na Susan Neiman, oświecenie dla serc i umysłów

[ Strona główna ]

RACJE

Numer 0 - lipiec 2019



Susan Neiman

OŚWIECENIE DLA SERC I UMYSŁÓW


Moja pierwsza podróż do Afryki związana była z konferencją zorganizowaną przez Instytut GOREE w Senegalu w celu wymiany doświadczeń intelektualistów z Afryki, Ameryki i Europy.

W naszej grupie gości z Zachodu tylko jedna osoba była wcześniej w Afryce. Wszyscy odczuwaliśmy lęk i dręczyło nas poczucie winy. Źródłem naszego lęku nie były archaiczne obrazy czarnego kontynentu, ale realna groźba zarażenia się malarią. Nasze obawy rozwiały się natychmiast po przybyciu na Goree Island, jedną z najpiękniejszych wysp tropikalnych, co jeszcze bardziej nasiliło poczucie winy. Uświadomiliśmy sobie bowiem jak nigdy przedtem, że jesteśmy nie tylko mieszkańcami bogatej części świata, ale także zupełnymi ignorantami. Wszyscy nasi afrykańscy koledzy albo studiowali, albo nauczali na Zachodzie, podczas gdy nasza wiedza o ich świecie ograniczała się do informacji z przewodników turystycznych albo takiej lub innej południowoafrykańskiej powieści. Cóż mogliśmy uczynić, by usprawiedliwić fakt, że jakaś fundacja zaprosiła nas na wycieczkę do raju zamiast przeznaczyć te pieniądze na pomoc dla ubogich dzieci w slumsach Dakaru?

Opowiedzcie nam o Kancie”, zagadnął mnie czarnoskóry mężczyzna w białym kaftanie, którego przedstawiono jako sędziego Senegalskiego Sądu Najwyższego. Z zakłopotaniem patrzyłam na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć. „Wy, Europejczycy, niepotrzebnie jesteście tak piekielnie skromni”, kontynuował sędzia. „Pani zajmuje się przecież Kantem, czyżby nie miał on nic do powiedzenia na temat naszych działań na rzecz pokoju?”.

Czy Kant miał coś do powiedzenia na temat pokoju? Nie przyjechałam do Senegalu po to, by o tym mówić. Nagle jednak dotarło do mnie, że z perspektywy Dakaru wiele tak oczywistych dla nas spraw ma jeszcze wartość skarbu, i że jest w tej części świata ogromne pragnienie udziału w tym intelektualnym bogactwie. Tęsknota, która nie lekceważy własnej tradycji, ale ma świadomość jej ograniczeń. To postawa, która mogłaby nas czegoś nauczyć, którą częściowo warto byłoby przejąć.

Opisana sytuacja bardzo mnie poruszyła, ale nie jest to bynajmniej przykład odosobniony. Wartości oświecenia nabierają szczególnej wagi tam, gdzie ich zagrożenie jest największe. W Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych zdobycze oświecenia są dziś dobrem powszechnym, co sprawia że wniesione przez nie wartości wydają się być zjawiskiem niemal naturalnym, czymś oczywistym, nie kojarzonym zwykle z epoką oświecenia. Zachodnia samokrytyka przerodziła się w formę samopotępienia. Zapominamy, w jak wielkim stopniu nasz obecny model społeczeństwa zawdzięczamy ruchowi, którego słabości dziś krytykujemy.

Propozycje tematów debat w programie konferencji były sformułowane ostrożnie. Organizatorzy chcieli uniknąć ostrych sporów i polemik. W tym artykule będę jednak mniej powściągliwa, uważam bowiem, że obrona zachodniej nowoczesności z jej początkami w okresie oświecenia powinna przyjąć bardziej zdecydowaną formę, niż ta, na jaką dotąd zdobywał się Zachód.

Społeczeństwa zachodnie stawiają własną historię pod pręgierzem o wiele chętniej niż inne kultury. Oświecenie okrzyknięto już źródłem faszyzmu, imperializmu, komunizmu i kolonializmu, a w jednym z wywiadów dla tygodnika ZEIT uznano je nawet za przyczynę huraganu Katrina. Trudno o większy nonsens. Najcięższe działa wytaczają niemieccy myśliciele okresu powojennego. Max Horkheimer i Teodor Adorno. Myśliciele ci żywili wzajemną antypatię i mieli inne zdanie w niemal wszystkich sprawach, jednak zgodnie obarczali oświecenie winą za rozkwit faszyzmu. Krótko mówiąc: gdyby chcieć pogodzić współczesnych myślicieli różnej proweniencji, wystarczyłoby ich poprosić o ocenę roli i wpływów oświecenia na stan europejskiej cywilizacji. W tej sprawie zgodzą się na pewno.

