Stefan Zgliczyński

KTO JEST ŻYDEM?



Żyd i Polak w jednej osobie? – to wierutny fałsz [...] o pogodzeniu tych dwóch sprzeczności nie może być mowy[1].

Jest jasne, że żyd nie jest i nie może być Polakiem[2].

Symcha Hempel, w dzienniku pisanym podczas ukrywania się we wsi Kamińsk koło Radomska, zanotował:

Polska jest chyba jedynym krajem na świecie, w którym całe niemal społeczeństwo wydawało Niemcom każdego ukrytego Żyda, ich współrodaka. (...) Jest winą całego społeczeństwa polskiego, a w pierwszym rzędzie kleru polskiego. (...) Dopiero teraz, żyjąc jako Polak, mogłem sobie dokładnie zdać sprawę, jak dalece zakorzeniony był antysemityzm w polskim społeczeństwie. (...) Ksiądz z ambony niejednokrotnie mówił o Żydach i gorąco dziękował Panu Bogu za to, że pozbawił nas raz na zawsze od tych pasożytów. Wdzięczni byli Hitlerowi za tę brudną robotę[3].

Henryk Rubanek, ukrywający się na aryjskich papierach w okolicach Krakowa, pisał:

Nie miałbym za złe Polakom, że nie przeciwstawili się mordowaniu Żydów jako współobywateli, gdyż nawet sami Żydzi nie byli w stanie przeciwstawić się, gdy mordowali ich poszczególne grupy. Nie o to więc mam pretensje, że dali się sterroryzować jak mali ludzie, ale boli mnie to, że przyjęli to z zadowoleniem, które trwało i trwa bez przerwy, od początku do chwili obecnej. Zadowolenie wynikające z najniższych uczuć i możliwości zagarnięcia majątku po Żydach, otrzymania ich stanowisk w handlu i przemyśle[4].

W zasadzie tylko te dwa cytaty wystarczają do opisania sytuacji ukrywających się Żydów podczas Holocaustu i stosunku do nich ludności polskiej. Mamy tu bowiem wszystkie najważniejsze komponenty problematyzujące zjawisko polskiego antysemityzmu – odwiecznego anty-judaizmu i propagowanego przez kościoły chrześcijańskie wizerunku Żydów-„bogobójców”, których podlejszy los zadekretowany został przez samego Boga, zaś przypadki emancypacji czy kariery „starozakonnych” traktowały jako aberrację, oraz nowoczesny antysemityzm mający swoje źródło m.in. w konkurencji gospodarczej.

Żydzi – przecież obywatele polscy – nigdy za takich tak naprawdę uznani nie byli. W II Rzeczpospolitej (żeby nie sięgać za daleko), a więc w ustroju demokracji parlamentarnej de jure, Polacy pochodzenia żydowskiego byli obywatelami drugiej kategorii. Nie wolno im było (bądź ściśle ograniczano) kupować ziemi, uprawiać pewnych zawodów, studiować, czy robić kariery wojskowej. Ale oczywiście podatki – i to często znacznie wyższe – mieli płacić jak „rodowici” Polacy[5].

Propaganda obozu prawicowego wzywała nieustannie do pogromu i bojkotu gospodarczego (czego najwidoczniejszym przejawem było pikietowanie, oznaczanie i niszczenie sklepów żydowskich), a sam Roman Dmowski, admirator hitlerowskich ustaw norymberskich (za „Żyda” uznających każdego, kto miał co najmniej troje dziadków wyznania mojżeszowego i co wystarczało na odebranie obywatelstwa i majątku) na pytanie „Czy Żydów zasymilować, czy wypędzić czy wymordować?” ubolewał, że „żadne z tych rozwiązań nie leżałoby w naszej mocy, chociażby było najbardziej pożądane”[6].

