[ Strona główna ]

RACJE

numer 4

Październik 2020


Denis Mack Smith

MUSSOLINI I KOŚCIÓŁ





Względy polityczne nakazywały Mussoliniemu podawać się za chrześcijanina, mimo że od dzieciństwa nie chodził do kościoła i nigdy nie wyparł się do końca młodzieńczego antyklerykalizmu. Niektórzy jego zwolennicy określali się mianem ateistów lub pogan, a on sam prywatnie z pogardą odnosił się do obrzędów i dogmatów Kościoła. Dobrze jednak zdawał sobie sprawę, że choć system faszystowski, wraz z hasłem „wszystko w obrębie państwa, nic poza państwem”, był dla chrześcijaństwa jawnym wyzwaniem, Włochy pozostawały krajem katolickim, a historia pouczała go, że z otwartego konfliktu z papiestwem nie wyjdzie bez uszczerbku. Przeciwnie, Kościół i reżim mogą sobie wzajemnie pomóc: przyjazny stosunek Kościoła pomoże przekonać opinię międzynarodową, że Mussolini jest godzien zaufania, a ewentualne poparcie faszyzmu przez włoski kler przyniosłoby reżimowi niebagatelne korzyści propagandowe wewnątrz kraju.

Były to dla Mussoliniego dostateczne powody, by publicznie oświadczyć, że nawrócił się na chrześcijaństwo i jest teraz dobrym katolikiem. Oficjalne relacje i zdjęcia przedstawiały go jako człowieka pobożnego, a niektórzy twierdzili nawet, iż z wyglądu bardzo przypomina św. Ignacego Loyolę. Zaczął od tego, że w 1923 roku ochrzcił swe dzieci i wziął ślub kościelny z Rachelą, regulując wreszcie swą sytuację rodzinną. Wycofano z obiegu zarówno jego młodzieńczy pamflet Bóg nie istnieje, jak i heretycką broszurę o Janie Husie, w związku z czym pozycje te nie musiały już figurować na kościelnym indeksie ksiąg zakazanych. Zdelegalizowanie masonerii, zwolnienie kleru od podatku i finansowa pomoc państwa dla upadających banków kościelnych zostały przyjęte przez Watykan z wielkim zadowoleniem. Również oficjalne lansowanie obchodów roku świętego, ogłoszonego przez papieża w 1925 roku, ograniczenie działalności misji protestanckich i zakaz budowy meczetu w Rzymie pozwoliły mu tanim kosztem zjednać sobie przychylność Kościoła.

Poza granicami Włoch interesy faszystów i Kościoła były niekiedy bardzo zbieżne. Mussolini czynił co mógł, by bronić katolików w Palestynie zarówno przed zakusami patriarchy, jak i Brytyjczyków, którzy ku jego. wielkiemu ubolewaniu otrzymali mandat do sprawowania władzy w tym kraju. Zmusił Kościół ortodoksyjny w Albanii do odrzucenia zwierzchnictwa patriarchy Konstantynopola i uznania władzy Watykanu. Również na Rodos doprowadził do podporządkowania miejscowego Kościoła zwierzchnictwu papieża; nacechowane przemocą, prowokacyjne zachowanie wobec tamtejszej ludności uważano z jakiegoś powodu za korzystne dla prestiżu Włoch .

