William Hare
NA CZYM POLEGA OTWARTOŚĆ UMYSŁU?
W całych
dziejach filozofii otwartość umysłu uznawano za cnotę. Wyłania się
ona jako ideał epistemiczny w Sokratejskiej zasadzie prowadzenia
rozumowania do końca, niezależnie od tego, jakie będą jego konkluzje.
Ten nierozerwalny związek między dociekaniem filozoficznym a
otwartością umysłu jest zupełnie naturalny. Filozofia rozkwita, gdy
rozwijane są krytycznie badane argumentacje, zanika zaś, gdy
argumenty są ignorowane lub nie dopuszczane do głosu. Na czym jednak
dokładnie polega otwartość umysłu w kształtowaniu przekonań? Ile
czasu, na przykład, powinniśmy poświęcić zbadaniu zasadności poglądu,
że wśród nas są kosmici, albo że możliwe jest jasnowidztwo?
Czy trzeba powstrzymywać się przed odrzuceniem jako absurdu wszelkiej
idei, jeśli wiadomo, że w przeszłości podobne poglądy (o meteorytach,
hipnozie, podróżach kosmicznych itp.) okazywały się błędne?
Czy rozumnie jest żywić wątpliwości nawet co do mocno ugruntowanych
teorii naukowych, ponieważ w przeszłości nauka popełniała błędy? Czy
powinniśmy zawieszać swój sąd w każdej kontrowersyjnej
kwestii, dopóki nie zostanie ona definitywnie rozstrzygnięta?
Czy należy uczyć w szkołach teorii inteligentnego projektu na równi
z teorią ewolucji, aby zapewnić prawo głosu każdej z dwu teorii
konkurencyjnych? Czy powinniśmy poświęcać uwagę plotkom i teoriom
spisku zawsze, gdy nie można wykluczyć ich prawdziwości? Czy ważne
jest, by pamiętać, że maniacy czasem okazują się zapoznanymi
geniuszami? Jak głęboko winniśmy sami wnikać w sprawy, w których
nie jesteśmy ekspertami? Czy należy traktować każdy pogląd jako
zawierający swoją własną prawdę? Czy powinniśmy unikać uznawania
czegokolwiek za pewnik? Czy w ogóle powinniśmy dochodzić do
jakichkolwiek ostatecznych konkluzji?
Pytania tego rodzaju mogą wzbudzać w nas wątpliwości dotyczące
właściwego podejścia do jakiejś nowej kwestii, która nas
zaskakuje lub wywołuje kontrowersje, albo do sprawy, którą po
przemyśleniu uznajemy za mniej oczywistą niż sądziliśmy. Dość często
świadomość, że wszystkie nasze przekonania są niepewne i
prowizoryczne, zderza się z poczuciem, iż niektóre twierdzenia
są nonsensowne i jawnie fałszywe. Czy możemy ufać własnym
przekonaniom, a jednocześnie uniknąć arogancji intelektualnej, która
nie pozwala dopuszczać, że się mylimy? Czy będąc świadomym tego, że
nasze przekonania zawsze pozostaną niepewne, nie musimy dojść do
wniosku, że nie warto ich analizować? Czy można być inteligentnie
krytycznym, nie stając się patologicznie sceptycznym? Wrażliwym na
to, co mówią inni, ale nie łatwowiernym? Krótko mówiąc,
jakim wymogom czynić musi zadość ktoś, kogo mamy nazwać osobą o
otwartym umyśle? Nasuwa się kilka odpowiedzi.
1. Otwartość umysłu zakłada poważne traktowanie idei i rozwiązań
alternatywnych, jeśli nie ma dobrych podstaw do uznania ich za
chybione. W świetle naszych wcześniejszych doświadczeń, dotyczących
danego źródła informacji czy sugestii, w świetle jej kontekstu
lub natury jej samej (na przykład, gdy jest to projekt zbudowania
perpetuum mobile) może być oczywiste, że jeśli w ogóle
warto poświęcić jej uwagę, to tylko po to, by ją zdyskredytować, albo
dowiedzieć się, dlaczego komuś wydawała się ona wiarygodna. Poważna
analiza wartości sugestii alternatywnych wymaga gotowości do
zmodyfikowania lub odrzucenia własnych przekonań, gdy świadectwa
empiryczne oraz poprawne rozumowanie wskazują na ich niewątpliwe
słabości – a więc nie do łatwego porzucania jakiejkolwiek idei
przy pierwszych oznakach kłopotów, które może ona
rodzić. Zdolność i gotowość do przezwyciężania oporów przed
krytycznym przebadania swoich przekonań, albo do podtrzymywania
poglądu, który wydaje się niezgodny z intuicją lub zgoła
niewiarygodny, to cechy, które sprawiają, że otwartość umysłu
jest zarówno trudna, jak i godna podziwu.
