wszystkie te postacie, jeśli nie są ludźmi, to są przynajmniej w przybliżeniu humanoidalne. Nie możesz być osobą, jeśli nie jesteś w przybliżeniu humanoidalny. Dobrze, a co z bohaterami Sekretnego życia zwierząt domowych. To świetny film, prawda? Gdyby istniały - przypuszczalnie nie istnieją, ale gdyby istniały - psy, koty, chomiki, ptaki, węże i tak dalej, które miałyby życie umysłowe takie jak przedstawione w tym filmie, to trudno byłoby odmówić im statusu osoby. Rzecz w tym, że jeśli chodzi o ich życie psychiczne, to są one takie same jak my - ożywione tymi samymi myślami, marzeniami, nadziejami, lękami i głupotami co my. A jeśli my jesteśmy osobami, to jakże one mogłyby nie być osobami? Idea, w myśl której to, czy coś jest osobą, czy nie, jest kwestią jego życia umysłowego, a nie wyglądu fizycznego, jest tak samo częścią zdrowego rozsądku, jak wszystko to, co zostało ujęte w Merriam-Webster. Możemy myśleć o tych fikcyjnych postaciach jako o swoistym dowodzie na słuszność naszej koncepcji: demonstracji możliwości istnienia osób, które nie są ludźmi. Kiedy już zgodzimy się na tę możliwość, pozostaje tylko pytanie o rzeczywistość. Mogą istnieć nie-ludzkie osoby, ale czy rzeczywiście istnieją? W tym eseju będę dowodzić, że owszem, istnieją, i że według wszelkiego prawdopodobieństwa, jest ich mnóstwo.

Ze zdrowym rozsądkiem jest tak, że jest on wybitnie podatny na zniekształcenie przez (bez wątpienia) niesympatyczne działania filozofów. Te fikcyjne przypadki w rzeczywistości jedynie wzmacniają rozróżnienie dokonane przez siedemnastowiecznego angielskiego filozofa Johna Locke'a. Odróżnił on kategorię istoty ludzkiej od kategorii osoby. Kategoria istoty ludzkiej jest kategorią biologiczną: tym, co czyni jednostkę istotą ludzką, jest posiadanie określonego genotypu, a więc zazwyczaj także posiadanie wynikającego z niego fenotypu (choć Locke, żyjący prawie dwieście lat przed Gregory Mendlem, nie ujął tej idei dokładnie w tych słowach). Kategorię osoby natomiast Locke zdefiniował (to definicja, której, jak przewiduję, do końca tej książki będziesz miał serdecznie dość) jako „myślącą i inteligentną istotę, która ma rozum i zdolność refleksji, i może uważać się za tę samą myślącą istotę w różnych czasach i miejscach, co jest możliwe dzięki świadomości, która jest nierozerwalnie związana z myśleniem i wydaje się jej niezbędna. Niemożliwe jest postrzeganie bez postrzegania, że się postrzega”.2 Kategoria człowieka jest kategorią biologiczną, ale kategoria osoby jest kategorią psychologiczną, która obejmuje świadomość, myśl, inteligencję, rozum, refleksję i zdolność do „uważania się” za tę samą istotę myślącą w różnych miejscach i w różnym czasie. Większość ludzi jest również osobami w tym sensie; większość, ale nie wszyscy. Niektórzy ludzie np. z poważnym i trwałym uszkodzeniem mózgu, nie kwalifikowaliby się. A jak wiemy ze Star Treka, Wojen gwiezdnych i Sekretnego życia zwierzaków domowych, nie wszystkie osoby muszą być koniecznie ludźmi (nawet jeśli wszystkie rzeczywiste osoby ludźmi).