Wewnątrz kraju biskupi nie tylko udzielili faszystom znaczącego poparcia w ich walce z liberalizmem i socjalizmem, ale również sympatyzowali z poglądami Mussoliniego na sprawy kobiet i rodziny. O ile jego twierdzenie, że kobiety są istotami lekkomyślnymi, małp twórczymi i pozbawionymi rozumu, było dla nich z pewnością grubą przesadą, o tyle nie mogli nie zgodzić się z nim w kwestii regulacji urodzeń. W czasach, gdy Kościół należał do głównych wrogów Mussoliniego, gorąco optował on za obowiązkowym stosowaniem środków antykoncepcyjnych przez każdą rodzinę, ale w 1924 roku wprowadził kary dla wszystkich, którzy ośmieliliby się zalecać użycie takich środków, a w 1926 r. przeprowadził zmasowaną kampanię na rzecz zwiększenia liczby urodzeń, Dał przykład, sprowadzając swą rodzinę do siebie i powiększając ją o kolejne dwie osoby, aczkolwiek uważał, iż optymalna liczba dzieci w rodzinie wynosi dwanaście. W przypływie optymizmu powiedział w parlamencie, że wskaźnik urodzeń musi się podwoić, podając dziwny, ale w jego mniemaniu rozstrzygający argument, iż jest to jedyny sposób, by Włosi mogli stawić czoło 90 milionom Niemców i 200 milionom Słowian. W 1927 roku wyznaczył nawet dokładny cel - powiększenie liczby ludności Włoch w ciągu 25 lat z 40 do 60 milionów i nieopatrznie ogłosił, że - ponieważ Włochy potrzebują liczebniejszych rodzin, by dysponować większą ilością żołnierzy - będzie to prawdziwy test żywotności faszystowskiej rewolucji. W tym wypadku wprowadzenie nowego ustawodawstwa i propaganda okazały się zupełnie nieskuteczne: lata mijały, a wskaźnik urodzeń zamiast rosnąć, malał. Wprawiało to Mussoliniego w pewne zakłopotanie, choć powyższe cele miały dlań tę dodatkową zaletę, że były zbieżne z celami Kościoła.

Do 1925 roku Mussolini starał się zwiększyć liczbę miejsc pracy dla kobiet, jednak już wkrótce potem zaczął je zachęcać do pozostawania w domu i rodzenia dzieci. Wprowadził podatek od „nieuzasadnionego pozostawania w stanie bezżennym”, proponując, by podobną opłatą obarczyć również bezdzietne małżeństwa. Zarządził też, by firmy prywatne preferowały mężczyzn żonatych. Surowe kary groziły za cudzołóstwo, przy czym ostrzej traktowano kobiety niż mężczyzn, i w ogóle nowe faszystowskie przepisy zwiększały władzę męża jako głowy rodziny, zakazywały rozwodów i zaostrzały kary za aborcję - oceniano, że 1929 roku liczba aborcji wynosiła 30 procent wszystkich poczęć. Na osobiste życzenie Mussoliniego zarażenie się syfilisem zostało uznane za przestępstwo.

Mussolini godził się z faktem, że wielu faszystów prowadziło niezwykle rozwiązły tryb życia, choć publicznie wyrażał podziw dla Cromwellowskiego purytanizmu i obiecywał, iż uczyni z Rzymu najbardziej moralne miasto na świecie. Przeklinanie stało się wykroczeniem, a próbowano również wprowadzić zakaz uprawiania hazardu; próby te jednak nie mogły się zakończyć powodzeniem, gdyż zbytnio kłóciły się z upodobaniami wielu przywódców faszystowskich. Mussolini usiłował także ustalić reguły tańca, wychodząc z założenia, iż współczesne tańce są „niemoralne i nieprzyzwoite, są bakcylami zła, które sieją ziarna zepsucia w umysłach mojego narodu”. Poważnie ograniczono życie nocne, za co papież był szczególnie wdzięczny, choć uskarżał się, że wbrew prawu nadal odbywają się seanse striptizu. Przeprowadzono również kampanię prasową na rzecz walki z alkoholizmem i w pierwszych latach reżimu miano zlikwidować 25 tysięcy winiarni.

Mimo że wszystkie te przedsięwzięcia nie okazały się tak skuteczne, jak oczekiwano, faszyści nadal chcieli uchodzić w oczach zagranicy za wzór surowości i obyczajności. Cudzoziemcy, którzy odwiedzili faszystowskie Włochy, zauważyli, że ludzie nie uśmiechali, się tak często jak kiedyś i nawet dzieci przybierały „pozę dziką i gladiatorską (...), jak gdyby utraciły całe poczucie humoru”. W pewnym okresie Mussolini zakazał nawet publikowania zdjęć ukazujących go w pogodniejszym nastroju. Jak wyjaśnił Gentile, faszyzm był czymś śmiertelnie poważnym, „nawet religijnym”; „śmiech pochodzi od diabła, a prawdziwi wyznawcy faszyzmu uśmiechają się jedynie podczas wypowiadania sarkastycznych uwag”.

