[ Strona główna ]

RACJE

Numer 8

Kwiecień 2022


Andrzej Lipiński i Wolf Singer

NEUROBIOLOGIA WOLNOŚCI



ANDRZEJ LIPIŃSKI: Gdyby ludzki mózg był tak prosty, że moglibyśmy go zrozumieć, bylibyśmy wtedy tak głupi, że nie zrozumielibyśmy go i tak” – pisze Jostein Gaarder w powieści „Świat Zofii”. A jednak neurobiologia, która jest obecnie jedną z najszybciej rozwijających się dziedzin nauk przyrodniczych, próbuje rozwikłać tę zagadkę, jaką jest mózg…

PROF. WOLF SINGER: Zanim pojawiła się neurobiologia, cała wiedza człowieka o mózgu opierała się na introspekcji, czyli na doświadczeniach z perspektywy pierwszej osoby – na jej subiektywnych przeżyciach, postrzeganiu świata, ocenianiu i podejmowaniu decyzji. Dzieła filozoficzne pełne są różnych teorii na ten temat i od starożytności niewiele się w tej kwestii zmieniło, raz uznawano człowieka za maszynę, to znowu za istotę duchową i zawsze istniała jasna linia podziału między ciałem i duszą. Neurobiologia wychodzi jednak z zupełnie innego założenia – skupia się na badaniu samej substancji mózgu. Bogata wiedza na temat procesów neuronalnych pozwala dziś wysunąć tezę, że podłożem funkcji mentalnych i duchowych oraz wszelkich zjawisk psychicznych są procesy zachodzące w mózgu. Wiadomo już, że zachowania zwierząt mających stosunkowo prosty układ nerwowy można całkowicie wyjaśnić na podstawie funkcji i wzajemnego oddziaływania ich komórek nerwowych. W rozwoju układu nerwowego między tymi prostymi organizmami a człowiekiem nie nastąpił żaden „ontologiczny przeskok” – my mamy jedynie większą ilość tej samej substancji, takie same komórki nerwowe, tworzące wprawdzie nieskończenie bardziej złożone struktury, ale połączone ze sobą w oparciu o te same zasady. Dzięki temu rozwinęliśmy umiejętności, które decydują o zasadniczych różnicach między nami a np. innymi naczelnymi. Nie są to jednak różnice natury ontologicznej, lecz jedynie ilościowe, wynikające z wyższej złożoności struktury naszego mózgu. Ale to właśnie tym różnicom zawdzięczamy rozwój zdolności kognitywnych, które pozwoliły nam uruchomić proces ewolucji kulturowej.

A.L.: Jeszcze 20 lat temu zakładaliśmy, że badanie neuronalnych podstaw świadomości w ogóle nie jest możliwe. Dzisiaj są prowadzone bardzo intensywne badania dotyczące tego zagadnienia, a kongresy naukowe poświęcone tej kwestii przyciągają tysiące specjalistów. Co więc neurobiologia może powiedzieć dziś na temat świadomości? Czy rzeczywiście wiemy już, czym jest świadomość?

W.S.: Postępy na tym polu są wciąż niewielkie, a interpretacje wyników badań – bardzo rozbieżne. Jesteśmy niemal pewni, że w mózgu nie ma żadnego specyficznego obszaru, którego aktywacja skutkowałaby pojawieniem się świadomości. Jest to raczej pewien stan całego systemu, podobny do skoordynowanej współpracy wielu procesorów. Kiedy jeden z elementów przestaje działać, znika określona treść świadomości, np. z uszkodzonym fragmentem kory wzrokowej nie będziemy świadomie rejestrować bodźców wizualnych, jednak świadomość jako taka nadal pozostanie zachowana. Neurobiolodzy są coraz bardziej zgodni co do tego, że świadomość pojawia się z chwilą, gdy mózg przyjmuje pewien dynamiczny stan pobudzenia i uważności, a znika, kiedy mózg zapada w stan komatyczny lub w głęboki sen. Przy czym dzięki diagnostyce obrazowej wiemy dziś, że w bardzo szczególnych przypadkach pacjenci znajdujący się w stanie wegetatywnym, u których wcześniej wykluczano jakąkolwiek świadomość, czasem potrafią rejestrować i przetwarzać określone bodźce i rozumieją, co do nich mówimy - nie umieją jedynie na te bodźce reagować. Powoli zaczynamy więc coraz lepiej rozumieć mechanizmy odpowiedzialne za fenomen świadomości, jednak daleko nam jeszcze do sformułowania jednolitej teorii.