Definicja Locke’a jest - jak zobaczymy później - daleka od doskonałości. Będę do niej wracał wielokrotnie w tym tekście, objaśniając ją, udoskonalając, rozszerzając i czyniąc ją, krok po kroku, lepiej uzasadnioną. Pomijając udoskonalenia, ogólna neolockeańska koncepcja osoby jako bytu psychologicznego stanowi założenie przewodnie i temat organizujący tego teksu, a argumenty, które przedstawiam, będą rozwijane w oparciu o to założenie. Nie zadowoli to wszystkich. W opozycji do Locke'a istnieje tradycja myślenia o osobach w kategoriach cielesnych, a nie psychologicznych. Na przykład zgodnie z tym, co znane jest jako animalizm, nikt z nas nie jest bytem psychologicznym, ale po prostu ludzkim zwierzęciem, organizmem z gatunku Homo sapiens.3 Ja jednak pominę pozapsychologiczne koncepcje osoby, a uczynię to z dwóch powodów. Po pierwsze, animalizm - najbardziej wpływowa ostatnio wersja niepsychologicznej koncepcji osób - nie rozstrzyga, czym w ogóle są osoby. Twierdzi tylko, że my, ludzie, jesteśmy zwierzętami, bo mamy cechy charakterystyczne dla zwierząt. Ale animalizm jest doskonale kompatybilny z2 3 istnieniem osób nie-ludzkich Jeśli osoba nie-ludzka miałaby istnieć, byłaby organizmem konkretnego gatunku - Pan troglodytes, Canis familiaris, czy cokolwiek innego. Animalistów, ogólnie rzecz biorąc, nie interesują takie sprawy. Po drugie, cielesne koncepcje osób, takie jak animalizm, wydają się być znacznie mniej wrogie idei, że zwierzęta są osobami. Zwierzęta mają w końcu ciała, a jeśli to ciało, a nie życie psychiczne, definiuje osobę, nie ma zasadniczo powodu, dla którego zwierzęta nie mogłyby być osobami.

Podstawowy sprzeciw wobec idei, że zwierzęta są osobami, będzie pochodził z psychologicznych koncepcji osoby. Może się to wydawać dziwne, biorąc pod uwagę, że wykorzystałem koncepcję psychologiczną do przeprowadzenia dowodu z koncepcji wykazania możliwości istnienia osób, które nie są ludźmi. Ale możliwość to jedno, a rzeczywistość całkiem co innego. Psychologiczna koncepcja Locke'a zawiera serię wymagań, które musiałoby spełnić każde zwierzę, aby mogło być uznane za osobę. I - historycznie rzecz biorąc - niemal powszechny konsensus był taki, że żadne zwierzę nie spełnia tych wymagań. Podczas gdy psy w Sekretnym życiu zwierzaków mogą spełniać warunki psychologiczne wymagane do bycia osobą, większość ludzi uważa, że żaden prawdziwy (tj. rzeczywisty) pies tego nie robi. Strategia tego eseju polega na założeniu najmniej dogodnej koncepcji osoby - przyjęcie innej byłoby posądzeniem o oszustwo - a następnie argumentowaniu, że zwierzęta można lub wręcz trzeba uznać za osoby. Najmniej wygodną dostępną koncepcją osoby jest koncepcja psychologiczna. Muszę przyznać się do pewnej instynktownej sympatii dla neolockeańskiej, psychologicznej koncepcji osób. Ale, przynajmniej w tym przypadku, moje neolockeańskie instynkty ładnie łączą się z dialektyczną koniecznością.4

  1. Osoby prawne

Twierdzenie, że zwierzęta są osobami - lub, w istocie, że cokolwiek jest osobą - jest wieloznaczne. W tej części rozpoczynam usuwanie tych dwuznaczności w celu właściwego zidentyfikowania twierdzenia, którego będę bronił. Pierwsze źródło niejednoznaczności polega na tym, że pojęcie osoby może być rozumiane na co najmniej trzy sposoby: prawny, moralny i metafizyczny. Pierwszym zadaniem jest rozróżnienie tych trzech sensów osoby.

Jednostka kwalifikuje się jako osoba prawna wtedy (i tylko wtedy), gdy jej status jako taki jest zapisany w prawie. To, czy tak jest, nie jest z konieczności kwestią całkowicie pryncypialną. Prawo nie przyznaje nadrzędnego autorytetu logice czy spójności. To, czy prawo chce, czy nie chce uznać jednostkę za osobę, zależy częściowo, ale zasadniczo, od zmienności historii społecznej i prawnej. Jak ujął to amerykański jurysta Oliver Wendell Holmes Jr. w strofie otwierającej jego The Common Law:

