Michael Schmidt-Salomon
POZA DOBREM I ZŁEM
WSTĘP
Idea zła to czysty absurd, jednak silnie zakorzeniony w naszych umysłach.
Gdy przyjrzymy się jej dokładnie, rozpoznamy wyraźnie, że złych i
dobrych ludzi nie ma tak samo jak złych czy dobrych kotów, słoni,
dżdżownic czy delfinów.
Kiedy
przed ponad trzynastu laty na jednej z konferencji filozoficznych
przedstawiłem tę dosyć odważną tezę, wprawiłem publiczność w
osłupienie. Filozoficznie obyte audytorium, przed którym wygłaszałem
referat, w znacznej mierze uwolnione od Boga i szatana, najwidoczniej
wciąż odczuwało silne przywiązanie do konieczności rozróżniania
między dobrem a złem.
Tak
więc moje argumenty przeciw „zasadzie moralnej winy”
spotkały się z wielkim oporem – zwłaszcza po wygłoszeniu przeze
mnie tezy, że również Hitler i Stalin nie stanęli po stronie „zła”
z „wolnej woli”. Stwierdzenie, że obaj dyktatorzy, bądź
co bądź odpowiedzialni za rzeź dokonaną na milionach ludzi,
ostatecznie mogli czynić jedynie to, co w wyniku tragicznego
splotu ich życiowych doświadczeń czynić musieli, było dla
większości słuchaczy odrażającą ideą, którą z oburzeniem odrzucali.
„Dokąd doprowadziłoby nas moralne usprawiedliwianie takich
bestii?” Podobne
reakcje są zrozumiałe. Nasze mózgi były przez setki lat programowane
w oparciu o zasady „zbrodni i kary” oraz „dobra i
zła”. Wielu ludzi nie potrafi nawet pomyśleć, że możliwa byłaby
również zupełnie inna percepcja świata. Próby kwestionowania takich
wzorców myślowych niosą ze sobą duże niebezpieczeństwo bycia
niezrozumianym. Łatwo zostać oskarżonym o usprawiedliwianie zbrodni
Hitlera czy innych dyktatorów. Tak było podczas mojego odczytu przed
trzynastu laty i obawiam się, że tego typu błędne interpretacje będą
towarzyszyły także wydaniu niniejszej książki.
To,
że mimo wyżej opisanego niebezpieczeństwa podejmuję kolejną już próbę
naszkicowania przyjaznej człowiekowi filozofii wykraczającej poza
dobro i zło, można uznać za wyraz zwykłego uporu. Jednak przez
lata ugruntowało się we mnie przekonanie, że naszym najlepszym
wyborem byłoby konsekwentne odżegnanie się od moralnego trójkąta
wina–pokuta–kara. Dla Nietzschego było ono wręcz
wyznacznikiem „największego z postępów”1.