Ale próbowano. Żydzi stawali się zawsze pierwszymi ofiarami wojen i rewolucji. Policja carska chętnie wskazywała na nich jako winnych czy to zamachu na cara, czy też Rewolucji 1905 r. W latach 1918-1920, już w wolnej Polsce, przetoczyła się fala pogromów antyżydowskich, przypominających swoim przebiegiem te w Rosji carskiej (w tym samym czasie fala pogromów Żydów, znacznie intensywniejsza niż w Polsce, ogarnęła Ukrainę, Węgry i Rumunię). Zginęło wówczas kilkaset osób, a kilka tysięcy było rannych[7]. W niektórych z nich, szczególnie na kresach wschodnich, brały udział regularne oddziały wojska polskiego, m.in. „Błękitnej Armii” gen. Józefa Hallera, w której duże wpływy miała endecja. Podczas polsko-ukraińskich walk o Lwów w listopadzie 1918 r. zabito ponad 70 lwowskich Żydów, a ponad 300 zostało rannych. We wspomnieniach Żydów z Galicji Wschodniej polscy żołnierze niczym nie różnili się w swoim antysemityzmie od nacjonalistów ukraińskich. Powszechnym było np. wysługiwanie się Żydami przy noszeniu żołnierskich pakunków, z tym, że część Żydów nigdy już z tych „przemarszów” nie powróciła...[8]

Podczas wojny polsko-radzieckiej, przed zakończeniem bitwy warszawskiej, w połowie sierpnia 1920 r. internowano w podwarszawskiej Jabłonnej na 25 dni ponad 17 tys. żołnierzy i oficerów pochodzenia żydowskiego, gdyż automatycznie utożsamiano ich z komunizmem i „bolszewią”, czyli ze śmiertelnymi wrogami Polski i polskości. Wśród nich było wielu ochotników wszystkich stanów społecznych, m.in. Alfred Tarski, który później dał się poznać jako jeden z najsłynniejszych logików wszystkich czasów[9].

W zrównaniu „bolszewii” z „komuną” nieoceniony wkład włożył Kościół katolicki. W swoim liście do „Episkopatu Świata” z 7 lipca 1920 r., przerażeni ofensywą Tuchaczewskiego prymas Aleksander Kakowski wraz z biskupami, pisali:

Bolszewizm idzie na podbój świata. Rasa, która nim kieruje już przedtem podbiła sobie świat poprzez złoto i banki, a dziś, gnana odwieczną żądzą imperialistyczną, płynącą w jej żyłach, zmierza już bezpośrednio do ostatecznego podboju narodów pod jarzmo swych rządów, [...] ci, którzy są sterownikami bolszewizmu, noszą w swej krwi tradycyjną nienawiść ku chrystianizmowi. Bolszewizm prawdziwie jest żywym wcieleniem i ujawnieniem się na ziemi ducha antychrysta[10].

Stanisław Grabski, brat dwukrotnego premiera Władysława, prominentny działacz endecki pisał w 1922 r.:

W czasie wojny Żydzi wszędzie starali się systematycznie obniżyć znaczenie sprawy polskiej. Gdy zaś okazało się, że mimo tych wszystkich zabiegów Polska odzyskała niepodległość, pracowali usilnie podczas konferencji pokojowej, by jak najbardziej uszczuplić jej granice i postawić ją od pierwszej chwili pod znakiem zapytania. Więc przeforsowali plebiscyt na Mazurach i Górnym Śląsku, pozostawienie Gdańska poza Polską, a przede wszystkim pozostawienie otwartej całej naszej granicy wschodniej. Następnie we wszystkich sporach i walkach, jakie z tego stanu rzeczy wynikły, Żydzi całego świata stawali i stają po dziś dzień stale po stronie przeciwników Polski, czy są nimi Niemcy, czy bolszewicy rosyjscy, czy Ukraińcy lub Litwini[11].