O tym, jak prawo funkcjonuje w praktyce nie decyduje logika, lecz doświadczenie. Odczuwalne potrzeby czasu, dominujące teorie moralne i polityczne, intuicje polityki publicznej, jawne lub nieświadome, a nawet uprzedzenia, które sędziowie dzielą ze swoimi współobywatelami, miały znacznie więcej do zrobienia niż sylogizm w określaniu zasad, według których ludzie powinni być rządzeni. Prawo zawiera historię rozwoju narodu na przestrzeni wielu wieków i nie można się nim zajmować tak, jakby zawierało jedynie aksjomaty, i twierdzenia podręcznika matematyki.5

Wszystkie te czynniki - odczuwane potrzeby, dominujące teorie moralne i polityczne, intuicje polityki publicznej, uprzedzenia - będą decydować o tym, kto i/lub co będzie zaliczany do osób prawnych. Wyniki są dość zaskakujące. Podczas gdy paradygmatycznym przypadkiem osoby prawnej jest nadal, być może, normalna (cokolwiek to jest), dorosła istota ludzka, nie trzeba być ani człowiekiem, ani nawet żywym, by kwalifikować się jako osoba prawna. Nierzadko sądy amerykańskie rozszerzają prawa do osobowości na nieczujące, nieożywione podmioty, takie jak korporacje, gminy, a nawet statki.6 Z drugiej strony, jednostki, które są wyraźnie zarówno żywe, jak i ludzkie, często mają trudniej, aby wykazać swoje kwalifikacje do bycia osobą. Amerykańska historia prawna pełna jest sporów o to, czy niewolnicy, kobiety, dzieci i rdzenni Amerykanie mogą być uznani za osoby prawne. Funkcjonowanie prawa w istocie nie ma nic wspólnego z logiką.7

Po tym, jak w końcu - trzeba przyznać, że z niestosowną ilością opóźnień - opowiedziano się za niewolnikami, kobietami, dziećmi i rdzennymi Amerykanami, debata prawna przeniosła się na zwierzęta. Powodem, dla którego tego rodzaju debaty są możliwe, a wręcz nieuniknione, jest to, że prawo nigdy nie jest po prostu tym, co jest wydrukowane czarno na białym. Ustawy zawsze wymagają interpretacji, a ich implikacje mogą pozostać nierozpoznane. Rozważmy, na przykład, przypadek (wspomnianego wcześniej) Tommy'ego. Tommy jest szympansem - i to dość znanym: wystąpił u boku Matthew Brodericka w filmie (1987) Projekt X. W ostatnich latach życia Tommy został zmuszony do egzystowania w izolacji, w małej szopie, na terenie sklepu z używanymi samochodami w Gloversville, w stanie Nowy Jork. Pod koniec 2013 roku organizacja Nonhuman Rights Project (NhRP) złożyła w imieniu Tommy'ego wniosek o writ of habeas corpus. Habeas corpus Jest to starożytny instrument prawny, którego funkcją jest zapewnienie wszystkim „osobom prawnym” ochrony przed niesprawiedliwym uwięzieniem. W przypadku przyznania, zatem, writ of habeas corpus ustanowiłby status Tommy'ego jako osoby prawnej. W 2015 roku sędzia Karen K. Peters z nowojorskiego Third Department Appellate court orzekła jednak, że szympansy nie mogą być osobami prawnymi, ponieważ „nie mogą mieć żadnych obowiązków prawnych, poddać się odpowiedzialności społecznej ani być pociągnięte do odpowiedzialności prawnej za swoje działania”. Przynajmniej dla postronnego obserwatora orzeczenie to wydaje się zapierać dech w piersiach swoją naiwnością. Bycie osobą prawną oznacza zasadniczo posiadanie pewnych praw - takich jak prawo do nieuzasadnionego pozbawienia wolności - w świetle prawa. Orzeczenie w sprawie Peters w efekcie ogranicza osobowość prawną do tego, co możemy nazwać osobami prawnymi - jednostkami, które mogą ponosić obowiązki prawne, przyjmować odpowiedzialność prawną i ponosić odpowiedzialność prawną za swoje działania. Oznacza to, że duża część populacji ludzkiej nie jest osobami prawnymi - w tym dzieci, osoby niepełnosprawne intelektualnie, starcy i tak dalej. Jednostki z tych kategorii, zgodnie z orzeczeniem Peters, nie miałyby praw osób.