A.L.: W ostatnim czasie jednym z ważnych wątków pojawiających się w związku z badaniami nad mózgiem jest kwestia wolności. Pan sam podkreśla, że pojęcie wolności jest nie do pogodzenia z wynikami badań neurobiologicznych.

W.S.: Wolność to temat bardzo złożony, a media często komentują wypowiedzi naukowców w sposób wyjątkowo niejasny. Moja argumentacja jest stosunkowo prosta: Jeżeli prawdziwe jest założenie, że wszelkie funkcje mentalne i psychiczne są skutkiem procesów neuronalnych w mózgu i jeśli procesy te pozostają w zgodzie z prawami natury, a więc podlegają zasadzie przyczyny i skutku, wtedy każdy stan mózgu jest koniecznym wynikiem stanu bezpośrednio go poprzedzającego. W wyjątkowo rzadkich przypadkach, w których prawdopodobieństwo wystąpienia dwóch różnych stanów A i B mogłoby być takie samo, najprawdopodobniej przypadek lub być może szum termiczny sprawi, że mózg przyjmie np. stan A zamiast B. Z reguły taka sytuacja jest jednak niemożliwa, mózg musi bowiem funkcjonować w sposób niezawodny i przewidywalny. Na widok tygrysa nie możemy reagować w sposób przypadkowy, lecz po prostu musimy uciekać. Gatunek, który miałby „przypadkowy mózg”, byłby skazany na wymarcie. Każda decyzja podjęta w danym momencie jest koniecznym skutkiem tych wszystkich czynników, które miały wpływ na mózg bezpośrednio przed jej podjęciem. Należą do nich: biografia tego konkretnego mózgu, jego program genetyczny decydujący o formie połączeń neuronalnych, wszystkie aktywne wzorce struktury mózgowej odzwierciedlające potrzeby całego ciała, argumenty przyjęte właśnie do wiadomości – krótko mówiąc, wszystkie bodźce oddziałujące na człowieka są przekształcane w momencie podejmowania decyzji w określony stan mózgu reprezentujący ową decyzję. Większości tych bodźców w ogóle sobie nie uświadamiamy, jedynie niewielka ich część dociera do świadomości przed podjęciem decyzji. Zachowanie będące jej skutkiem jest w danym momencie jedynym możliwym, chwilę później prawdopodobnie postąpilibyśmy już inaczej.

A,L.: To wszystko?

W.S.: Jedyny przekaz tej wypowiedzi jest następujący: Nie istnieje żadna niezależna od mózgu instancja – rodzaj niematerialnej psychiki czy duszy – która, kierując się kryteriami moralnymi, podejmowałaby decyzje i wpływała na mózg człowieka w taki sposób, że zachowywałby się on zgodnie z tym, co nazywa wolną wolą. Jest dokładnie odwrotnie – wola jest wynikiem procesów zachodzących w mózgu, a te podlegają prawom natury.

A.L.: Jednak, oceniając własne czyny, nie możemy opuścić perspektywy pierwszej osoby i mimo wszystko czujemy się wolni. Uważamy, że postąpiliśmy w taki czy inny sposób z bardzo konkretnego powodu, przypisujemy naszym czynom określone motywy.