Żydzi byli więc dla endecji wrogami Polski i polskiej państwowości, więcej – negowano ich prawo do posiadania polskiego obywatelstwa. Popularna poznańska gazeta endecka Kurier Poznański w numerze 43 z 21 lutego 1925 r. pisała o tym wprost:

... nam kampania żydowska przeciw Polsce każe pamiętać, że każdy Żyd w kraju to wróg w granicach państwa, a Żyd – obywatel polski, to wróg uprawniony do decydowania o losach państwa...[12]

W powstałym w 1923 r. centroprawicowym rządzie Wincentego Witosa, tekę wicepremiera i ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego objął Stanisław Głąbiński, który wydał okólnik dającym radom wydziałów uniwersyteckich prawo do wprowadzenia ograniczeń („ze względu na rozporządzalne miejsce i środki naukowe”) w przyjmowaniu w szeregi studentów „kandydatów należących do mniejszości narodowych, wyznaniowych i językowych (...) w granicach ich stosunku liczebnego do ogółu ludności Państwa”[13] – czyli faktycznie numerus clausus.

Episkopat usilnie naciskał na ministerstwo, aby w ogóle wykluczył z edukacji nauczycieli pochodzenia żydowskiego. W jednym z memoriałów prymas Hlond i kardynał Kakowski pisali:

Chodziło nam i chodzi jedynie o to, by młode pokolenie polskie nie zżydziało [...] Wszak nauczyciel mimo woli urabia ucznia na zasadzie swych wierzeń, przekonań i poglądów, a już nigdy nauczyciel Żyd nie będzie mógł pozytywnie wpływać na dziecko polskie w duchu zasad katolickich[14].

Wiosną 1937 r., w ślad za politechniką lwowską i uniwersytetem wileńskim, wiele innych uczelni wyższych wprowadziło getto ławkowe dla studentów pochodzenia żydowskiego, a także numerus clausus – uniemożliwiający tymże studia. Późniejszy generalny gubernator Hans Frank – doktor, a jakże! – był w latach 30. częstym gościem Uniwersytetu Warszawskiego, na którym wykładał swoje rasistowskie teorie. W 1934 r. na tym samym uniwersytecie uroczysty wykład o narodowym socjalizmie i „kwestii żydowskiej”, w obecności premiera Polski i innych notabli, wygłosił sam dr Josef Goebbels[15].

Numerus clausus stosowano nie tylko na wyższych uczelniach II Rzeczpospolitej[16]. Część gimnazjów również przyjęła ograniczenia w przyjmowaniu Polaków pochodzenia żydowskiego. A i traktowanie tak przyjętych uczniów nie pozwalało im nigdy zapomnieć o swoim „gorszym” statusie etnicznym. Oto jak wspominała swoje szkolne lata jedna z ocalałych (która zresztą wyemigrowała z Polski w 1969 r.):

Przy przyjmowaniu do państwowego gimnazjum w Końskich stosowano numerus clausus i rocznie akceptowano tylko 2-3 procent Żydów. Należałam do nielicznych wybrańców losu, którzy mogli się uczyć. W ciągu trzech lat, które do wybuchu wojny spędziłam w tej szkole, wiele razy byłam traktowana w sposób poniżający przez uczniów i dyskryminowana przez nauczycieli. Dobrze jeszcze pamiętałam sytuację, jaką przeżyłam w ostatnim roku mojej nauki. We „francuskiej” klasie, do której należałam, były dwie Żydówki. Tego pamiętnego dnia byłam sama, ponieważ ta druga zachorowała. Po dużej przerwie, kiedy wszyscy wrócili do klasy, uczeń Adam Klusek wstał i poprosił o spokój. W całkowitej ciszy, która zapadła, zażądał, abym natychmiast opuściła klasę. Chciał – jak się wyraził – przeprowadzić zebranie w czysto polskiej atmosferze. Wśród ogólnego śmiechu, oklasków i antysemickich epitetów zostałam zmuszona do wyjścia z sali. Stałam za drzwiami i tam czekałam na przyjście nauczyciela. Ale on, gdy dowiedział się, dlaczego stoję na korytarzu, wcale na to nie zareagował. Byłam dobrą uczennicą i wielu uczniów korzystało z mojej pomocy przy rozwiązywaniu zadań matematycznych i fizycznych. Podczas tego zajścia nikt jednak nie wyraził sprzeciwu wobec sposobu, w jaki zostałam potraktowana i nikt potem nie wytłumaczył się ze swego zachowania. Uczniowie zwracali się do siebie po imieniu, natomiast do mnie tylko po nazwisku. W klasach znajdowały się dwuosobowe ławki, nigdy jednak nie siedziałam razem z polską koleżanką. Gdy była nieparzysta liczba, zarówno Żydówek, jak i chrześcijanek – dwa miejsca były wolne. Żadna polska uczennica nie zgadzała się dzielić tę samą ławkę z Żydówką. Nikt w mojej klasie nie utrzymywał ze mną kontaktów towarzyskich ani w szkole, ani po lekcjach. (...) Pamiętałam, że mój brat bezskutecznie ubiegał się przez dwa lata o przyjęcie na medycynę w Warszawie. Myśl o kraju, w którym nie miałabym możliwości studiowania, była bardzo przykra[17].