2. Otwartość umysłu wymaga czegoś znacznie więcej, niż gotowości do
zaakceptowania nowych idei. Ta popularna lecz bardzo uproszczona
opinia nie uwzględnia potrzeby starannej, krytycznej analizy takich
idei, która stanowi o tym, że umysł otwarty jest umysłem
uczciwym. Krytycyzm bywa czasem interpretowany jako zwykła niechęć do
uznania prawdy; potępia się go wówczas i niesłusznie oskarża o
to, że jest świadectwem zamkniętości umysłu. Oczywiście może się
zdarzyć, że czyjś krytycyzm wyrodzi się w odruch odrzucania
wszystkiego, co nowe, lecz niebezpieczeństwo to nie powinno skłaniać
nikogo do rezygnacji z autentycznej otwartości umysłu na rzecz
bezkrytycznego przyjmowania idei nowych, jest to bowiem zdradliwa
droga do łatwowierności. Uporczywe trzymanie się fałszywego kierunku
wywołuje ślepotę na nowe idee; błąd przeciwny grozi lekkomyślną
akceptacją nonsensów. Otwartość umysłu wymaga umiejętnego
łączenia wrażliwości na nowe idee z poddawaniem ich krytycznej
ocenie.
3. Otwartość umysłu zakłada szczere zaangażowanie w poszukiwanie
prawdy, bez tego bowiem troska o świadectwa empiryczne i argumenty
oraz gotowość do rewidowania własnych poglądów nie służyłaby
żadnemu sensownemu celowi. Niektórzy sądzą błędnie, że
otwartość umysłu implikuje relatywizm, zapewne dlatego, że relatywizm
idzie w parze z postawą indyferencji wobec poglądów
konkurencyjnych. Jeśli jednak relatywizm polega na tym, że wszelkie
poglądy uważane są za jednakowo uprawnione, czy też wszelkie tezy za
równie prawdziwe (ponieważ prawda jest tylko prawdą dla kogoś
lub dla jakiejś grupy ludzi), to ideał umysłu otwartego jest nie do
pogodzenia z relatywizmem. Jeżeli żaden pogląd nie może być lepszy
niż inny, to nie ma powodu, by badać świadectwa empiryczne w celu
zrewidowania swoich przekonań. Otwartość umysłu nie stanowi, rzecz
jasna, gwarancji, że badanie odniesie sukces, ponieważ nawet wnikliwa
i bezstronna refleksja nie zawsze unika błędu; jednakże praktyka
umysłu otwartego (poszukiwanie kontrargumentów, uwzględnianie
nowych idei, próby sfalsyfikowania nawet bardzo przekonujących
teorii, itd.) mocno potwierdza tezę, że w ten sposób zbliżamy
się do prawdy.
4. Ograniczony zakres ludzkiej wiedzy i możliwość popełniania błędów
sprawiają, że otwartość umysłu jest postawą wysoce pożądaną. Nie
wymaga ona jednak, abyśmy każde twierdzenie uważali za wątpliwe;
przejawem przesadnego sceptycyzmu z mojej strony byłoby wahanie się
przed uznaniem zdania: „W tej chwili nie śpię i siedzę tu,
pisząc ten akapit.” Otwartość umysłu wymaga natomiast ogólnej
świadomości epistemologicznego fallibilizmu – świadomości tego,
że czasem się mylimy. Prawda ostateczna jest, jak mówi
Russell, domeną niebios. Prawdy, które pochodzą z naszych
nawet najmocniej ugruntowanych teorii naukowych, sądy wartościujące,
które wypowiadamy w przypadkach kontrowersyjnych, a także
konkluzje wyprowadzane z rozważań nad wszelkimi skomplikowanymi
sprawami, trzeba zawsze traktować jako prowizoryczne. Znaczy to, że
otwartość umysłu jest nieodłączna od cnoty pokory intelektualnej i
skromności epistemicznej.
