![]()
Stevart Elliot Guthrie
DLACZEGO ISTNIEJE RELIGIA
Dlaczego religia powstała i nadal istnieje? Odpowiedź na to pytanie zależy
oczywiście częściowo od tego, co rozumiemy pod pojęciem "religia".
Niektórzy badacze bliscy mojemu stanowisku pojmują religię jako
szczególny rodzaj błędu, mianowicie jako antropomorfizm, czyli
przypisywanie cech ludzkich przedmiotom i zdarzeniom, które nie
posiadają takiego charakteru. Badacze ci nie zgadzają się jednak co
do tego, dlaczego antropomorfizm nadal występuje, a przede wszystkim
- dlaczego w ogóle się pojawił. Twierdzę, że religię najlepiej
pojmować jako antropomorfizm, że antropomorfizm jest rezultatem
pewnej percepcyjnej i poznawczej strategii oraz że wciąż jeszcze
występuje, ponieważ nadal istnieje percepcyjna i poznawcza
niejednoznaczność. Wspomniana
strategia jest wynikiem procesu selekcji naturalnej i wydaje się
częścią naszego poznawczego wyposażenia. Polega ona na
interpretowaniu wieloznaczności i niejasności świata w taki sposób,
aby uwzględnić najbardziej istotne dla nas możliwości.
Możliwości te obejmują zazwyczaj istoty żywe, a zwłaszcza innych
ludzi. Choć strategia ta prowadzi do licznych błędów, prowadzi ona
też czasem do bardzo ważnych odkryć, których wartość przewyższa koszt
ewentualnych pomyłek. Widzimy cienie jako osoby i słyszymy dźwięki
jako znaczące sygnały, ponieważ - jeśli interpretacje te są trafne -
to mają one dla nas nieocenioną wartość, jeśli zaś są chybione, to
skutki takich pomyłek są stosunkowo mało szkodliwe. Strategia ta jest
mimowolna i w przeważającej mierze nieświadoma. Dzielimy ją z innymi
zwierzętami. Twierdzę
zatem, iż religia jest formą interpretacji i związanych z tą
interpretacją działań, które lokują w świecie wiele różnorodnych
bytów podobnych człowiekowi, lecz nie będących istotami ludzkimi:
bogów, demonów i innych pokrewnych istot. W ten sposób religia
ukazuje się nam jako tylko jeden z aspektów szeroko
rozpowszechnionego wśród ludzi i przyjmującego rozmaite formy sposobu
ujmowania świata tak, jakby był on podobny człowiekowi. Okazuje się
także tylko jednym z aspektów jeszcze bardziej powszechnej wśród
zwierząt tendencji do postrzegania świata tak, jakby był on ożywiony.
Bogowie są jedynie bytami najbardziej wyróżniającymi się w całym
spektrum podobnych człowiekowi bytów i zjawisk, które - jak nam się
wydaje - dostrzegamy w świecie. Wyobrażenia
bogów i innych bytów podobnych człowiekowi rodzą się, kiedy
poszukujemy w świecie rzeczy, które mają największy wpływ na nasz
los. Najczęściej są to inni ludzie, jesteśmy więc nastawieni na
poszukiwanie cech ludzkich. W ten właśnie sposób religijne
interpretacje odkrywają cechy ludzkie w pozaludzkim świecie. W
szczególności odkrywają one cechy konstytutywne dla ludzkiego
zachowania. Bogowie niekoniecznie muszą mieć siwe brody czy inne
cechy fizyczne, posiadają jednak zdolność do komunikacji symbolicznej
- podstawową cechę charakterystyczną człowieka. Twierdząc,
iż religia antropomorfizuje i animizuje, podążam śladami wielu
poprzedników, spośród których najbardziej znani to Ksenofanes,
Spinoza, Hume, Feuerbach, Tylor i Freud. Kiedy jednak przychodzi do
wyjaśnienia, dlaczego religia tak czyni, moi poprzednicy łamią szyki
i żaden z nich nie oferuje, moim zdaniem, przekonującego ujęcia
przyczyn tego fenomenu. Ich wyjaśnienia odwołują się zarówno do roli,
jaką antropomorfizm odgrywa w procesie poznania, jak i do związku
antropomorfizmu z naszymi potrzebami emocjonalnymi. Pierwsze
dobrze opracowane ujęcie kognitywistyczne znajdujemy u Hume'a. Hume
umieszcza nas w tajemniczym i pełnym niebezpieczeństw świecie, gdzie
wobec niepowodzenia w próbach zrozumienia otaczających nas zdarzeń
uciekamy się do modeli, z którymi jesteśmy najbliżej zaznajomieni,
tj. do modeli nas samych. Religia jest więc podejmowaną przez nas w
obliczu niepewności próbą zrozumienia i wyjaśnienia świata. Większość
badaczy od czasów Hume'a porzuciło to kognitywistyczne ujęcie na
rzecz wyjaśnień inego rodzaju. Feuerbach, na przykład, twierdził, iż
ludzie stwarzają Boga, ponieważ trapieni przez śmierć i inne
ograniczenia naszej egzystencji pragną wybawienia od tych ograniczeń.
