[ Strona główna ]

RACJE

numer 4

Styczeń 2021


Leonard Peikoff

HITLER NA WOJNIE Z ROZUMEM


Kult wszechwładnego państwa i odwoływanie się do rozumu to filozoficzne przeciwieństwa. Nie mogą współistnieć - ani w systemie filozoficznym, ani w narodzie. Ten, kto kieruje się rozumem, dojdzie koniec końców do wniosku, że ludzie muszą traktować się nawzajem podmiotowo, a ewentualne spory rozstrzygać muszą, odwołując się do umysłu, tj. w procesie dobrowolnej, racjonalnej perswazji. Kto rozum odrzuca, nieuchronnie dojdzie natomiast do odwrotnego wniosku: że nie ma najmniejszej szansy ułożyć sobie stosunków z innymi ludźmi - z jednym wyjątkiem, kiedy o wyniku sporu zdecyduje siła fizyczna, oraz że kontrolę nad nią sprawować ma elita obdarzona rzekomo wyższymi, mistycznymi środkami poznania.

Gałęzią filozofii zajmującą się siłami rozumu jako instrumentem poznawczym jest epistemologia, na ogół uważana za dziedzinę oderwaną od praktycznego życia i polityki. Tymczasem nie jest dziełem przypadku, że Platon, Kant, Hegel, Marks i inni reprezentanci niemieckiego nacjonalizmu, od Lutra począwszy, odwoływali się do najprzeróżniejszych doktryn przeczących świadectwom zmysłów, intelektowi i logice. Kult państwa, który wszyscy oni wspierali i rozwijali, jest tego naturalną konsekwencją, głęboko zakorzenioną w ich sposobie patrzenia na wiedzę i ludzki umysł.

Początkujący dyktator może mieć problem z określeniem w kategoriach filozoficznych konfliktu między rozumem a wzorami swojego działania. Ale i dla niego istnienie tego konfliktu nie jest tajemnicą. W jakiejś (zwykle niezwerbalizowanej) formie zdaje sobie sprawę, że nie może żądać od ludzi bezmyślnego posłuszeństwa, oraz że nie uzyska ich zgody na permanentnie brutalne rządy, jeśli nie przekona przyszłych poddanych do wyrzeczenia się własnego umysłu i prawa do niezależnego dokonywania ocen w poczuciu ważności własnych racji. Wie, że nie zdobędzie lub nie utrzyma władzy nad ludźmi, którzy domagają się dowodów i argumentów. Jemu potrzebni są ludzie, którzy - odrzuciwszy wymagania logiki - zgodzą się z dowolną tezą i gotowi będą ponieść dowolne wyrzeczenia. Stąd też bierze się pełen wachlarz zwolenników kultu państwa wszystkich barw i odmian, jakie spotykamy na przestrzeni dziejów, konsekwentnie atakujących rozum i intelekt, zarówno przed objęciem władzy, jak podczas jej sprawowania. W pewnym sensie ludzie ci rozumieli, że ich cele polityczne są nie do osiągnięcia bez uprzedniego przygotowania odpowiedniego fundamentu epistemologicznego.

Hitler też to rozumiał.

Mówienie o „nazistowskiej epistemologii” może wyglądać trochę dziwnie. Czołowi naziści nie byli przecież filozofami; nie formułowali żadnej systematycznej teorii poznania i nie byli świadomi większości szczegółowych zagadnień przynależnych tej gałęzi filozofii. Niemniej jednak nazistowska epistemologia istnieje w tym sensie, że mamy do czynienia z jednoznacznym, konsekwentnym i żarliwie głoszonym stanowiskiem w fundamentalnej kwestii.

- Wiek rozumu dobiega swego kresu - oświadczył Hitler Hermannowi Rauschningowi. - Intelekt stał się autokratyczny; stał się chorobą życia.

- Życie rasy i życie ludu stanowi. . . mistyczną syntezę - pisał Rosenberg. - Jest manifestacją duszy wymykającą się wyjaśnieniom na gruncie logicznego rozumowania i analizy przyczynowej.

- Nawet najgłębszy, najbardziej uczony intelekt sięga jedynie powierzchni rzeczy - pisał Gottfried Neeße, młody nazistowski intelektualista. - Wszystko, czego jesteśmy świadomi, wszystko, co można pomyśleć i zrozumieć, jest tylko warstewką cienkiego śniegu pokrywającą wysokie góry nieświadomości; śniegiem, który szybko stopnieje pod wpływem zawirowań losu, odurzenia lub drżenia duszy. Życie skrywa swoje największe sekrety raczej w niepozornej piosence ludowej śpiewanej nocą na wsi niż w opasłych, uczonych księgach. Próby głębszego poznania są z góry skazane na niepowodzenie. Sami nigdy nie będziemy w stanie pojąć tego, co najważniejsze. Jedyne, co możemy zrobić, to dać się poprowadzić.2

Jakich drogowskazów szukać po zanegowaniu rozumu?