Z podobnie purytańskim rygoryzmem regulowano modę i zachowanie kobiet. Pruderyjne przepisy określały kształt kostiumów kąpielowych i długość spódnic; kąśliwie wypowiadano się o kosmetykach i wysokich obcasach, a emancypację kobiet określano jako zjawisko zdecydowanie niefaszystowskie. Starano się również odwieść kobiety od „murzyńskich tańców” i skłonić je do uprawiania biegów lub innych stosownych dla nich sportów. Jednak publicznemu udziałowi kobiet w sporcie sprzeciwił się Watykan: „jeśli kobieta musi się czymś trudnić, wyrażamy nadzieję i modlimy się, by trud ten miał charakter modlitwy lub działalności dobroczynnej”. Mussolini przychylał się do tej opinii. Duże wrażenie wywarły na nim dowody na to, że uprawianie przez kobiety „sportów męskich”, takich jak jeździectwo, narciarstwo czy kolarstwo, może być przyczyną ich niepłodności, a zatem nie pozwoliłoby im na spełnienie „naturalnego i podstawowego zadania życiowego”. Uważano również, że aktualna moda na odstawianie dziecka od piersi i karmienie butelką, doprowadzi do maskulinizacji kobiet: staną się „egoistyczne, autorytarne i agresywne”, nabierając cech, które są właściwe jedynie mężczyznom.

Aczkolwiek od 1870 r., odkąd oddziały włoskie zajęły Rzym, trwał polityczny konflikt między Kościołem a państwem, obie strony teoretycznie wyrażały wolę osiągnięcia kompromisu. Choć Watykan krytykował faszystów za stosowanie przemocy i wiedział, że częściową odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi Mussolini, akceptował jego władzę jako najlepszą z możliwych. Z kolei Duce, odrzucając żądania papieża, aby organizacje katolickie pozostawały poza kontrolą totalitarnego państwa, był skłonny do kompromisu w zamian za zyskanie opinii premiera, który przewodzi pierwszemu włoskiemu rządowi oficjalnie uznanemu przez Watykan. Do ustalenia formalnej listy rozbieżności przyczyniły się poprzednie rządy, które były bliskie osiągnięcia porozumienia z Kościołem. Fakt ten faszyści przezornie ukryli, by móc przypisać sobie całą zasługę.

Negocjacje kontynuowano w tajemnicy przez parę lat. Aby stwierdzić, na co Kościół gotów jest przystać w poszczególnych sprawach, Mussolini założył w Watykanie podsłuch. Za dobra utracone w 1870 roku Kościół żądał 4 miliardów lirów rekompensaty, lecz zawarte ostatecznie w lutym 1929 r. porozumienie opiewało na sumę ponad dwukrotnie mniejszą. Faszyści również ustąpili w niektórych istotnych kwestiach, przyznając na przykład klerowi prawo jurysdykcji w sprawach małżeństwa i rodziny192. W późniejszych latach okazało się co prawda, że ustępstwo to miało charakter czysto teoretyczny, gdyż ten punkt umowy nie był przez Mussoliniego przestrzegany.

Niektórzy uważali, że traktat z Watykanem oznaczał zbyt wielkie, niepotrzebne ustępstwa na rzecz Kościoła; pozycję taką można było jednak łatwo stłumić, usuwając opinie krytyczne nawet z oficjalnego protokołu parlamentarnego. Większość ludzi była porozumieniem zachwycona, a sam Mussolini uznał je za swój majstersztyk. Z pewnością był to jego wielki sukces polityczny, który zapewnił mu entuzjastyczne poparcie bardzo wielu katolików.