W.S.: W wielu przypadkach powody przypisywane własnym czynom mogą być jak najbardziej trafne. Jeśli podjęta decyzja zależy wyłącznie od czynników, których jesteśmy świadomi, będziemy potrafili dostarczyć wyczerpującego wyjaśnienia, dlaczego postąpiliśmy tak, a nie inaczej. Z reguły jednak nasze postępowanie jest uwarunkowane niezliczoną ilością nieuświadomionych czynników, dlatego nie znamy prawdziwych przyczyn własnego zachowania. Mimo to każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje postępowanie, ostatecznie sami podejmujemy daną decyzję, sami wykonujemy daną czynność lub popełniamy jakiś czyn. Uzasadnienie własnego zachowania nie musi więc być zgodne z jego rzeczywistymi przyczynami i można to wykazać eksperymentalnie. Możemy podsunąć komuś określoną „instrukcję zachowania”, wpływając na jego podświadomość, i jeśli zapytamy go, dlaczego postąpił właśnie tak, usłyszymy konkretne uzasadnienie - nie będzie to jednak rzeczywista przyczyna. Przykładem jest pewna pacjentka, u której za pomocą elektrod podłączonych do mózgu pobudzano obszary odpowiedzialne za poczucie humoru. Kobieta zaśmiewała się z najzwyklejszych i bynajmniej nie komicznych sytuacji, twierdząc, że są prześmieszne.

A,L.: Założenie, że wolność w obiektywnym znaczeniu nie istnieje, nie może pozostać bez wpływu na różne aspekty naszej codzienności – na kwestie związane z wychowaniem, wymierzaniem sprawiedliwości, przestrzeganiem elementarnych zasad współżycia.

W.S.: To twierdzenie niewątpliwie ma wpływ na naszą ocenę zachowań nagannych. Nie zmienia to jednak faktu, że osoba, która popełniła określony czyn, może zostać pociągnięta do odpowiedzialności. Motywy jej działania to zupełnie inna kwestia – być może wskutek uwarunkowań genetycznych pewne struktury w mózgu uniemożliwiają jej trzymanie się ustalonych reguł albo w procesie wychowania nastąpiły takie niedociągnięcia, że w jej mózgu nie utrwaliły się odpowiednie wzorce zachowań i kategorie moralne. Nie można też wykluczyć, że człowiek, który w zasadzie wie, że pewnych rzeczy nie powinien robić, na skutek wadliwych lub słabo rozwiniętych mechanizmów kontrolnych nie będzie umiał panować nad własnymi popędami. Takiej przyczyny nie moglibyśmy wykazać ani pod mikroskopem, ani za pomocą innych dostępnych dziś metod badawczych. Innym powodem antyspołecznych postaw mógłby być np. nowotwór mózgu ograniczający sprawne funkcjonowanie obszarów odpowiedzialnych za kontrolę zachowań.

A,L.: Ale czy dziś takiej osoby nie uznajemy za niepoczytalną i w związku z tym nie zwalniamy jej z odpowiedzialności karnej?

W.S.: Istotnie. Jako neurobiolog wiem jednak, że gdy u człowieka łamiącego normy społeczne nie znajdujemy nowotworu, w jego mózgu mimo wszystko „coś musi funkcjonować inaczej” niż u ludzi przestrzegających prawa. Obecnie tylko w niewielu przypadkach jesteśmy w stanie wykazać neurobiologiczne przyczyny zachowań nagannych. Jest to poważny problem, bo skoro decydujemy się uznać nowotwór mózgu za przyczynę zachowań antyspołecznych, to musimy zadać sobie pytanie, jak postąpić z przestępcą, u którego nie wykryto żadnego nowotworu. Z pewnością istnieje jakaś przyczyna jego postępowania, której nie potrafimy jeszcze wykazać przy użyciu dostępnych dziś narzędzi. Prawnicy zrozumieli wagę tego pytania i również poszukują na nie odpowiedzi.

A,L.: Czy w takim razie jako społeczeństwo mamy obowiązek traktować przestępców inaczej niż dotąd? Czy nadal zachowując prawo do ochrony przed ich „złymi” czynami, powinniśmy traktować tych ludzi lepiej, nie oceniać ich, nie piętnować jako „złych”?

