Quentin Smith
Czemu teoria Wielkiego Wybuchu nie jest uzasadnieniem teizmu?
Od
połowy lat 60. kosmologia Wielkiego Wybuchu wprawiała w euforię
naukowo obytych teistów. Wierzą oni, że najlepszym naukowym dowodem
na istnienie Boga jest dowód na to, że wszechświat zaczął istnieć w
wyniku wybuchu, który nastąpił około 15 miliardów lat temu - wybuchu
zwanego „Wielkim Wybuchem". Teiści uważają za oczywiste,
iż wszechświat nie mógł zacząć istnieć bez przyczyny; twierdzą także,
że najrozsądniejszą z hipotez jest ta, która głosi, że przyczyną
wszechświata jest Bóg. Teoria ta zasadza się na założeniu, iż
oczywistą prawdą jest, że cokolwiek zaczyna istnieć, ma swą
przyczynę. Z
najnowszym ujęciem tej teorii spotykamy się w książce Williama Craiga
z 1994 r. pt. Reasonable Faith. Craig w następujący sposób
ujmuje tam swoje tezy: 1/ Cokolwiek powstaje, ma przyczynę. 2/
Wszechświat powstał. 3/ A więc wszechświat ma przyczynę. W
bardzo interesującym fragmencie swej książki Craig rozważa pierwszą z
przesłanek i wspomina o mnie jako o jednym z tych upartych ateistów,
którzy zaprzeczają oczywistości tego założenia: Pierwszy
krok jest tak intuicyjnie oczywisty, że sądzę, iż niemal nikt nie
może szczerze wierzyć, że przesłanka ta jest fałszywa. Sądzę zatem,
iż w jakiś sposób nierozsądne byłoby argumentowanie na jej rzecz,
ponieważ każdy uzasadniający ją dowód byłby prawdopodobnie mniej
oczywisty niż sama przesłanka. A, jak zauważył Arystoteles, nie
powinniśmy dowodzić oczywistego przez mniej oczywiste. Stary
aksjomat, że „z niczego nic nie wynika", pozostaje dziś
równie oczywisty jak zawsze. Kiedy po raz pierwszy pisałem „The
Kalam Cosmological Argument"1,
zauważyłem, iż dobrą cechą tej argumentacji wydaje mi się to, że
pozostawia ona ateiście drogę ucieczki: zawsze może on odrzucić
pierwszą przesłankę i stwierdzić, że wszechświat powstał z niczego i
bez przyczyny. Sądziłem, że tylko nieliczni wybiorą tę drogę,
ponieważ uważałem, że czyniąc to, pokazaliby, iż są zainteresowani
jedynie akademickim kwestionowaniem mojej argumentacji, a nie
rzeczywistym odkrywaniem prawdy o wszechświecie. Ku mojemu
zaskoczeniu ateiści wydają się jednak coraz częściej wybierać tę
ścieżkę. Quentin Smith na przykład, stwierdzając, że filozofowie zbyt
często ulegają niekorzystnemu wpływowi heideggerowskiego lęku przed
nicością, konkluduje, że „najbardziej rozsądne jest
przekonanie, że powstaliśmy z niczego, na skutek niczego i bez
żadnego celu" - zapewne ładne zakończenie dla jakiejś
gettysburskiej deklaracji ateizmu. Bezpodstawne
założenie Zamierzam
skrytykować ten kosmologiczny argument - najbardziej popularny z
argumentów używanych obecnie przez teistów i filozofów
argumentujących na rzecz istnienia Boga. Rozważmy
pierwszą przesłankę tego argumentu, głoszącą, że wszystko, co
powstaje, musi mieć swą przyczynę. Z jakiego powodu mamy wierzyć w
prawdziwość tej zasady? Nie jest ona oczywista sama przez się,
ponieważ twierdzenie jest oczywiste samo przez się wtedy i tylko
wtedy, gdy każdy, kto je rozumie, automatycznie je uznaje. Tymczasem
wielu ludzi, wliczając w to czołowych teistów, takich jak Richard
Swinburne, rozumie tę regułę bardzo dobrze, ale uznaje ją za
fałszywą. Wielu filozofów, naukowców i w istocie większość studentów
i absolwentów, z którymi miałem do czynienia na swych zajęciach,
sądzi, że reguła ta jest fałszywa, a już na pewno nie jest oczywista
sama przez się; nie da się jej również wyprowadzić z żadnego innego
twierdzenia, które samo przez się byłoby oczywiste. Nie ma zatem
powodu, by uważać ją za prawdziwą. Jest albo fałszywa, albo ma status
twierdzenia, o którym nie wiemy, czy jest prawdziwe, czy fałszywe.