- Nie wolno nam ufać inteligencji ani sumieniu - twierdził Hitler - ufać musimy naszym instynktom. Ufaj swoim instynktom, swoim odczuciom, czy jak tam to sobie nazwiesz - mówił Hitler innym razem. Ostatnie zdanie pokazuje, z jak wielką swobodą naziści podchodzili do tej kwestii. Bez najmniejszych skrupułów mogli powoływać się - i powoływali się prywatnie i publicznie - na dowolne nieracjonalne źródło rzekomej wiedzy, jakie kiedykolwiek zostało wymyślone przez ludzi, z objawieniami, intuicją, transami, magią i astrologią włącznie (ta ostatnia znalazła szczególne uznanie u Goebbelsa). To, do czego nie mogli się odwoływać, od czego usilnie ich odwodzono, to metoda poznawcza, którą Hitler uznawał za sprzeczną z nazizmem. - Na masowym wiecu – tłumaczył Hitler Rauschningowi – nikt nie myśli. A ponieważ to jest ten stan umysłu, jakiego żądam, bo zapewnia mi najlepszy rezonans dla moich wystąpień, rozkazuję wszystkim uczestniczyć w wiecach, na których staną się częścią masy, czy tego chcą, czy nie: intelektualiści, burżuazja i robotnicy. Spajam ludzi w tłum. Mówię do nich tylko jak do tłumu.

- Tłum jest jak zwierzę posłuszne instyntktom. Nie wyciąga wniosków przez rozumowanie.3

Rozum jest zdolnością identyfikowania i przetwarzania w kategoriach pojęciowych materiału, którego dostarczają zmysły. Irracjonalizm to doktryna głosząca, że rozum nie jest żadnym skutecznym sposobem poznawania ani nie jest właściwą wykładnią postępowania. Mistycyzm to doktryna, według której człowiek dysponuje pozazmysłowymi, nieracjonalnymi źródłami poznania. Irracjonalizm i mistycyzm łącznie stanowią clou epistemologii nazizmu.

Polityka nazizmu - z obsesjami rasistowskimi, antysemicką demonologią, gestykulującym führerem wyrażającym wyroki „opatrzności” i głoszącym brutalne prawo pięści – nie ma precedensu w krajach Zachodu. Nie dlatego jednak, że głosi kolektywizm, lecz przez jej bezwstydną irracjonalność. Bezczelność tego objawienia dorównuje jedynie (i wynika z) bezczelności nazistowskiej epistemologii. Jej cechą rozpoznawczą jest samozwańcze barbarzyństwo, tj. niczym nieskrywany, chełpliwy, trąbiony na cały świat bunt przeciw rozumowi.

Z punktu widzenia nazistowskiej elity - pisze Rauschning (były członek partii Hitlera) - im mniej spójna i im bardziej nieracjonalna jest ich doktryna, tym lepiej. Odrzucane jest wszystko, co mogłoby stworzyć systematyczną, skonstruowaną w logiczny sposób doktrynę; odrzucane jest jak plewy, ze szczerą pogardą. Na wszelkie wątpliwości i pytania - powiedział Rosenberg - nowy człowiek pierwszego imperium niemieckiego ma tylko jedną odpowiedź: nieważne, i tak to zrobię! - Kiedy słyszę słowo 'kultura' - powiedział Hanns Johst (prezes Izby Kultury Rzeszy) w swojej nieśmiertelnej frazie - odbezpieczam pistolet.

- Ludzie nazywają nas wrogami inteligencji – powiedział Hitler. - Jesteśmy nimi, ale w znacznie głębszym znaczeniu niż tym zarozumiałym głupkom, burżuazyjnym naukowcom, kiedykolwiek się śniło.

Ta wrogość wobec rozumu jest totalna i dotyczy wszystkich jego form i przejawów - od pierwszych lat życia, kiedy małe dziecko uczy się myśleć, niejako po omacku, aż po największe egzystencjalne osiągnięcia ludzkiego rozumu we współczesnym świecie rewolucji przemysłowej. Rozum należy zwalczać, ucząc dzieci pogardy wobec ich własnego mózgu i głosząc krajowi powrót do natury.

