[ Strona główna ]
RACJE
NUMER 11
MARZEC 2023
Patrick Innis
ŚWIĘCI I GRZESZNICY - CZY JAN PAWEŁ II NIE WIDZI RÓŻNICY?
Czy Kościół katolicki
kiedykolwiek przyjmie te same standardy przyzwoitości, jakimi kieruje
się większość szanowanych instytucji na świecie? Przez stulecia jego
głównym celem było uprzyjemnianie życia barwnej grupie łajdaków i
mizantropów. Ostatnio Kościół dodał kolejny rozdział do tej smutnej
historii, występując w obronie byłego dyktatora chilijskiego Augusto
Pinocheta, któremu groziła deportacja do Hiszpanii. Pinochet miał
stanąć przed hiszpańskim sądem w związku z zaginięciem wielu osób
narodowości hiszpańskiej w Chile, wlatach 1973-90, w okresie rządów
terroru. Chile ogłosiło amnestię dla sprawców represji politycznych z
tego okresu, ale Hiszpania, jak wiele innych państw, nie widzi
żadnego powodu, by ułaskawiać zbrodniarza odpowiedzialnego za śmierć
tysięcy ludzi.
Głosy oburzenia w
reakcji na interwencję Watykanu w sprawie Pinocheta były szczególnie
silne w Ameryce Południowej. Działająca w Argentynie grupa “Matek
z Placu de May o", która przyjęła tę nazwę od miejsca, w którym
kobiety regularnie się zbierały, by zaprotestować przeciwko
zaginięciom członków ich rodzin, wysłała do Jana Pawła II list w
ostrych słowach protestujący przeciwko zaangażowaniu się Kościoła po
stronie chilijskiego dyktatora. Kobiety wyraziły swój gniew i
potępienie, zwracając się do papieża per “pan" zamiast
zwykłych, grzecznościowych formułek.
Wyjaśniając nieformalny
język apelu, autorki listu stwierdziły m.in.: “Zwracamy się do
pana jak do zwykłego człowieka, gdyż uważamy za aberrację, że siedząc
na swoim tronie w Watykanie, nie doświadczywszy tortur, okaleczeń ani
gwałtów, ma pan czelność domagać się łaski dla tego mordercy,
występując w imieniu Chrystusa". Prezydent Argentyny Carlos
Menem, w budzącym mdłości akcie politycznego wiernopoddaństwa,
przesłał później papieżowi list z przeprosinami. W rzeczywistości
watykańska obrona Pinocheta daleka jest od aberracji i łatwo można
było ją przewidzieć w oparciu o dobrze udokumentowane doniesienia na
temat pomocy, jakiej udzielał Kościół nazistowskim zbrodniarzom
wojennym po zakończeniu drugiej wojny światowej. Pinochet należy do
tej kategorii łotrów, zbrodniczych prawicowych dyktatorów katolickich
ze starej szkoły, na których łaskawym okiem patrzą atawistyczni,
antydemokratyczni kryptofaszyści, którzy sprawują władzę w Stolicy
Apostolskiej. Takie podejście dominuje w polityce Watykanu od dawna,
co najmniej od wybuchu wojny domowej w Hiszpanii.
Ideologia “zabij
komucha w imię Chrystusa" miewa się doskonale w Watykanie, gdzie
życie każdej idei, bez względu na to, jak głupia lub odrażająca by
nie była, mierzy się w stuleciach.
Mimo wszystko
zaskakuje, że papież nie ma w tej sprawie żadnych wątpliwości ani
żadnego poczucia winy. Mogłoby się zdawać, że wiedza o krwawych
represjach w Chile i w Argentynie, jak również powszechne oburzenie
na postawę Kościoła wobec tych wydarzeń, wciąż nie przekroczyła
watykańskich bram. Tymczasem według doniesień Kościół prowadził
kartotekę porwań i zabójstw politycznych i dzięki swym kontaktom w
sferach rządowych udzielał informacji członkom rodzin ofiar, którzy
chcieli wiedzieć, czy ich bliscy żyją, czy też zostali zamordowani.
Swoją odmowę potępienia
reżimu Kościół usprawiedliwiał, twierdząc, że jego pozorna
neutralność umożliwiła ocalenie życia kilku osób. W rzeczywistości
jednak, jedyne osoby, które udało się ocalić dzięki wysiłkom Kościoła
katolickiego, wywodziły się z elit towarzyskich Chile i Argentyny.
Ciche przyzwolenie
Watykanu i argentyńskich biskupów kontrastuje dramatycznie z
uczuciami zwykłych katolików i dysydenckich duchownych. Jeden z
zakonów, w skład którego wchodzili przede wszystkim duchowni
irlandzcy i argentyńscy, stanowił jedną z głównych sił opozycyjnych
sprzeciwiających się przestępczej polityce argentyńskiego rządu.
Istnienie tych obrońców ofiar represji w Kościele katolickim i brak
poparcia Watykanu dla ich działalności, stanowi kolejne świadectwo
moralnego bankructwa przywództwa Kościoła. Niektórzy z tych
dysydentów zapłacili życiem za swoje bohaterstwo, a mimo to nie
doczekali się uznania ze strony przedstawicieli hierarchii. W tym
samym czasie chorwacki faszysta, kardynał Stepinac i fałszywa
działaczka charytatywna, Matka Teresa z Kalkuty, znaleźli się na
“szybkiej ścieżce" do kanonizacji.
Być może cechujący
Kościół katolicki instynkt przetrwania można częściowo zrozumieć. Tym
jednak, czego z pewnością nie można zrozumieć, a tym bardziej
usprawiedliwić, są jego gorszące zwią zki z najbardziej zajadłymi,
represyjnymi i reakcyjnymi reżimami na całym świecie. I chociaż w
ostatnim okresie Watykan przejawił pierwsze oznaki zrozumienia, że
jego rola w Holokauście być może nie była taka, jaka być powinna, tak
naprawdę niewiele się zmieniło. Nawet obecnie, gdy Kościół ma
nadzwyczajną okazję, by ograniczyć liczbę aktów wrogości popełnianych
na Półwyspie Bałkańskim, wciąż bardziej zajmują go kwestie takie, jak
aborcja i homoseksualizm. Ostatnie inicjatywy dyplomatyczne papieża
jednoznacznie wskazują, że pewne ustępstwa ze strony lewicowych
rządów są dla niego znacznie ważniejsze niż powstrzymanie przelewu
krwi muzułmanów i prawosławnych chrześcijan w krajach dawnej
Jugosławii. Gdyby Hitler przeżył do naszych czasów, byłby z pewnoś
cią szanowanym przez Kościół katolikiem.
Newsletter of
Humanist of Washington, Wiosna 1999
|