Podobne zamieszanie można czasem znaleźć w sferze moralności, a nie legislacji. Istnieje pewien mem, na który niektórzy wydają się wyjątkowo podatni - często ujmowany w sloganie „nie ma praw bez odpowiedzialności”. Mem ten myli agentów moralnych i pacjentów moralnych. Agent moralny to osoba, która rozumie, że ma obowiązki i jakie to są obowiązki, i może być pociągnięta do odpowiedzialności, jeśli ich nie wypełni. Pacjent moralny, z drugiej strony, to jednostka zasługująca na moralną uwagę: jednostka, którą powinieneś, z moralnego punktu widzenia, wziąć pod uwagę, gdy robisz coś, co może naruszyć jej dobro. Twierdzenie, że osoba nie może mieć praw, jeśli nie ma również obowiązków, jest w efekcie twierdzeniem, że osoba nie może być moralnym pacjentem, jeśli nie jest również moralnym agentem. Zgodnie z tym poglądem nie mielibyśmy żadnych moralnych zobowiązań wobec dzieci, osób upośledzonych intelektualnie, osób w podeszłym wieku i tak dalej. To jest pogląd. Ale, pomijając psychopatów, wątpliwe jest, by miał on wielu zwolenników.

Hasło „nie ma praw bez obowiązków” – najwyraźniej ożywiające orzeczenie Peters - jest jednym z tych, które w ostatnich dekadach dość szeroko wniknęły do powszechnej świadomości. Nie wytrzymuje jednak poważnej analizy. Niestety, skutki tej niemożliwej do obrony idei są wciąż odczuwalne. W dwóch kolejnych decyzjach sędzia Sądu Najwyższego Manhattanu Barbara Jaffe odrzuciła petycje o habeas corpus dla innych zniewolonych małp, Herkulesa, Leo i Kiko, a także drugą petycję o habeas corpus dla Tommy'ego, w dużej mierze na tej podstawie, że była związana decyzją Peters.

  1. Osoby moralne

Cechą charakterystyczną moralnej koncepcji osoby jest to, że definiuje osobę w kategoriach moralnych. Prosta - i raczej niewymagająca - wersja tej koncepcji definiowałaby po prostu osobę moralną przez analogię do osoby prawnej. Oznacza to, że zgodnie z tą niewymagającą koncepcją osoba moralna jest po prostu jednostką, która jest godna pewnego rodzaju moralnych względów lub traktowania. Ta prosta koncepcja wydaje się niezadowalająca, ponieważ nie wyjaśnia, dlaczego jednostka miałaby być godna tego rodzaju względów. To, że jednostka jest godna moralnych względów, nie wydaje się być ewidentnym faktem dotyczącym tej jednostki, ale raczej wynikałoby z posiadania przez nią pewnych innych cech. Bardziej wymagająca koncepcja osoby moralnej wiązałaby moralną osobowość z posiadaniem pewnych specyficznych moralnie istotnych lub rzekomo moralnie istotnych cech osoby. Na przykład Tom Beauchamp charakteryzuje osobę moralną jako jednostkę, która jest (1) zdolna do wydawania sądów moralnych na temat słuszności i niesłuszności działań oraz (2) posiada motywy, które mogą być oceniane moralnie.8 Bycie osobą moralną wymaga zarówno posiadania moralnych motywacji, jak i zdolności do moralnego osądu.

Jedną z ważnych konsekwencji koncepcji Beauchampa dotyczącej osobowości moralnej jest to, że wbija ona klin pomiędzy taką osobowość a to, co znane jest jako etyczna rozważność: pierwsza nie jest koniecznym warunkiem drugiej. Coś jest moralnie znaczące, jeśli jest godne moralnego rozważenia. Nie można jednak zakładać, że osoby moralne, w tym sensie, są jedynymi rzeczami godnymi moralnej uwagi. Na przykład małe dzieci nie są osobami moralnymi w sensie Beauchampa. Jednak dziwne - i niepokojące - byłoby stwierdzenie, że dzieci nie zasługują na moralną uwagę: że w efekcie nie mamy wobec nich żadnych moralnych zobowiązań.9 Zasadniczo definicja Beauchampa zrównuje osoby moralne z agentami moralnymi, gdzie agent moralny to coś, co działa z powodów moralnych i może być moralnie ocenione - pochwalone lub obwinione, w szerokim rozumieniu - za to, co robi. Możemy zdefiniować osoby moralne w ten sposób, jeśli chcemy, ale musimy wtedy uważać, by nie myśleć, że tylko osoby moralne są moralnymi pacjentami, gdzie ten ostatni jest definiowany jako coś, co jest godne moralnej uwagi. W ten sposób pogląd Beauchampa wbija także kolejny klin pomiędzy niewymagającymi i wymagającymi koncepcjami osoby moralnej. Ta pierwsza utożsamia osobowość moralną z moralną rozważnością. Wymagająca koncepcja, w formie popieranej przez Beauchampa, utożsamia moralną osobowość z moralną sprawczością. Nie będę się dalej zajmował tymi kwestiami, ponieważ ten moralny sens osoby nie jest przedmiotem tego eseju