Edukacja dzieci - twierdził Hitler - musi się skupiać na „wyhodowaniu” absolutnie zdrowych ciał i na rozwijaniu instynktów, czyli charakteru, tj. określonych emocji, jakie naziści chcieli wpoić dorastającemu pokoleniu przy jednoczesnym systematycznym degradowaniu wszystkich elementów intelektualnych i umniejszając znaczenie procesów poznawczych. - Nie zamierzamy edukować naszych dzieci tak, by z nich czynić miniaturowych uczonych - powiedział Hans Schemm, jeden z czołowych pedagogów nazistowskich. - Prawdziwe wartości spoczywające w niemieckim dziecku nie budzą się przez wpajanie mu masy wiedzy. Dlatego mówię: „lepiej mieć dziesięć funtów wiedzy mniej i dziesięć kalorii charakteru więcej!”

W jednej ze swych wypowiedzi Hitler nie pozostawia wątpliwości co do natury nazistowskiego „charakteru”: - Młodzież agresywna, dominująca, nie bojąca się niczego, brutalna - do tego dążę! W III Rzeszy nie będzie żadnego doskonalenia intelektu. Wiedza rujnuje młodych mężczyzn.

Podobnie jak owoce wiedzy. Nazistowska literatura obrzuca obelgami dobrobyt, miasta, maszyny i zaabsorbowanie Niemiec - mówiąc słowami Hitlera - „uprzemysłowieniem bez umiaru i do takiego stopnia, że tylko szkodziło”. Credo współczesnego społeczeństwa - pisał Werner Sombart - gorzko je potępiając, to: „więcej silników, więcej pieniędzy, więcej towarów, jeszcze szybsza produkcja, jeszcze szybsza podróż i jeszcze żwawsza rozrywka! Dobrobyt i postęp bez granic! Bez granic!” Przeciwny biegun takiego postępu wyrażał się w drugim elemencie nazistowskiego hasła: „Krew i ziemia”. Ziemia w tym kontekście oznacza życie skromnego, bezrefleksyjnego chłopa, lub też życie państwowych, czystych rasowo gmin rolniczych, w przeciwieństwie do życia „przebiegłych”, „skundlonych” mieszkańców miast. Oznacza ofiarną dyscyplinę wojenną niemieckiego średniowiecza przeciwstawioną nowoczesnemu podążaniu za wygodą i dobrobytem. Oznacza mistyczną jedność z pierwotną naturą, przeciwstawioną atmosferze nienasyconej, nastawionej na zysk produkcji i „zimnej”, wyrachowanej mechanizacji.

Większość nazistów, zainteresowanych przecież zbrojeniami, nie nawoływała do likwidacji przemysłu. Domagali się tylko, żeby służył właściwym ludziom, nie tym, którzy lojalni są nauce lub biznesowi, lecz wiernym instynktowi i pierwotnej naturze. Ta służebna funkcja, używając słów jednego z obserwatorów, jest tym, co w oczach nazistów usuwa „żądło” industrializmu. Tym „żądłem” w gruncie rzeczy jest fakt, że nowoczesny przemysł jest wytworem ludzkiego umysłu.

Wzywając Niemców tak otwarcie do życia opartego na pracy fizycznej, nie wymagającego myślenia, Hitler liczył na szeroko rozpowszechnioną postawę wrogości wobec rozumu, postawę, której żadna partia polityczna sama z siebie nie mogła wytworzyć ani utrzymać. Na polu epistemologii naziści powtarzali tylko hasła (i zbijali na nich kapitał) dziewiętnastowiecznego ruchu anty-intelektualnego, który nie ominął żadnego kraju Europy, ale właśnie w Niemczech odcisnął najsilniejsze piętno. Ten trend - ostentacyjne odrzucenie ducha Oświecenia - nazywa się Romantyzm.

Tłumaczył Rafał Marcin Czerwieniec





1. Artykuł jest tłumaczeniem fragmentu roz. 3 siążki Leonarda Peikoffa pt. The Cause of Hitler’s Germany, Hitler’s War Against Reason. Penquin Group, Nowy Jork, 1982 r.

2.Rauschning, The Voice of Destruction (New York, Putnam’s, 1940), p. 222. Melvin Rader, No Compromise (New York, Macmillan, 1939), pp. 25–26; quoting Rosenberg, Mythus. The Nazi Years, ed. J. Remak (Englewood Cliffs, N.J., Prentice-Hall, 1969), p. 41; quoting Neesse, Brevier eines jungen Nationalsozialisten (Oldenburg, 1933).

3. Rauschning, op. cit., s. 224, 184, 212, 210–11.





Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"