Andrzej Dominiczak

ODCZAROWANIE ŚWIATA


W rewolucyjnej wrzawie, wśród pogróżek, oskarżeń i skandali niesłyszalny stał się w Polsce głos rozumu. Nie myślenia taktycznego, chytrości i przebiegłości – tych mamy pod dostatkiem. Zamilkł intelekt, rozum refleksyjny, zdolny do rzeczowych debat, wnikliwych diagnoz i subtelnych dystynkcji. Niesłyszalne stały się słowa wypowiadane z namysłem.

Polska cierpi na ostry deficyt społecznej racjonalności. Zaostrzył się on i pogłębił pod rządami autorytarnej koalicji, jednak – jak zauważył niedawno Marek Siemek1 – nie zrodził się wczoraj ani przedwczoraj. „Jego źródła – powiada Siemek – sięgają głęboko w przeszłość, a najważniejszym z nich jest niedostatek szeroko rozumianego Oświecenia”.

Czym było Oświecenie? Kant nazwał je wyjściem człowieka z niepełnoletniości, w którą popadł on z własnej winy, z niezdolności do posługiwania się własnym rozumem, której winni jesteśmy wtedy, gdy jej przyczyną nie jest brak rozumu, lecz odwagi do posługiwania się nim bez obcego kierownictwa. Sapere Aude! Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem! – tak według Kanta brzmiało główne hasło Oświecenia.

Jak wejść na drogę do Oświecenia? Czy miał rację myśliciel z Królewca, twierdząc, iż „nie potrzeba do tego nic prócz wolności i to wolności najnieszkodliwszej spośród wszystkiego, co nazwać można wolnością, mianowicie wolności czynienia wszechstronnego, publicznego użytku ze swego rozumu?”

Kant miał rację tylko częściowo. Wolność to nie wszystko, jednak bez niej żaden postęp na drodze do racjonalności społecznej nie jest możliwy. Dlatego wolnemu słowu i wolnej myśli poświęcamy pierwszy odcinek NA TEMAT – stron redagowanych wspólnie przez „Przegląd” i „Sapere Aude” – polską sekcję Center For Inquiry Transnational, organizacji międzynarodowej, dążącej do zwiększenia roli rozumu we wszystkich dziedzinach ludzkiej działalności. Popieramy ją w tym dążeniu, gdyż wiemy, że „wzrost racjonalności, teoretycznej i praktycznej jest warunkiem wszelkiego postępu i poprawy ludzkiego bytu”2. Bez niej nigdy się w Polsce nie dokona owo „odczarowanie świata”, które w osiemnastowiecznej Europie doprowadziło do odrzucenia feudalnej tradycji opartej na przymusie, przemocy i autorytarnym panowaniu.

Polacy nie cenią sobie wolności osobistej, wolnej myśli i wolnego słowa. Pod tym względem, wbrew zapisom konstytucyjnym i deklaracjom politycznym, w praktyce nie różnimy się wiele od Pakistanu, Arabii Saudyjskiej i innych krajów islamskich, które kilka tygodni temu doprowadziły do uchwalenia przez Radę Praw Człowieka ONZ rezolucji wzywającej państwa członkowskie do podjęcia stanowczych kroków na rzecz ochrony religii przed krytyką. IV Rzeczpospolitej wzywać do tłumienia krytyki nie trzeba; ani w sprawie religii, ani w żadnej innej sprawie. W Polsce wolności sprzeciwia się nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, który ostatnio dopatrzył się w tej dziedzinie nadużyć i postanowił zadbać o większą odpowiedzialność za słowo. Na co dzień walczą z nią dewoci z koalicji rządowej, prokuratorzy, prezydenccy dworacy i członkowie „bojówek ojca dyrektora”.

Nie tylko oni jednak! Z wolnym słowem potyczki toczą również księgarze, wydawcy komercyjnych gazet i czasopism, intelektualiści z lewicy i z prawicy, feministki i redaktorzy niszowych pism dla uniwersyteckiej awangardy. Wszyscy niemal. Do opinii publicznej rzadko docierają informacje na ten temat, skąd bowiem – nie znając kulisów rynku medialnego, wydawniczego i rynku sztuki – mielibyśmy wiedzieć, o czym nie piszą gazety, czego nie pokazuje telewizja i jakich wystaw nie organizują galerie. Skąd mielibyśmy wiedzieć, że żadna polska księgarnia nie przyjęła do sprzedaży jedynej książki krytycznej wobec Jana Pawła II, albo że żadna stacja telewizyjna nie pokazała głośnego w świecie, brytyjskiego filmu dokumentalnego, ujawniającego niepokojące fakty na temat politycznej i finansowej działalności Matki Teresy z Kalkuty. Nie wiemy przecież, że istnieją! Zdani na polskie źródła nie dowiemy się, że większość Czeczenów, słusznie czy niesłusznie, woli już raczej pozostać w składzie Federacji Rosyjskiej niż zgodnie z lokalną tradycją dać się porwać dla okupu przez bandę ziomków, ani tego, że po ogłoszeniu wojny z terroryzmem w amerykańskim Pentagonie utworzono Biuro Wpływu Strategicznego, które miało prowadzić kampanie dezinformacji światowej opinii publicznej, o czym trąbiły światowe i milczały polskie media.

Czasem tylko dowiadujemy się o represjach wobec nie dość czujnych artystów lub przeciwnie – o twórcach niepokojąco czujnych, którzy postanawiają powstrzymać się w swoim programie satyrycznym od krytyki prezydenta i jego żony, a pytani przez dziennikarza o przyczyny tej decyzji, pozostawiają tę kwestię domyślności czytelników. Czytelnicy domyślają się bez trudu, nas niepokoi jednak łatwość, z jaką wszyscy godzimy się na tak drastyczne ograniczenia naszej swobody czynienia publicznego użytku ze swojego rozumu. Czy nie chcemy żyć lepiej? Czy nie chcemy poprawy naszego bytu? Czy tylko nie zdajemy sobie sprawy, że poprawa nie jest możliwa bez wzrostu społecznej racjonalności, bez wolnego słowa i wolnej myśli?

1 Marek Siemek, Oświecenie – polskie lekcje nieodrobione, w: Dogmatyzm, rozum, emancypacja, Tradycje Oświecenia we współczesnym społeczeństwie polskim. Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa 2005.

2 Bertrand Russell, Czy ludzie mogą rządzić się rozumem, w: Szkice sceptyczne, Książka i Wiedza, Warszawa 1967.





Towarzystwo Humanistyczne
Humanist Assciation