Negowanie niedociągnięć oświecenia byłoby naturalnie nierozsądne, jednak krytykę oświeceniowych idei powinniśmy formułować raczej jako wezwanie do ich doskonalenia. Postulat równych praw dla kobiet i mężczyzn pochodzenia nieeuropejskiego, na przykład, zasadzał się na idei propagowanego przez oświecenie uniwersalizmu. Życzliwa krytyka tego projektu mogłaby się przyczynić do umocnienia oświeceniowych idei, pokazałaby bowiem, że wbudowane w oświeceniową myśl narzędzie samokrytyki ma moc korygowania jej immanentnych błędów. Tymczasem to, co można by uznać za sukces oświecenia, interpretuje się dziś jako jego porażkę, a ci, którzy powinni szerzyć ducha oświecenia, przyczyniają się do osłabienia jego wpływów.

Oto kilka najczęściej formułowanych zarzutów pod adresem oświecenia:

    Po pierwsze naiwnością jest przedstawianie człowieka jako istoty z natury dobrej i obdarzonej nieograniczonym potencjałem samodoskonalenia.

    Po drugie za nieuzasadnioną arogancję trzeba uznać przecenianie intelektu, bagatelizowanie roli emocji i przekonanie, że każdy problem można rozwiązać przy użyciu rozumu.

    Po trzecie błędem było radykalne odrzucenie tradycji. Dla myśli oświeceniowej nie było rzeczy świętych – sprofanowano wszystko, co mogło być sprofanowane.

    Po czwarte, jeśli było coś, co duch oświeceniowy byłby w stanie czcić, to tylko technikę, która - w myśl tegoż ducha - miała moc rozwiązywania wszelkich trudności. A technika, jak wiadomo, zamiast przynieść nieunikniony postęp, stała się prostą drogą do Auschwitz.

Austriacki pisarz Jean Améry, który przeżył obóz w Auschwitz, napisał krótko przed śmiercią, że „jedyną nadzieją, jaką możemy przeciwstawić barbarzyństwu, jest pełen życzliwości optymizm oświecenia z jego niepodważalnymi wartościami: wolnością, rozumem, sprawiedliwością i prawdą”. Améry wiedział, że w żadnej innej epoce świadomość istnienia zła nie była tak silna oraz że żadna inna epoka nie poddała człowieka tak surowej ocenie i nie obnażyła granic naszych możliwości tak bardzo jak oświecenie.

Oświecenie nie zwalczało czci i szacunku wobec cudów natury, sprzeciwiało się jedynie bałwochwalstwu i zabobonom. Nie uważało też postępu za nieuniknioną konieczność. Zakładało tylko, że jest on po prostu możliwy. Niewątpliwie dałoby się znaleźć pochodzące z XVIII wieku cytaty potwierdzające powyższe tezy w ich niedojrzałych formach, jednak zawsze, w każdej epoce i w rozważaniach na każdy temat, zwłaszcza u drugorzędnych autorów, znaleźć można błędy lub głupstwa. Jeśli jednak przyjrzymy się najświetniejszym myślicielom tego okresu, wyłania się zupełnie inny obraz.

Pełna obrona oświecenie w ramach krótkiego artykułu nie jest możliwa, jednak chciałabym przytoczyć argumenty, których w takiej obronie zabraknąć nie może. Trzeba przede wszystkim przywołać te zjawiska i problemy, przeciwko którym ruch oświeceniowy był skierowany, zbyt łatwo bowiem zapominamy, jak doniosłe są zdobycze tej epoki i jak bardzo ich nie doceniamy z powodu ich rzekomej „oczywistości”..

Przede wszystkim zatem oświecenie sprzeciwiało się zabobonom. Warto pamiętać, że w XVII wieku wciąż palono na stosach czarownice. Nawet w liberalnej Holandii za podważanie istnienia szatana można było wylądować na długie lata w więzieniu. Większość ludzi uważała wtedy, że klęski żywiołowe zsyłane są na ludzkość jako kara za grzechy. Podobnie rozumiano przyczyny chorób, biedy i wszelkich innych cierpień. Ich ofiary uważano za zatwardziałych grzeszników. Chorób nie leczono z takim przekonaniem i zaangażowaniem jak dzisiaj nie dlatego, że nie było po temu możliwości ani środków, ale dlatego, że uważano je za słuszną karę za występki przeciwko boskim prawom i przykazaniom.

Oświecenie zwalczało również stosowane powszechnie tortury. Wielu z tych, którzy dzisiaj dostają mdłości podczas czytania opisów okrucieństw w książkach Foucaulta, trzysta lat temu zapłaciłoby pokaźną sumę za miejsce w pierwszym rzędzie na publicznych pokazach ćwiartowania skazańców – i to w samym sercu europejskiej cywilizacji.

Myśliciele epoki oświecenia opowiadali się także przeciwko dziedziczeniu przywilejów. W świecie, w którym niezależnie od talentu i zamiłowań ludzie z reguły wybierali taki sam zawód, jaki wykonywali ich rodzice, oświeceniowy postulat równych szans był jednoznaczny z walką o wolność i elementarną sprawiedliwość społeczną.

Jeszcze większą wagę przywiązywano do kwestii wyłaniania władz. Podstawowym kryterium wyboru rządzących miały być ich zdolności i zasługi. Fakt, że dziś posady wciąż bywają przedmiotem „handlu”, oznacza jedynie, że walka o równość szans nadal pozostaje wyzwaniem. Przed epoką oświecenia samo artykułowanie takich postulatów byłoby nie do pomyślenia, nie mówiąc już o możliwości sprzeciwu wobec braku możliwości ich realizacji.