W.S.: Ale przecież coraz częściej tak właśnie z nimi postępujemy. Mamy prawo chronić społeczeństwo przed przestępstwami, stosując resocjalizację i kary jako element odstraszający. Podobnie jak wychowujemy nasze dzieci, nagradzając je i karząc, i do pewnego wieku nie przypisujemy im odpowiedzialności za ich czyny, gdyż nie rozumieją one jeszcze skutków swego postępowania. Zasady obchodzenia się z czynami nagannymi pozostaną więc takie same, zmienić może się jedynie ocena tych czynów.

A,L.: Taka zmiana oznaczałaby znaczną poprawę naszych wzajemnych stosunków, uczyniłaby je bardziej ludzkimi. W książce „Poza dobrem i złem” niemiecki filozof Michael Schmidt-Salomon odnosi się do najnowszych wyników badań neurobiologii i często powołuje się na Pana tezę głoszącą, że „nikt nie jest w stanie postępować wbrew swojej wewnętrznej dyspozycji”.

W.S.: W gruncie rzeczy, oceniając przestępcę, opisujemy jedynie, w jakim stopniu jego mózg odstaje od normy. Jeśli uznamy, że każdy inny człowiek w identycznej sytuacji postąpiłby dokładnie tak samo jak sprawca danego czynu, będziemy musieli wziąć pod uwagę okoliczności łagodzące. Ale jeżeli stwierdzimy, że ktoś inny w tych samych okolicznościach nie popełniłby takiego czynu, musimy uznać zachowanie sprawcy za tak dalece odbiegające od statystycznej normy, że trzeba zastosować wobec niego odpowiednie sankcje. W ocenie prawnej czynu zabronionego chodzi nie tylko o ustalenie subiektywnej winy, ale również o uwzględnienie jego następstw. Jeżeli kierowca bądź pieszy zignorował czerwone światło, to w zależności od tego, czy pozostanie to bez żadnych skutków, czy też spowoduje ciężki wypadek albo nawet śmierć drugiego człowieka, kara, jaką poniesie ta osoba, będzie różna, a przecież wykroczenie w obu przypadkach jest takie samo.

A,L.: Zatem najważniejsze jest lepsze zrozumienie zachowań drugiego człowieka. Czy teoria umysłu może stać się naukowym narzędziem pomocnym w zbliżeniu się do tego celu?

W.S.: Teoria umysłu opisuje zdolność wyobrażenia sobie, co w konkretnej sytuacji dzieje się w głowie drugiego człowieka, bez otrzymywania od niego określonych informacji w postaci mimiki, gestów czy słów na temat jego stanu emocjonalnego. Niektóre zwierzęta posiadają tę zdolność w dosyć ograniczonym wymiarze, u człowieka jest ona dobrze rozwinięta już między trzecim a czwartym rokiem życia.

A,L.: Czy Pana zdaniem w przyszłości będzie można wykazać za pomocą metod neurobiologicznych, że nasze wyobrażenia na temat odczuć drugiego człowieka są prawdziwe?

W.S.: Obiektywna ocena tego, co dzieje się w mózgu drugiego człowieka, zawsze pozostanie zadaniem trudnym. Różnice genetyczne i indywidualne doświadczenia sprawiają, że każdy mózg ma niepowtarzalną konstrukcję, zatem wynik pomiaru określonych wzorców aktywności odpowiadających konkretnym uczuciom będzie u każdego człowieka inny. Możemy ewentualnie dokonać pomiaru pewnego stanu emocjonalnego u konkretnej osoby i sprawdzić, czy w takiej samej lub porównywalnej sytuacji wzorce aktywności w jej mózgu będą podobne. Tej metody nie można jednak zastosować w odniesieniu do dwóch różnych osób.

A,L.: W takim razie pozostaje jeszcze empatia. Być może jedynie dzięki rozwijaniu tej zdolności nauczymy się lepiej rozumieć drugiego człowieka? Czy neurobiologia może nam w tym pomóc?