Diagnoza „filozofa używającego młotka” była, mimo całej
jego skłonności do przesadzania, w tym wypadku niezwykle trafna –
nie ulega bowiem wątpliwości, że rezygnacja z przestarzałych
wyobrażeń moralnych zmieniłaby radykalnie nasz stosunek do świata,
gdyż to one uczyniły z nas istoty chore i niezdolne do konfrontacji z
krytyką, zrobiły z nas egoistów i głupców. Wykraczając
poza dobro i zło, nie tracimy nic, bez czego nie moglibyśmy się
spokojnie obejść. Tradycyjny schemat dobro versus zło nie
okazał się bowiem dotąd w najmniejszym stopniu pomocny w walce o
bardziej humanitarne społeczeństwo. Wręcz przeciwnie! Za maską
moralności zawsze ukrywał się ślepy odruch zemsty. To właśnie
przypisywanie „obcym”, „odszczepieńcom” czy
„przeciwnikom” stygmatu zła wyzwalało eskalację przemocy,
której krwawy ślad znaczy historię ludzkości. Jedno
z podstawowych założeń książki Poza dobrem i złem wynika z
przekonania, że uwolnienie się od tych archaicznych wzorców myślowych
nie tylko umocniłoby nas w sensie etycznym, lecz także
pomogłoby przyjąć bardziej przyjazną postawę wobec życia. Taka zmiana
perspektywy uczyniłaby spojrzenie człowieka zarówno na siebie samego,
jak i na swego bliźniego mniej napiętym i – co ważne –
miałaby ponadto „wymiar duchowy”, gdyż „zbawienia
ode złego”, o które wierzący dzień w dzień błagają w swoich
modłach, dostarczałaby nam bez dodatkowych opłat. Do
osiągnięcia tego „zbawienia” nie potrzeba żadnej bożej
łaski ani wsparcia z góry, wystarczy jedynie zrewidować nasze
założenia na temat rzeczywistości. Jeżeli
pogląd ten wywołuje u czytelnika pewne wątpliwości, to lepiej być nie
może! Sam też byłbym wyjątkowo czujny, czytając tekst zawierający
tego typu recepty na zbawienie świata. Zapewniam jednak, że nie mam
najmniejszego zamiaru zakładać nowej religii. Jako filozof o
krytyczno-racjonalnym ukierunkowaniu2 daleki jestem od
dawania nieweryfikowalnych obietnic. Nie zamierzam więc mamić nikogo
wizją ostatecznego rozwiązania wszelkich problemów ludzkiej
egzystencji dzięki zastosowaniu się do takiej czy innej „prawdy”. Zatem
moja obietnica wybawienia od złego nie oznacza bynajmniej
uwolnienia od wszystkich nieszczęść naszego bytu. „Raju na
ziemi” nie będziemy mieć naturalnie także po filozoficznym
rozstaniu się z ideą dobra i zła. Ból, cierpienie i śmierć pozostaną
stałymi towarzyszami naszej wędrówki. Możemy jednak nauczyć się
innego podejścia do przeciwności losu – rozsądniejszego, z
większym dystansem i dużą dawką humoru. Paradoksalnie
pomocne mogą się w tym okazać wyniki badań współczesnych nauk
ścisłych, które wielu napawają niepokojem. Jestem przekonany –
także w wyniku własnych doświadczeń – że wykorzystanie
naukowego potencjału w celu pozbycia się iluzorycznego balastu, jaki
taszczymy ze sobą po wybojach losu, pomoże nam w wypracowaniu
alternatywnego, pogodnego i zdystansowanego stosunku do życia –
„nowej lekkości bytu”. Co
się pod tym pojęciem kryje, wyjaśnię krok po kroku w ramach
niniejszej książki. Na początek zdradzę jedynie, że jest to podejście
pozwalające uniknąć wielu negatywnych emocji – lęków,
kompleksów, mściwości czy gigantomanii – obciążających nas
zarówno jako jednostki, jak i we wzajemnych stosunkach z innymi.
Wszystkich, którzy uważają to za niemożliwe, zapraszam do dalszej
lektury! Zanim
jednak zajmiemy się tą „nową lekkością bytu”, musimy
odbyć niełatwą podróż po naukowych krainach i przyjrzeć się między
innymi badaniom mózgu, biologii ewolucyjnej, genetyce, socjologii i
psychologii. W kwestiach światopoglądowego przetwarzania wyników
badań tych nauk oddamy również głos filozofom i teologom. W celu
lepszego zilustrowania filozoficznych i naukowych rozważań przytoczę
czasem drobną anegdotę, by ułatwić przyswojenie ich nieraz lekko
abstrakcyjnych treści. Jedna
z tych historyjek będzie pojawiać się częściej. Jest ona swego
rodzaju wątkiem przewodnim książki. Słynna przypowieść z pierwszych
stron tak zwanej Księgi nad księgami – historia Adama i Ewy
oraz owego paskudnego owocu, któremu wedle biblijnej legendy
zawdzięczamy naszą ziemską niedolę…
|