Jasne jest przynajmniej to, że nie wiemy, czy jest prawdziwa. Przypuśćmy
teraz, że teista wycofuje się i przyjmuje słabszą wersję powyższej
reguły, mówiąc: „wszystko, co powstaje, ma swą przyczynę".
Teraz reguła nie mówi nam już, że wszystko, co powstaje, musi mieć
przyczynę i dopuszcza, iż możliwe jest, by niektóre rzeczy powstawały
bez przyczyny. Występowanie przyczyny nie jest więc w tym wypadku
prawdą oczywistą samą przez się i konieczną. Tezę, iż „wszystko,
co powstaje, ma swą przyczynę", możemy raczej, wedle samych
teistów, uznać za" empiryczną generalizację opartą na
obserwacji. Ale
z poglądem takim wiąże się jeden zasadniczy problem. Nie ma
absolutnie żadnych dowodów na to, że jest on prawdziwy Wszystkie
zgromadzone przez nas obserwacje dotyczą-zmian rzeczy — ich
przechodzenia z jednego stanu w drugi. Rzeczy poruszają się,
nieruchomieją, powiększają się, maleją, łączą z innymi, dzielą się
itd. 'Ale nie dysponujemy żadnymi obserwacjami dotyczącymi
powstawania rzeczy. Na przykład nie dysponujemy żadnymi obserwacjami
dotyczącymi powstawania ludzi. Tu znowu mamy do czynienia po prostu
ze zmienianiem się rzeczy. Komórka jajowa i plemnik zmieniają swój
stan, łącząc się. Tak połączone komórki dzielą się, tym sposobem się
rozrastając i w końcu rozwijają się w dorosłą ludzką istotę.
Konkluduję zatem, że nie ma żadnych dowodów na to, iż twierdzenie
Craiga w swej "empirycznej wersji „wszystko, co powstaje,
ma swą przyczynę", jest prawdziwe. Wszystkie przyczyny, o
których nam wiadomo, powodują zmiany w uprzednio istniejącej materii.
W formułowanej przez Craiga i innych teistów zasadzie przyczynowości
„przyczyna" oznacza coś całkiem innego: stworzenie materii
z niczego. Utrzymywanie, że taki dziwny rodzaj przyczynowości jest w
ogóle możliwy, jest czystą spekulacją,, nie mówiąc już o tym, że
trudno byłoby tezę o jego istnieniu podeprzeć obserwacjami z
codziennego życia. Wszechświat
bez przyczyny Ważniejszy
jest jednak fakt, iż nie tylko nie ma dowodów na poparcie tezy
teistów, że wszechświat miał przyczynę, ale istnieją dowody na jej
fałszywość. Twierdzenie, że powstanie wszechświata miało przyczynę,
pozostaje w konflikcie ze współczesną teorią naukową. Chodzi tu o
teorię funkcji falowej wszechświata, rozwijaną od jakichś 15 lat
przez Stephena Hawkinga, Andre Vilenkina, Alexa Linde i wielu innych.