Wszystkie badania nad przyczynami fundamentalistycznego terroryzmu obalają tezę o jego materialistycznych przyczynach. Młodzi, żarliwie religijni ludzie to nie jest pokolenie „przegranych i potępionych”. To z reguły dobrze wykształceni członkowie klasy średniej o idealistycznych przekonaniach. Fundamentalizm wydaje im się pociągający dlatego, że oferuje wartości, które w przesiąkniętej konsumpcjonizmem kulturze Zachodu znaleźć dziś niełatwo. Dotarcie do ludzi poszukujących konkretnych systemów wartości poprzez głoszenie haseł tolerancji nie jest możliwe. Aby zaspokoić ich potrzeby, musimy zrozumieć, jak dzisiaj rozumiane jest szczęście, mądrość, szacunek i nadzieja oraz prawo do ich zaspokojenia.

Naczelną wartością oświecenia było prawo człowieka do szczęścia. Z chwilą, gdy przestaliśmy kierować pełen nadziei wzrok w stronę nieba, zmieniło się wyobrażenie o tym, czym jest lub może być szczęście. W myśli oświeceniowej było ono efektem ludzkiej aktywności, elementem życia, w którym człowiek otrzymuje to, na co sobie zapracował. Opowiedzenie się za prawem do szczęścia, podobnie jak wiele oświeceniowych wartości, wynikało z zasady racji dostatecznej.

Wbrew legendzie rozum oświecenia miał niewiele wspólnego z logiką, matematyką czy instrumentalnym wyrachowaniem. Kierował się przekonaniem, że świat, w którym żyjemy, zwłaszcza świat ludzki, który sami tworzymy, ma lub powinien mieć sens.

Nasze prawo do poznania zasad tego świata ma swoje źródło w tym samym założeniu, co prawo do szczęścia. Nie powinniśmy wprawdzie poddawać się sile autorytetów ani żadnych mistycznych przekonań, ale nie oznacza to, że kierowanie się rozumem musi prowadzić do odrzucenia wszystkich innych zasad i wartości.

Oświecenie nie zakładało także, że kształcenie rozumu jest jednoznaczne z pomijaniem świata i znaczenia emocji. Oświeceniowi myśliciele z równym poświęceniem badali obie te sfery ludzkiego bytu.

Zarówno krytycy jak obrońcy myśli oświecenia często błędnie interpretowali stosunek tego ruchu do religii i natury. Instytucje kościelne dostarczały obrońcom oświecenia dostatecznie wiele powodów do krytyki, jednak – wbrew legendzie o zimnym, instrumentalnym rozumie – oświecenie nie miało niemal nic wspólnego z ideą, jaką wyrażała rzymska sentencja „Nie zachwycaj się niczym!”

Naukowy duch tej epoki w żadnym wypadku nie miał umniejszać naszego zachwytu cudem stworzenia, raczej powinien go pogłębiać. Szacunek jest fundamentem wdzięczności i najlepszym środkiem przeciwdziałania arogancji. Stworzenie lub powstanie świata, bez względu na nasze przekonanie co do jego początków, zasługuje na szacunek i podziw.

Inną wartością, o której chciałabym wspomnieć na koniec tych rozważań, jest nadzieja. Zdolność żywienia nadziei to cnota; wszak jej rozbudzenie rzadko jest możliwe bez wysiłku i sprzyjających okoliczności. Wszyscy liczący się myśliciele oświecenia dobrze rozumieli, jak trudne bywa życie, i żaden z nich nie uważał, że postęp jest nieunikniony. Jednak każdy z nich był przekonany, że próby zmieniania świata na lepszy nie muszą zakończyć się klęską.

Podczas rządów George´a W. Busha przekonaliśmy się, że zniesienie tortur, jedna z oznak postępu cywilizacyjnego, nie jest osiągnięciem ani pewnym, ani nieodwracalnym. To, czy ludzkość nadal będzie rozwijać się w duchu humanizmu, czy też cofnie się do standardów sprzed oświecenia, zależy od nas samych. Konserwatywne przekonanie o nieuchronnym upadku naszego gatunku ma moc samosprawdzającej się przepowiedni. Jeśli będziemy zakładać, że człowiek z natury jest zły i zepsuty, rzadko zdobędziemy się na coś więcej, niż rezygnację i zwątpienie.

Tłumaczył Andrzej Lipiński



Susan Neiman, ur. w Atlancie, dyrektor Forum Einsteina w Poczdamie. Studiowała filozofię w Berlinie i w Harvardzie, nauczała na uniwersytetach w Yale i Tel Aviv. Tekst „W obronie oświecenia” jest streszczeniem jej przemówienia z okazji organizowanego przez prezydenta Niemiec, Horsta Köhlera, cyklu debat „Różnorodność poglądów nowoczesności”. Szersze omówienie powyższych przemyśleń w jej książce „Moral Clairty. A Guide for grown up Idealists”.








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"