[ Strona główna ]

RACJE

PO NAMYŚLE


Joanna Hańderek

PRZETRWAJĄ NAJSILNIEJSI

Państwo PiS nie ratuje dzieci


W narracji partii rządzącej i Kościoła katolickiego Polska jest krajem ludzi prawych i pobożnych, krajem katolickim i dbającym o tradycję. Raz po raz PiS w sojuszu z Kościołem głosi, że będzie bronić wartości tradycyjnej rodziny, a prezes Kaczyński wykrzykuje z trybuny, że będzie bronić polskich dzieci przed lewactwem i demonem gender. Kolejni ministrowie edukacji postępują jak prezes przykazał, a obecny przeforsował w sejmie ustawę, która całkowicie szkołę podporządkowuje ją „linii partii”. Rządom ministerstwa i kuratorów będą podlegać podstawa programowa, nauczyciele i dyrekcja. Do szkoły nie wślizgną się już edukatorzy seksualni ani inne wraże elementy. Nie będzie więcej psujących młodzież lekcji o prawie i konstytucji. Rządy Czarnka to czasy szkoły katolickiej, wyznaniowej, partyjnej i wstecznej. To również czasy terroru. Boją się nauczyciele i nauczycielki, dyrektorki i dyrektorzy. Wszyscy dobrze wiedzą, że za najmniejsze odstępstwo od linii partii po prostu stracą pracę i nikt się nie zająknie w ich obronie. PiS rządzi; rządzi niepodzielnie!

Partia tak troszczy się o tradycyjne wartości i tradycyjną rodzinę, że podjęła walkę z lewackimi, demoralizatorskimi pomysłami ochrony przed przemocą. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę i Centrum Praw Kobiet nie mogą już liczyć na wsparcie i dotacje z budżetu państwa.

Po co komu telefon zaufania dla dzieci i młodzieży?!

Są w polskim parlamencie ludzie, którzy w biciu i poniżaniu dzieci nie widzą nic złego, o czym świadczy patologiczny przypadek posła Korwina Mikke. Dla większości polityków PiS świętość rodziny polega na tym, że to, co się dzieje w rodzinie, ma tam pozostać. Święta rodzina ma być zamknięta w domowym piekle. Przemoc jest zapisana w DNA tej partii tak samo jak obojętność na cierpienie, to też nie ma się co dziwić, że odmawiają oni wsparcia tym organizacjom, które z przemocą walczą.

Prawo i Sprawiedliwość potrafi się odwrócić od osób z niepełnosprawnością, od kobiet żyjących w stanie zagrożenia życia i od maltretowanych dzieci. Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży to dla wielu z nich ostatnia deska ratunku. Przez kolejne reformy szkolnictwa, przez obecną skrajnie szowinistyczną, pełną nienawiści do Innych politykę ministra Czarnka szkoła stała się wyjątkowo nieprzyjaznym miejscem -

siedliskiem strachu i przemocy!

Prześladowanie, piętnowanie, wyśmiewanie dzieci i młodzieży homoseksualnej, biseksualnej czy transseksualnej, niezrozumienie ich sytuacji, marginalizowanie i odrzucanie, traktowanie jak gorszych, złych tworzy nieustającą, wrogą presję. Młodzież nie ma szans na normalne dojrzewanie, zrozumienie siebie i zaakceptowanie swojej seksualności. Nie dostaje szansy na budowanie zdrowych relacji z innymi. Młodzi ludzie nie mają szansy na normalny rozwój w szkole, która narzuca im przestarzałe wzorce religijnej szkółki rodem z XIX-wiecznego zaścianka. W polskiej szkole przez to, co zafundowało nam polityką nienawiści PiS, króluje kołtuńskie podejście do seksualności, cielesności i własnej tożsamości. Jak dojrzewające osoby, szukające odpowiedzi na to, kim są, mają z tym sobie poradzić? Prób samobójczych i samobójstw jest coraz więcej.

Pandemia od samego początku ujawniła mroczne oblicze rodziny. Przemoc domowa wzrosła czterokrotnie. Przy pierwszym lockdownie nie wprowadzono dodatkowych telefonów zaufania i nie zadbano o wsparcie dla osób doznających przemocy, nie zrobiono nic, by pomóc osobom poszkodowanym. Kobiety, młodzież i dzieci, zamknięte w domu, zostały pozostawione same sobie. Ich cierpienie, ich krzywda, a nawet życie są niczym dla pisowskich ideologów narodowego darwinizmu społecznego.