  1. Osoby metafizyczne

Ani prawny, ani moralny sens osoby nie są głównymi tematami tego eseju. Zamierzam zająć się tym, co określamy jako osoba metafizyczna. Michael Tooley zauważa: „Wydaje się wskazane traktowanie terminu osoba jako terminu czysto opisowego, a nie takiego, którego definicja obejmuje pojęcia moralne. Wydaje się bowiem, że w ten właśnie sposób termin osoba jest zwykle interpretowany”.10 Wybór sformułowania jest, być może, nieprzemyślany: termin „metafizyczny” może sugerować jakiś tajemniczy temat lub badanie, sprzeczne z badaniem naukowym. Wręcz przeciwnie: stosuję termin „metafizyczny” w jego standardowym filozoficznym użyciu, oznaczającym, z grubsza, „odnoszący się do tego, czym coś jest”. Beauchamp, od którego dokooptowałem wyrażenie „osoba metafizyczna”, bardzo ładnie ujmuje ogólną ideę: „Tak jak ja to rozróżniam, metafizyczna osobowość składa się w całości z zestawu wyróżniających osobę właściwości psychologicznych, takich jak: intencjonalność, samoświadomość, wolna wola, nabywanie języka, odbieranie bólu i emocji. Celem metafizycznym jest zidentyfikowanie zestawu właściwości psychologicznych posiadanych przez wszystkie i tylko osoby”.11 Beauchamp zakłada, że własności, o których mowa, będą psychologiczne, i jest to założenie powszechne (choć nie obowiązkowe). Jakie to mogą być własności psychologiczne - i czy tylko własności psychologiczne są istotne - jest oczywiście przedmiotem sporu. Obecnie jednak interesuje mnie jedynie ogólna idea osoby metafizycznej. Jednostka kwalifikuje się jako osoba metafizyczna wtedy i tylko wtedy, gdy posiada pewne niemoralne, pozaprawne cechy, które nadają jej status osoby. Co istotne, dana jednostka będzie posiadała te cechy niezależnie od tego, czy zostanie jej przyznany status osoby w prawie i/lub czy zostanie uznana za posiadającą określony, wyróżniający ją status moralny.12

Twierdząc, że skupię się raczej na metafizycznym sensie osób niż na jego moralnych i prawnych odpowiednikach, nie chcę sprawiać wrażenia, że nie ma między nimi interesujących związków. Te trzy koncepcje są odrębne, ale nie niepowiązane. Gdybyśmy wszyscy zgodzili się, że jakaś nieludzka jednostka - na przykład szympans Tommy - jest osobą w sensie metafizycznym, miałoby to (lub mogłoby mieć) ważne implikacje moralne: implikacje dotyczące rodzaju rozważań lub traktowania, jakie jest jej należne. A w ramach ograniczeń określonych przez Holmesa, może to mieć również ważne konsekwencje prawne. Jeśli zostanie powszechnie zaakceptowana, metafizyczny status zwierząt jako osób może również ostatecznie wpłynąć na prawny status zwierząt jako osób, a akceptacja ta stanie się, jak to ujął Holmes, jedną z „odczuwanych konieczności, intuicji (jawnych lub nieświadomych) lub uprzedzeń”, które kształtują naszą prawną koncepcję zwierząt. Metafizyczny status zwierząt jako osób może zatem z pewnością mieć moralne i prawne implikacje. Ale implikacje te będą raczej następstwami faktu, że zwierzęta są osobami, niż konstytutywnymi cechami tego, czym jest dla zwierzęcia bycie osobą. Głównym przedmiotem mojego zainteresowania w tym eseju jest metafizyczna koncepcja osoby. Będę dowodził, że przynajmniej niektóre zwierzęta - a najprawdopodobniej wiele z nich – są osobami w sensie metafizycznym.