Wszelako Mussolini, wyzyskawszy konkordat do zdobycia powszechnego poparcia, jął natychmiast dyskontować swoje zwycięstwo w sposób niezgodny z wszelkimi intencjami papieża. W obraź- liwym przemówieniu oświadczył, że Kościół nie jest już niezależny, lecz podporządkowany państwu; chrześcijaństwo - jak bluźnierczo twierdził - było pierwotnie mało ważną sektą, która zyskała popularność poza Palestyną tylko dlatego,-że udało się jej wniknąć w struktury państwa rzymskiego. Nigdy stosunki między Włochami a Watykanem nie były tak złe, jak w latach po podpisaniu konkordatu — w ciągu pierwszych trzech miesięcy jego obowiązywania Mussolini skonfiskował więcej egzemplarzy prasy katolickiej niż w ciągu poprzednich siedmiu lat196. W tym też okresie — prawdopodobnie za zgodą Mussoliniego - zaczęto publikować obcojęzyczne edycje jego powieścidła pt. Kochanka kardynała. Nie ugiął się pod naciskiem Kościoła, który domagał się wpływu na szkolnictwo, co jak sam przyznawał, omal nie zakończyło się jego ekskomuniką; wytrzymał jednak presję i w efekcie uzyskał to, co chciał: całkowitą kontrolę nad młodzieżą.

Odpowiedź Piusa XI ograniczyła się do słownego potępienia „pogańskiego kultu państwa” i przysięgi na posłuszeństwo wyłącznie faszyzmowi. Papież czynił wszystko, by uniknąć otwartej konfrontacji z Mussolinim; w prywatnej rozmowie wyjaśnił jednak, że się go nie boi, dodając, iż Duce na nieszczęście nie otrzymał prawdziwej edukacji religijnej, „a prawdę mówiąc żadnej edukacji”. Wysłał Mussoliniemu ostrzeżenie, by nie robił z siebie półboga znajdującego się pomiędzy niebem i ziemią, ostrzeżenie, którego Mussolini najwyraźniej nie wziął sobie do serca.

Ostatecznie Pius XI i Mussolini zgodzili się zawrzeć niełatwy rozejm, który przynosił pożytek obu stronom i który każdy z nich interpretował na swoją korzyść. Po wizycie u papieża, w lutym 1932 r., Mussolini udawał, że uwagi tego ostatniego dowodzą, iż pomiędzy faszyzmem i nauką Kościoła nie ma żadnych sprzeczności. Natomiast Pius XI odniósł zupełnie inne wrażenie. Uważał, iż jego gość przybył na audiencję, aby wyrazić skruchę .

Mussoliniego interesowały przede wszystkim pozory. Z jednej strony chciał uchodzić za ulubieńca papieża, z drugiej zaś pragnął cieszyć się opinią człowieka całkowicie niezależnego. Starał się wmówić Amerykanom, że jest zwolennikiem całkowitej wolności sumienia oraz że aktywnie wspomaga żydów i protestantów. W rzeczywistości jednak dogadzał papieżowi, demonstrując gotowość do prześladowania waldensów, zielonoświątkowców, członków Armii Zbawienia, a w niezbyt odległej przyszłości również żydów. Duce chciał przekonać katolików, że faszyzm jest katolicki, a on sam codziennie poświęca parę chwil na modlitwę. Jednocześnie wszakże wobec innych ludzi twierdził coś zupełnie przeciwnego i zakazał gazetom publikowania fotografii, które ukazywały go klęczącego lub okazującego szacunek papieżowi.


Niniejszy tekst jest podrozdziałem książki Denisa Mack Smitha pt. Mussolini.


Autor (1920-2017) był profesorem uniwersytetu w Oxfordzie i uznanym autorytetem w dziedzinie nowożytnej i współczesnej historii Włóch. Napisał między innymi: "Cavour and Garibaldi, 1860: A Study in Political Conflict" (1954), "Victor Emanuel, Cavour and the Risorgimento" (1971), "Mussolini" (1981, polskie wydanie: "Mussolini", Wydawnictwo Michał Urbański, 1994), "La storia manipolata" (1998).





Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"