W.S.: Pomiary aktywności mózgu mogą okazać się pomocne w zrozumieniu pewnych zachowań, ale z pewnością nie przyczynią się do rozwoju empatii czy teorii umysłu. Czy dzięki lepszemu rozumieniu procesów neurobiologicznych staniemy się lepszymi ludźmi – to już zupełnie inna kwestia. Przecież wszyscy wiemy, że wzajemne okłamywanie się ma negatywny wpływ np. na naszą gospodarkę, a jednak oszukujemy...

A,L.: Inną ważną sferą badań nad mózgiem jest percepcja i zdolność mózgu do adekwatnej interpretacji rzeczywistości. O naszej percepcji mówi się, że jest nieobiektywna, niedoskonała i konstruktywistyczna.

W.S.: Nasza percepcja jest wyjątkowo skuteczna, ale jedynie jako narzędzie pomocne w rozwiązywaniu elementarnych życiowych zadań. Nasze zdolności poznawcze są dopasowane do świata dostępnego dla zmysłów bez korzystania z jakiejkolwiek dodatkowej pomocy. W tym świecie panują inne zależności niż na płaszczyźnie kwantowej czy w skali kosmicznej. Zachodzące w nim procesy ważne dla naszego przetrwania cechuje przebieg linearny, a otaczające nas obiekty są stosunkowo stabilne. W obrębie tych procesów nasza percepcja funkcjonuje bardzo sprawnie. Ma ona naturalnie charakter interpretacyjny, nie wiemy przecież, co kryje się za rzeczywistością dostępną naszym zmysłom, to my określamy jej atrybuty, my definiujemy znaczenie obserwowanych obiektów. Nasz mózg ewoluował w tej konkretnej rzeczywistości i dzięki dostosowanej do niej konstrukcji idealnie sobie z nią radzi. Wypracował konstruktywistyczne strategie wykorzystujące doświadczenia zapisane w pamięci danej jednostki. Dlatego każdy odbiera i interpretuje otaczający go świat na swój sposób – różne są bowiem indywidualne doświadczenia każdego człowieka, żyjemy w odmiennym tle kulturowym. O prawdziwej naturze rzeczy nie możemy zatem powiedzieć nic konkretnego, widzimy świat wyłącznie przez filtr własnej interpretacji.

A,L.: Skoro mózg rozwinął się w obrębie dostępnej nam rzeczywistości i rządzących nią praw, czy nie należałoby oczekiwać, że właśnie dlatego posiada on immanentną zdolność pełnego rozpoznania jej prawdziwej natury?

W.S.: Czym tak naprawdę jest ten świat, który próbujemy rozpoznać? Wiemy już przecież, że otaczające nas obiekty, jawiące się nam jako stabilna materia, składają się z elementów, których nie możemy zobaczyć, a jednie opisać je za pomocą pewnych określeń. Mówimy o takich zjawiskach jak atomy, cząsteczki elementarne, funkcje falowe, interakcje probabilistyczne czy równoważność materii i energii. Ale w momencie, gdy zaczynamy się zastanawiać, czym owe fenomeny są w rzeczywistości, wszystkie te pojęcia stają się nieuchwytne.

A,L.: Z pewnością jest tak w przypadku „nagiego“ mózgu, ale dziś dysponujemy przecież instrumentami i narzędziami, które pozwalają na zaglądanie pod powierzchnię widzialnego świata czy poza granice widocznego gołym okiem kosmosu. Może jednak dzięki nim zdołamy kiedyś rozszyfrować świat, w którym żyjemy?

W.S.: Wszystkie te środki pomocnicze to nasze konstrukcje i to my odczytujemy przez pryzmat naszych ograniczonych zmysłów wyniki dokonywanych pomiarów. Korzystając z mikroskopu, nadal tylko interpretujemy i opisujemy własne obserwacje w sposób idiosynkratyczny. Nie mamy żadnej gwarancji, że wymyślona przez nas logika pozwala na obiektywny opis rzeczywistości, dlatego interpretacja to dla mózgu jedyna możliwość tworzenia jej spójnego obrazu.