Teoria ta głosi, że istnieje prawo fizyczne zwane funkcją falową
wszechświata, z którego wynika, iż jest wysoce prawdopodobne, że
wszechświat o cechach naszego istnieje bez żadnej przyczyny. Teoria
Hawkinga oparta jest na przypisywaniu liczb wszystkim możliwym
wszechświatom. Wszystkie te liczby znoszą się nawzajem, za wyjątkiem
wszechświata o cechach właściwych naszemu, takich jak znajdowanie się
w nim inteligentnych organizmów. W przypadku tego ostatniego istnieje
bardzo wysokie prawdopodobieństwo - bliskie 100% - że powstał bez
przyczyny. Teoria
Hawkinga znajduje potwierdzenie w danych pochodzących z obserwacji.
Przewiduje, że materia w naszym wszechświecie jest w makroskali - to
jest na poziomie supergromad galaktyk - równo rozdystrybuowana.
Przewiduje, że tempo ekspansji naszego wszechświata, trwającej przez
cały czas od Wielkiego Wybuchu,-jest niemal dokładnie na granicy
pomiędzy tempem, przy którym wszechświat rozszerzałby się beż końca,
a tempem, przy którym rozszerzałby się, a potem kurczył. Przewiduje
również, że na samym początku istnienia wszechświata mieliśmy do
czynienia z gwałtowną ekspansją zwaną „inflacją". Teoria
Hawkinga dokładnie przewidziała to, co na temat nieregularności
promieniowania tła odkrył satelita COBE4.
A
zatem teoria naukowa, potwierdzona przez dane z obserwacji, mówi nam,
że wszechświat powstał bez przyczyny. Jeśli chcecie być racjonalni i
przyjmować do wiadomości rezultaty racjonalnych badań natury, musicie
też zaakceptować fakt, że Bóg nie był przyczyną powstania
wszechświata. Wszechświat, wedle prawa funkcji falowej, powstał bez
przyczyny. Teoria
Stephena Hawkinga rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące powstawania
rzeczy bez przyczyny. Hawking zakłada, iż u początków wszechświata
istniała bezczasowa przestrzeń, czterowymiarowa hipersfera. Była
mniejsza niż jądro atomu, miała promień mniejszy niż 10-33
cm. Ponieważ była bezczasowa, w nie większym stopniu potrzebowała
przyczyny niż bezczasowy Bóg teistów. Ta bezczasowa hipersfera jest
powiązana z naszym rozszerzającym się wszechświatem. Nasz wszechświat
był na początku mniejszy niż atom, eksplodował w Wielkim Wybuchu i do
dziś się rozszerza. Czy
nie istnieje jednak możliwość, że to Bóg spowodował istnienie
wszechświata? Nie, ponieważ z funkcji falowej wszechświata wnika, iż
istnieje 95-procentowe prawdopodobieństwo, że wszechświat powstał bez
przyczyny. Gdyby Bóg stworzył wszechświat, stałoby to w sprzeczności
z prawem naukowym na dwa sposoby: po pierwsze prawo naukowe mówi, że
wszechświat powstaje z powodu swych naturalnych, matematycznych
właściwości, a nie działania nadnaturalnych sił; po drugie prawo
naukowe mówi, że istnieje jedynie 95-procentowe prawdopodobieństwo
powstania wszechświata. A gdyby to Bóg stworzył wszechświat,
prawdopodobieństwo jego powstania byłoby 100-procentowe, ponieważ Bóg
jest wszechmocny. Gdyby Bóg chciał stworzyć wszechświat, jego wola
byłaby z pewnością w 100 procentach skuteczna. A
zatem współczesna kosmologia nie tylko nie jest zgodna z żadną teorią
teistyczną, ale w rzeczywistości jest z teizmem logicznie sprzeczna. Przełożył
Piotr Rymarczyk. Jest
to przekład tekstu „Big Bang Cosmology and Atheism"
opublikowanego we Free Inquiry.
1W
islamie określenie teologii spekulatywnej. Termin pochodzi ze zwrotu
kalām
Allāh (po
arabsku: słowo Boga”), odnoszącego się do koranu, świętej
księgi islamu.
|