Philip Bialowitz (Fiszel Białowicz) tak wspomina swoje przedwojenne lekcje w Izbicy Lubelskiej:

Zabójcy Chrystusa! Żydzi do Palestyny!” Właśnie skończyła się lekcja religii w naszej małej państwowej szkole. Dzieci katolickie i żydowskie uczyły się tych samych przedmiotów, ale w różnych salach lekcyjnych. Jedyną różnicą w programie była lekcja religii. Ksiądz przekazywał polskim dzieciom religię katolicką, a dwie miejscowe Żydówki, Hadassa i Grincza, nauczały nas judaizmu. Nigdy do końca nie wiedziałem, co ksiądz opowiada swoim uczniom, ale dzisiaj mogłem się tego domyślać. Stałem na boisku szkolnym z moimi kolegami Motlem i Joselem, kiedy krzycząca zgraja chłopców wypadła ze szkoły, obrzucając nas kamieniami. Nazwali nas mordercami i odsyłali do miejsca, do którego wtedy w żaden sposób nie mogliśmy wyjechać[18].

Tylko w latach 1935-1937 doszło w Polsce do ok. 100 większych wystąpień antyżydowskich, w wyniku których raniono ok. 2 tys., a kilkanaście zabito[19].

Pogromy zaczęły się w czerwcu 1935 r. w Grodnie, Suwałkach, Raciążu, a potem w Odrzywole (listopad 1935), Przytyku (marzec 1936), Mińsku Mazowieckim (czerwiec 1936), Lwowie, Piotrkowie Trybunalskim, Płońsku, Serocku, Wysokim Mazowieckim (sierpień 1936), Brześciu nad Bugiem (maj 1937), Częstochowie (czerwiec 1937), Kamińsku, Mstowie, Żarkach, Radomsku, Koniecpolu, Kleszczewie, Przedbórzu, Działoszynie, Opocznie, Nowym Mieście, Jasinówce (lipiec 1937), Warszawie (październik 1936), Stoku, Dybku, Brańsku Podlaskim, Bydgoszczy (sierpień 1937), Włocławku, Lublinie, Grodnie, Koźmińsku, Łomży (wrzesień 1937)[20].

Reakcją Kościoła katolickiego na te ekscesy był list pasterski „O katolickie zasady moralne” prymasa Polski, kardynała Augusta Hlonda, ogłoszony 29 lutego 1936 r.:

Problem żydowski istnieć będzie, dopóki żydzi będą żydami. (...) Faktem jest, że żydzi walczą z Kościołem katolickim, tkwią w wolnomyślicielstwie, stanowią awangardę bezbożnictwa, ruchu bolszewickiego i akcji wywrotowej. Faktem jest, że wpływ żydowski na obyczajność jest zgubny, a ich zakłady wydawnicze propagują pornografię. Prawdą jest, że żydzi dopuszczają się oszustw, lichwy i prowadzą handel żywym towarem. Prawdą jest, że w szkołach wpływ młodzieży żydowskiej na katolicką jest na ogół pod względem religijnym i etycznym ujemny. Ale – bądźmy sprawiedliwi. Nie wszyscy żydzi są tacy. Bardzo wielu żydów to ludzie wierzący, uczciwi, sprawiedliwi, miłosierni, dobroczynni. W bardzo wielu rodzinach żydowskich zmysł rodzinny jest zdrowy, budujący. Znamy w świecie żydowskim ludzi także pod względem etycznym wybitnych, szlachetnych, czcigodnych. Przestrzegam przed importowaną z zagranicy postawą etyczną, zasadniczo i bezwzględnie antyżydowską. Jest ona niezgodna z etyką katolicką. Wolno swój naród więcej kochać; nie wolno nikogo nienawidzić. Ani żydów.