5. Otwartość umysłu jest nie do pogodzenia z dogmatyczną akceptacją
jakiejkolwiek tezy, wykluczającą refleksję i badanie jako
bezprzedmiotowe na tej podstawie, że w danej sprawie posiadamy już
pewność absolutną; przeciwnie, obejmuje ideał bezstronnego badania
argumentów i świadectw, niezależnie od tego, w jakim kierunku
badanie takie prowadzi. Nie wynika stąd wcale, że otwartość umysłu
wyklucza posiadanie mocnych przekonań; istotny jest sposób, w
jaki żywi się takie przekonania, mianowicie gotowość do zrewidowania
ich w świetle wszelkiej relewantnej krytyki. Nie musimy stale wątpić
w prawdziwość twierdzeń, do których doszliśmy; musimy tylko
być skłonni do zanalizowania własnych i cudzych wątpliwości, gdy się
one pojawią. Innymi słowy, otwartość umysłu nie wyklucza stanowczości
przekonań; wszak można ją pogodzić ze świadomością, że niekiedy coś,
co wydawało się niepodważalne, z czasem okazuje się wątpliwe.
6. Otwartość umysłu wymaga czegoś więcej niż racjonalność czysto
subiektywna. Nie wystarczy, że bierze się pod uwagę to, co osobiście
uważa się za świadectwa słuszności naszego przekonania, gdyż może się
okazać, że mylimy się w kwestii świadectw rzeczywiście relewantnych.
Błąd taki często sprawia, że pomijamy właśnie to, co należało wziąć
pod uwagę, chcąc dociec prawdy. Niedostatki edukacyjne lub zwykłe
nieporozumienia prowadzą czasem do opierania się na wątpliwych
źródłach, bez sięgania do wielu świadectw, które
eksperci w danej dziedzinie uważają za relewantne. Ci, którzy
twierdzą, że nie było Holokaustu, uważają siebie za osoby o otwartych
umysłach, uwzględniające ważne świadectwa, lecz stronniczość i
uprzedzenia skłaniają ich do ufania fałszywym źródłom i nie
pozwalają traktować poważnie rzeczywistych świadectw. Zwolennicy
„naukowego kreacjonizmu” zamykają oczy na odpowiednie
świadectwa geologiczne, gdyż opierają swoje poglądy na źródłach
pozanaukowych, sądząc błędnie, że właśnie te źródła muszą być
podstawą oceny twierdzeń nauki.
7. Skoro otwartość umysłu zakłada uwzględnianie najlepszych
dostępnych świadectw, fakt podziału pracy poznawczej zmusza nas do
odwoływania się w wielu kwestiach do ekspertów, sami bowiem
nigdy nie znaleźlibyśmy na nie odpowiedzi, nie potrafimy nawet
krytycznie ocenić proponowanych odpowiedzi, a niektórych z
nich wręcz nie rozumiemy. W takich przypadkach próba
samodzielnego rozwiązania problemu, a nawet próba dokonania
wyboru między stanowiskami ekspertów, którzy nie
zgadzają się między sobą, wcale nie musi zwiększać szans na
poszerzenie naszej wiedzy. Otwartość umysłu jest do pogodzenia z
uznawaniem za wiarygodne przekonań innych ludzi w sytuacji, gdy nie
ma podstaw do wątpliwości, wymaga jednak unikania łatwowierności, a
zwłaszcza ślepej wiary. Innymi słowy, wymaga od nas, nie będących
ekspertami, monitorowania świadectwa ekspertów najlepiej, jak
potrafimy, zarówno po to, by ustalić wiarygodność
indywidualnych ekspertów, jak i po to, by ocenić względną
wartość poszczególnych ekspertyz konkurencyjnych. Jednym z
ważnych testów wiarygodności jest ustalenie, w jakiej mierze
dany ekspert sam wykazywał otwartość umysłu, gdy dochodził do swoich
konkluzji, a pod tym względem ktoś, kto nie jest ekspertem, często
potrafi ocenić eksperta.
8. Otwartość umysłu nie wymaga, byśmy traktowali każdą ewentualność
jako poważne zagrożenie dla naszych przekonań lub jako powód
do starannego ich przemyślenia. Istnieje różnica między
możliwością, że na nasze konto wpłynął czek, którego szybkie
przesłanie nam zapowiedział niedawno wypróbowany przyjaciel, a
możliwością, że ktoś przekazał na nasze konto milion dolarów,
ponieważ postanowił sprawić nam miłą niespodziankę. Pierwsza
możliwość jest bardzo prawdopodobna, druga, niestety, całkiem
nieprawdopodobna. Otwartość na tę drugą, jako nie dającą się
wykluczyć, i powodowane tym sprawdzanie stanu swojego konta, byłoby
zachowaniem niemądrym. Jeśli każda możliwość traktowana jest jako
równie prawdopodobna i nawet fantastyczne scenariusze brane są
pod uwagę, powaga badania staje się problematyczna, a otwartość
umysłu może prowadzić do łatwowierności. Nie znaczy to jednak, że
osoba o otwartym umyśle nigdy nie powinna traktować poważnie
możliwości mało prawdopodobnej. W sytuacjach życia lub śmierci czasem
nie ma żadnych innych możliwości.