Koniec części 1



1 Merriam-Webster, w tym miejscu, bardzo przypomina Sartre'owski (1943/1957) „dowód ontologiczny” rzeczywistości niementalnej, przeprowadzony w sekcji Wstęp do Bycia i nicości. Świadomość (rzeczywistość mentalna) może istnieć tylko jako skierowanie ku rzeczom, którymi nie jest. Istnienie świadomości jest więc wystarczającym dowodem na istnienie rzeczywistości niementalnej. Sartre scharakteryzował swoje stanowisko, dość rozsądnie, jako „radykalne odwrócenie idealizmu”. Czy jest to wskazanie na radykalne egzystencjalistyczne/eksternalistyczne wychylenia Merriam-Webster? Prawdopodobnie nie: patrz definicja (d).

2 John Locke (1689/1979), Księga 2, rozdział 27, s. 188.

3 Patrz Eric Olson (1997) i Paul Snowdon (2014)

4 Strategia ta kontrastuje ze strategią Elisy Aaltoli (2008), której celem jest określenie, która koncepcja osoby jest najbardziej przyjazna dla idei, że zwierzęta mogą być osobami. Określa ją mianem "interaktywnej" koncepcji osobowości. W projekcie Aaltoli nie ma oczywiście nic złego. Zasadniczo jej strategia polega na argumentowaniu, że istnieje sposób myślenia o osobach, na podstawie którego niektóre zwierzęta mogą się do nich zaliczać. Ale moje podejście jest inne. Spróbuję pokazać, że nawet w przypadku wysoce niekorzystnych koncepcji osobowości - racjonalistycznych, indywidualistycznych, logocentrycznych, (proszę wstawić swoje preferowane "ic") - zwierzęta wciąż mogą kwalifikować się jako osoby.

5 Oliver Wendell Holmes Jr (1881), s. 1.

6 Kiedy Mitt Romney powiedział: "Korporacje to ludzie, mój przyjacielu", prawdopodobnie zamierzał potraktować to stwierdzenie całkiem dosłownie. Prawo, jak się wydaje, jest po jego stronie, nawet jeśli elektorat w 2012 roku nie był.

7 Porównaj: Sir Edward Coke, "Reason is the life of the law", (1628) s. 97b. Wydaje się, że nie. Zakładam, że początkowa strofa Holmesa była aluzją do tego.

8 Beauchamp (1999)

9 Jak widzieliśmy, jest to w efekcie moralny analog błędu popełnionego przez Justice Peters, kiedy wiązała osobowość prawną z posiadaniem obowiązków społecznych. Zob. sekcja 2.

10 Tooley (1983), s. 51

11 Beauchamp (1999) s. 9.

12 Oczywiście to, czy jednostka jest osobą moralną lub prawną, zależy również od posiadania przez nią pewnych cech niemoralnych, pozaprawnych. Ale w tym przypadku nadają one jednostce status osoby moralnej lub prawnej tylko w powiązaniu z zasadami moralnymi lub statutami prawnymi i prawną interpretacją tych statutów. Nie ma echa tej zależności w przypadku osoby metafizycznej. Moje podziękowania dla Davida DeGrazia za umożliwienie mi wyjaśnienia tej kwestii.


Mark Rowlands - filozof i pisarz (ur. w 1962 w Newport, w Walii). Doktoryzował się na Uniwersytecie Oxfordzkim, wykładał na uczelniach w USA, Anglii i Irlandii. Interesuje się szczególnie filozofią umysłu. Autor wielu prac filozoficznych oraz fascynujących powieści :The Body in Mind: Understanding Cognitive Processes, The Nature of Consciousness, Animal Rights: A Philosophical Defence, Externalism: Putting Mind and World Back Together Again, The New Science of the Mind, Can Animals be Moral?, The Philosopher at the End of the Universe, Sci-Phi: Philosophy from Socrates to Schwarzenegger, Everything I Know I Learned From TV: Philosophy for the Unrepentant Couch Potato, The Philosopher and the Wolf.








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"