W stosunkach kupieckich dobrze jest swoich uwzględnić przed innymi, omijać sklepy żydowskie i żydowskie stragany na jarmarku, ale nie wolno pustoszyć sklepu żydowskiego, niszczyć żydom towarów, wybijać szyb, obrzucać petardami ich domów. Należy zamykać się przed szkodliwymi wpływami moralnymi ze strony żydostwa, oddzielać się od jego antychrześcijańskiej kultury, a zwłaszcza bojkotować żydowską prasę i żydowskie demoralizujące wydawnictwa, ale nie wolno na żydów napadać, bić ich, kaleczyć, oczerniać. Także w żydzie należy uszanować człowieka i bliźniego, choćby się nawet nie umiało uszanować nieopisanego tragizmu tego narodu, który był stróżem idei mesjanistycznej, a którego dzieckiem był Zbawiciel. Gdy zaś łaska boża żyda oświeci, a on szczerze pójdzie do swojego i naszego Mesjasza, witajmy go radośnie w chrześcijańskich szeregach.

Miejcie się na baczności przed tymi, którzy do gwałtów antyżydowskich judzą. Służą oni złej sprawie. Czy wiecie, kto im tak każe? Czy wiecie, komu na tych rozruchach zależy? Dobra sprawa nic na tych nierozważnych czynach nie zyskuje. A krew, która się tam niekiedy leje, to krew polska[21].

List prymasa został entuzjastycznie przyjęty przez polską prawicę i środowiska katolickie. Redaktor naczelny Ateneum Kapłańskiego ks. Stefan Wyszyński pisał np., iż społeczeństwo polskie winno być wdzięczne prymasowi za wskazanie „godziwych środków walki” z Żydami i „wlanie w serca wiary, że w granicach chrześcijańskiej etyki uda się zagadnienie rozwiązać”[22].

W tym samym roku w „Liście Pasterskim na Uroczystość Chrystusa Króla” abp. Sapieha napisał:

Wielu popiera ideologię obcą, wytworzoną przez rasę, której tendencją jest zdeprawowanie, a przez to wyzyskanie narodów, wśród których żyje[23].



[1] Zbigniew Kościerza, Czem są Żydzi i dokąd zmierzają, Warszawa 1909, s. 54, cyt. za: Joanna Olczak-Ronikier, Korczak. Próba biografii, Warszawa 2011, s. 46.

[2] Wojciech Wasiutyński, cyt. za: Magdalena Grochowska, Jerzy Giedroyc, Do Polski ze snu, Warszawa 2009, s. 49.

[3] Cyt. za: Barbara Engelking, Jest taki piękny słoneczny dzień... Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945, Warszawa 2011, s. 133.

[4] Tamże.

[5] „Chociaż mówiłem po polsku, uczyłem się historii Polski i wiedziałem, kto rządzi krajem, nigdy naprawdę nie czułem, że jestem Polakiem, ponieważ ja i pozostali polscy Żydzi nie mieliśmy takich samych praw jak Polacy. Moi rodzice płacili o wiele większe podatki niż ich polscy sąsiedzi”, wspominał przedwojenne lata mieszkający w Izbicy Lubelskiej Fiszel Białowicz (Bunt w Sobiborze. Opowieść o przetrwaniu w Polsce okupowanej przez Niemców, Philip Bialowitz opowiada swojemu synowi Josephowi Bialowitzowi, Warszawa 2008, s. 27.)