9. Ponieważ nie można szczerze twierdzić, że ma się umysł otwarty na
cudze poglądy, jeśli nie pozwala się rozwijać ich i głosić, lub też
popiera się tłumienie ich, więc jest oczywiste, że otwartość umysłu
wymaga opowiadania się za tolerancją i prawem swobodnego obiegu idei
w społeczeństwie. Jej niezbywalnym warunkiem jest akceptowanie
pluralizmu przekonań i wartości, przyznawanie ludziom prawa (z
pewnymi ograniczeniami, takimi jak krzywdzenie innych) do wyrażania i
obrony swoich poglądów, także niepopularnych, oraz
podkreślanie, że decyzję co do uznania danej idei (a także co do
dalszych badań nad nią) powinny mieć merytoryczne podstawy. Tak więc
otwartość umysłu zakłada szacunek dla nieskrępowanej dyskusji i
debaty, wymaga autentycznego przysłuchiwania się temu, co mają do
powiedzenia inni, a także podtrzymywania nadziei na przyszły postęp w
sprawach, które dziś wydają się niedostępne badaniu.
10. Jeśli otwartość umysłu ma się rozpowszechniać, niezbędna jest
taka koncepcja edukacji i takie podejście do nauczania, które
ukazują wartość tej cnoty intelektualnej. Istotne jest to, by
edukacja nie tylko unikała wszelkich form indoktrynacji, lecz nadto
ułatwiała uczniom rozpoznawanie i opieranie się indoktrynacji oraz
kształtowanie samodzielności sądów. Wymaga to przyswajania im
umiejętności myślenia krytycznego i dyspozycji do praktykowania tej
umiejętności. Te cele edukacji szkolnej muszą znajdować wyraz w takim
podejściu do nauczania, które promuje dyskusję i wysiłek
badawczy uczniów, pobudza ich ciekawość i zainteresowanie,
zachęca do stawiania pytań sondujących wiedzę nauczyciela i skłania
uczniów do szukania świadectw i argumentów, które
uzasadniają ich własne poglądy. Spełniająca te warunki postawa
nauczyciela nie wyklucza jednak zajmowania przezeń stanowiska w
sprawach spornych, ilekroć może on to uczynić w sposób
zachęcający do krytycznej refleksji, unikając autorytarnego
narzucania własnych poglądów.
Krótko mówiąc, otwartość umysłu nie implikuje
okazywania szacunku i gotowości poważnego rozważenia twierdzeń
pseudonauki, tez paranormalnych, negowania Holokaustu i wszelkich
innych nonsensów czy bredni; w świetle naszej najlepszej
wiedzy idee tego rodzaju nie spełniają elementarnych wymogów
krytycyzmu i odrzucanie ich jest wręcz świadectwem otwartości umysłu.
Gdyby jednak, choć to nieprawdopodobne, pojawiły się nowe fakty,
przemawiające na rzecz którejś z takich idei, należałoby ją
ponownie zbadać.
Gdy w edukacji szkolnej traktuje się na równi teorię ewolucji
i teorię tzw. inteligentnego projektu, powstaje fałszywe wrażenie, że
teorie te mają taki sam status, a więc wprowadza się uczniów w
błąd co do tego, czym jest nauka. Uznawanie wszelkich tez za
wyrażające swą własną prawdę (relatywizm poznawczy) polega w gruncie
rzeczy na całkowitym odrzuceniu pojęcia prawdy, a tym samym
zakwestionowaniu sensu myślenia krytycznego. Otwartość umysłu nie
wyklucza traktowania konkluzji, do których się dochodzi, jako
prawomocnych; poprawne rozumowanie może rzeczywiście przynieść taki
rezultat. Jednakże osoba o umyśle otwartym zachowuje gotowość
ponownego rozważenia owych konkluzji w świetle przyszłych świadectw
empirycznych i argumentów, których nie można
przewidzieć.
Przełożyła Barbara Stanosz
Artykuł ten ukazał się
w piśmie Skeptical Inquirer,
tom 33 nr 2 (marzec/kwiecień 2009). Autor jest Kanadyjczykiem,
emerytowanym profesorem wydziału edukacji na Mount Saint Vincent
University w Halifax (Nowa Szkocja).
|