A,L.: Liczba bodźców zewnętrznych mających udział w konstruowaniu tego obrazu jest niewielka w stosunku do wewnętrznych procesów neuronalnych zachodzących w mózgu. Czy zatem ostateczny obraz rzeczywistości powstaje głównie w naszej głowie?

W.S.: W pierwszorzędowej korze wzrokowej jedynie 6 procent połączeń synaptycznych to połączenia dochodzące bezpośrednio z oka, reszta to powiązania neuronalne wewnątrz kory mózgowej. Obraz konstruowany przez mózg rzeczywiście jest kombinacją tej stosunkowo skromnej liczby bodźców zewnętrznych z treściami zakodowanymi w pamięci.

A,L.: Czy to znaczy, że w przyszłości, kiedy uda się rozwinąć do perfekcji rzeczywistość wirtualną, nasze mózgi nie będą umiały odróżnić jej od realnego świata?

W.S.: Takie oszukiwanie mózgu jest możliwe bez korzystania z wirtualnej rzeczywistości. Jeśli staniemy przed dużą, wolno obracającą się tarczą wypełniającą całkowicie pole widzenia, to po pewnym czasie stracimy równowagę i się przewrócimy. Mózg skonfrontowany z obrazem obracającego się otoczenia nie potrafi sobie wyobrazić, że cały świat się kręci, dlatego zinterpretuje to jako własną rotację i, próbując zachować stan stabilności, wywoła ruchy mające na celu przywrócenie równowagi ciała, co w efekcie doprowadzi do upadku. Inny przykład to nowoczesne symulatory lotu, w których wrażenie, że lecimy prawdziwym samolotem, jest nieprawdopodobnie silne. To złudzenie przebywania w realnym świecie można jednak bardzo łatwo „przełamać” - wystarczy wykonać jakąś czynność, która uświadomi nam, że rzeczywistość nie reaguje tak, jak powinna.

A,L.: W swoich książkach twierdzi Pan, że mózg z jego niezwykle złożoną strukturą jest idealnym modelem, na podstawie którego można by skonstruować nową formę społeczeństwa. Na czym polega doskonałość tej struktury?

W.S.: Podstawą tej idei jest założenie, że wszystkie systemy zbudowane z dużej liczby aktywnych, wzajemnie oddziałujących na siebie elementów wykazują pewne cechy wspólne, charakteryzuje je wysoki stopień złożoności i dynamika nieliniowa. Mózg jest najlepszym przykładem takiej struktury, ale jest ona typowa także dla systemów gospodarczych, finansowych i społecznych. Składają się one ze ściśle połączonych ze sobą jednostek, których odgórne kontrolowanie, a tym bardziej sterowanie nimi, jest niezwykle trudne. Niewielka zmiana jednej z wartości stałych pociąga za sobą zmianę dynamiki całego systemu w trudnym do przewidzenia kierunku. Widać to wyraźnie na przykładzie obecnej sytuacji w systemie finansowym - nikt nie potrafi przewidzieć, dokąd zaprowadzą próby przebudowy zasad jego funkcjonowania. Mimo wielkiej złożoności tego typu systemów zachowujemy się tak, jakbyśmy naprawdę potrafili nimi sterować, a wystarczyłoby zaufać zasadzie samoorganizacji. Do jej właściwego funkcjonowania potrzebna jest określona architektura systemu, właśnie taka, jaką znajdujemy w naszym mózgu. Nie mamy tu żadnego dyrygenta koordynującego przebieg zachodzących w niej procesów, cała konstrukcja opiera się na bardzo silnych połączeniach węzłów w sieci i ma tendencję do samostabilizacji. Uważam, że obserwując i badając budowę mózgu możemy poznać zasady, według których można stworzyć np. stabilny system gospodarczy!


Prof. WOLF SINGER jest neurobiologiem, współzałożycielem Frankfurt Institute for Advanced Studies oraz Brain Imaging Center. Bada procesy neuronalne wyższych czynności poznawczych. Autor wielu książek, między innymi: Ein neues Menschenbild? (Nowy obraz człowieka?), Hirnforschung und Meditation (Badania nad mózgiem a medytacja).







Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"