[6] Cyt. za: Grzegorz Krzywiec, Szowinizm po polsku. Przypadek Romana Dmowskiego (1886-1905), Warszawa 2009, s. 251.

[7] Korzystny dla Polski (i ciepło przyjęty przez obóz narodowy) raport amerykańskiego senatora Morgenthaua nie mówił o pogromach Żydów, a tylko o „ekscesach”, w wyniku których liczba ofiar nie przekraczała 280. (Zob. Olaf Bergmann, Narodowa Demokracja wobec problematyki żydowskiej w latach 1918-1929, Poznań 1998, s. 35.)

[8] Zob. Baruch Milch, Testament, Warszawa 2012, s. 21-22.

[9] Zob. Joanna Olczak-Ronikier, Korczak, op. cit., s. 212.

[10] Cyt. za: Dariusz Libionka, „Polska hierarchia kościelna wobec eksterminacji Żydów – próba krytycznego ujęcia”, Zagłada Żydów. Studia i materiały. Pismo Centrum Badań nad Zagładą Żydów 5/2009, s. 22.

[11] Stanisław Grabski, Uwagi o bieżącej historycznej chwili Polski, Warszawa 1922, cyt. za: Olaf Bergmann, Narodowa Demokracja wobec problematyki żydowskiej w latach 1918-1929, op. cit., s. 52.

[12] Cyt. za: Olaf Bergmann, Narodowa Demokracja wobec problematyki żydowskiej w latach 1918-1929, op. cit., s. 68-69.

[13] Tamże, s. 232.

[14] Cyt. za: Dariusz Libionka, „Polska hierarchia kościelna wobec eksterminacji Żydów – próba krytycznego ujęcia”, op. cit., s. 23.

[15] Rozdział pomiędzy studentami-Żydami a „aryjczykami” był zdumiewający. Marian Małowist, wybitny historyk gospodarki, uratowany przez swoich uniwersyteckich i szkolnych kolegów, wspominał o ankiecie, którą zrobił przed wojną wśród swoich uczniów: „Żydów pytaliśmy: jakich znasz Polaków, jakie znasz polskie ulice? Polaków pytaliśmy analogicznie. Okazało się, że moje uczennice Żydówki nie znają żadnego Polaka poza dozorcą, że właściwie nic o tym społeczeństwie nie wiedzą. Zupełnie identycznie wypadło po stronie polskiej”. Nawet na elitarnych seminariach prof. Handelsmana i Czarnowskiego studenci-Żydzi i nie-Żydzi nie utrzymywali ze sobą żadnych kontaktów, a na promocję doktoratu Małowista również nie przyszedł żaden „aryjczyk”. (Zob. Andrzej Żbikowski, Posłowie do: Samuel Willenberg, Bunt w Treblince, Warszawa 2004, s. 183.)

[16] Nie dość, że pod koniec lat 30. Żydów praktycznie nie przyjmowano na niektóre kierunki studiów (np. na medycynę), to jeszcze utrudniano im wyjazd na uczelnie zagraniczne (zob. Baruch Milch, Testament, op. cit.).

[17] Halina Zawadzka, Ucieczka z getta, Warszawa 2011, s. 120-121.

[18] Philip Bialowitz, Bunt w Sobiborze, op. cit., s. 25.

[19] Zob. Jolanta Żyndul, Zajścia antyżydowskie w Polsce w latach 1935-1937, Warszawa 1994.

[20] Za: Artur Eisenbach, Wstęp do: Emanuel Ringelblum, Stosunki polsko-żydowskie  w czasie II wojny światowej, Warszawa 1988, s. 8-9.

[21] Cyt. za: Ronald Modras, Kościół katolicki i antysemityzm w Polsce w latach 1933-1939, Kraków 2004, s. 339-340.

[22] Cyt. za: Dariusz Libionka, „Polska hierarchia kościelna wobec eksterminacji Żydów – próba krytycznego ujęcia”, op. cit., s. 26.

[23] Tamże, s. 27.





Towarzystwo Humanistyczne
Humanist Assciation

Free counter and web stats