Przetrwać mają najsilniejsi

Ofiary zostały zamknięte w czterech ścianach domu ze swoimi oprawcami. Kolejne kwarantanny, na które były wysyłane klasy po lockdownie, budowały tylko napięcie i stwarzały okazje, by częściej przebywać w zamknięciu z oprawcą lub oprawczynią (sprawcami przemocy wobec dzieci są również matki, choć znacznie rzadziej). Przemoc doświadczana od najbliższych: od rodziców, członków i członkiń rodziny boli najbardziej, i pozostawia blizny na całe życie. W sytuacji niepewności, ciągłych zmian i innych koszmarnych pomysłów ministrów edukacji dziecko pozostaje samo ze swoimi problemami, uwięzione w koszmarnej spirali przemocy: w rodzinie, w szkole i na ulicy. Nauczycielki i nauczyciele zaszczuci przez politykę nienawiści mają coraz bardziej ograniczone możliwości działania; wielu zwolniło się z pracy, nie mogąc wytrzymać ciągłego upokorzenia i hejtu. Młodzi ludzie zostają sami z nienawiścią, jaką fundują im dorośli. Osoby doznające przemocy w rodzinie pozbawiane są przez PiS kolejnych narzędzi, które mogą im pomóc, a czasem również uratować życie.

Do tego dochodzi kryzys klimatyczny, bagatelizowany przez polityków PiS i niezauważany przez większość dorosłych. To nasza wina - nas dorosłych - że nie widzimy swojej roli w zmianach klimatycznych. To dzieci i młodzież są świadome zmian, jakie już zachodzą; to dzieci i młodzież wykazują ekologiczną wrażliwość, jakiej nam, dorosłym, brakuje. Dzieci i młodzież mają bolesną świadomość, że my dorośli nie robimy nic, żeby dać im szansę na normalne życie, że są skazane na warunki, które mogą w znacznym stopniu uniemożliwić im nie tylko normalne funkcjonowanie, ale i przetrwanie. Średnie temperatury rosną, wybuchają pożary, postępuje pustynnienie i kurczą się zasoby naturalne. Zbliża się wielkie wymieranie: to rzeczywistość młodych ludzi, na którą ich skazujemy i równocześnie uśmiechamy się bezmyślnie, tłumacząc im, że jak dorosną, to zrozumieją, że ważniejsze są inne niż klimat sprawy. Nasza ślepota funduje ich traumę.

I w tej właśnie rzeczywistości ciągłej niepewności, pandemii, kryzysu i polityki nienawiści, PiS przestał finansować telefon zaufania dla dzieci i młodzieży - miejsce, w którym dziecko może usłyszeć przyjazny głos, może porozmawiać, uzyskać wsparcie, dostać nadzieję, że ktoś go jednak uważnie wysłucha. Wedle PiS instytucja ratująca dzieci i młodzież ma zniknąć. A szpitali psychiatrycznych brak. Widać jednak PiS ma ważniejsze sprawy; trwanie przy „korycie plus” zajmuje czas i pieniądze. A dzieci? Nieważne. Dzieci i ryby głosu nie mają! Jeśli dziecko ma problem, niech idzie do księdza. Tylko niech uważa, bo jak się do niego zbliży to ten może nie wytrzymać. Winne będzie dziecko, bo to ono przyłaziło, płakało, opowiadało o swoich problemach. Pokusa nie do odparcia.

PiS może zrobić tylko jedno: może bronić Kościoła. Nie tylko przed dziećmi. Również przed kobietami. Wredne baby krzyczą, atakują, oskarżają. Dlatego PiS nie może wspierać ani Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, ani Centrum Praw Kobiet, ani żadnej innej organizacji zajmującej się sprawami i prawami kobiet, dzieci i osób ze środowisk LGBTQ. PiS musi bronić Kościoła i samego siebie.



1. Wiemy oczywiście, że PiS utworzył przy Rzeczniku Praw Dziecka własny telefon „zaufania” dla dzieci i młodzieży, chyba jednak nikt nie ma wątpliwości, że nie zaufają mu młodzi ludzie w kryzysie psychicznym na tle tożsamości płciowej lub orientacji seksualnej albo na tle przemocy w rodzinie, konfliktów zwianych z lekceważeniem autonomii dorastających dzieci lub na tle różnic światopoglądowych. Co więcej, trudno sobie wyobrazić, żeby rządowi, silnie zideologizowani psycholodzy lub pedagodzy potrafili i chcieli naprawdę rozwiązywać problemy młodych ludzi. To taka sam fikcja jak Trybunał Konstytucyjny i inne, tworzone przez PiS instytucje, których prawdziwym celem jest tylko umacnianie władzy PiS i wpływów narodowokatolickiej ideologii [przyp. red.].







Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"