Freud zaproponował podobne wyjaśnienie. Obecnie
nawet teologowie przyznają, że antropomorfizm stanowi jedną z
nieodłącznych cech religii. Choć jednak przekonanie, iż nie ma
religii bez antropomorfizmu, jest niemal powszechnie akceptowane, to
wyjaśnienia tego zjawiska pozostają niezadowalające. Brak
dobrego wyjaśnienia antropomorfizmu wynika z dominacji dwóch
standardowych wyjaśnień tego zjawiska. Nazywam je teorią pocieszenia
i teorią obeznania. W każdej z nich tkwi odrobina prawdy, lecz żadna
nie jest wystarczająca. Teoria obeznania, wyłożona na przykład przez
Hume'a, ma głównie poznawczy charakter. Utrzymuje ona, iż
potrzebujemy modeli świata i w tym celu rozszerzamy modele nas samych
tak, aby obejmowały one również świat. Teoria ta zakłada, iż siebie
samych znamy szczególnie dobrze. Jednakże - co Freud stwierdził o
naszej psychice, a co w równym stopniu odnosi się do naszego ciała -
wcale nie znamy siebie tak dobrze. Nie lepiej w każdym razie niż
wiele innych rzeczy: psy, rzeki, czy udomowione rośliny. Mimo to
postrzegamy świat jako znacznie bardziej podobny do człowieka niż do
czegokolwiek innego. Zgodnie
z teorią pocieszenia, utrzymywaną na przykład przez Freuda,
antropomorfizm sprawia, że świat wydaje się nam bliski i przyjazny.
Jest to więc przypadek myślenia życzeniowego. Antropomorfizm jednak
nie zawsze bywa źródłem pociechy, podobnie jak rzeczywiści ludzie nie
zawsze bywają mili i przyjaźni. Będąc sami w domu w wietrzną noc i
słysząc trzaskające drzwi nie myślimy: "Jakie miłe
towarzystwo!". Kiedy antropomorfizm jest źródłem przerażenia,
trudno wyjaśnić go, odwołując się do pociechy, jaką rzekomo daje on
człowiekowi. Pytanie: "Dlaczego modele pozaludzkiego świata
tworzymy na podobieństwo człowieka?" pozostaje więc bez
odpowiedzi. Wcześniejsze
teorie, upatrujące istotę religii w antropomorfizowaniu
rzeczywistości, były nieprzekonujące głównie dlatego, iż nie
rozważały dostatecznie głęboko ogólnej natury antropomorfizmu. Jest
to ważne, ponieważ antropomorfizm jest zjawiskiem powszechnym,
pojawiającym się we wszystkich kulturach i we wszystkich sferach tych
kultur. Pojawia się on w sposób spontaniczny w życiu codziennym, np.
kiedy słyszymy gałąź uderzającą w okno jako czynność kogoś, kto chce
zwrócić na siebie uwagę, kiedy widzimy pojemnik na śmieci w parkowej
alei jako czającą się postać, albo kiedy patrząc od tyłu na samochód
bierzemy zagłówki za głowy pasażerów. Antropomorfizm
pojawia się także w sztuce i w nauce. W nauce jest on obłożony
klątwą, jednak, jak pisze Nietzsche, nawet naukowcy usilnie dążą do
"poznania świata jako rzeczy podobnej człowiekowi".
Przykłady obejmują Darwina obraz Natury jako pasterza rozmnażającej
się trzody, Lovelocka koncepcję Ziemi jako Gaji, czy też "zasadę
antropiczną" niektórych fizyków, głoszącą, iż ponieważ dla
zaistnienia istot ludzkich wielka liczba własności fizycznych
wszechświata musiała przybrać właśnie taką postać, jaką przybrała,
więc istnienie tych własności oraz istot ludzkich nie może być czymś
przypadkowym. W
sztuce antropomorfizm pojawia się już u Homera (jeśli nie dużo
wcześniej), wraz ze "spragnionymi krwi" włóczniami. Nie
jest on jednak zjawiskiem archaicznym i współcześnie w równym stopniu
przenika sztukę, włączając w to sztuki użytkowe i reklamę. Tu, jak i
w innych swoich przejawach, antropomorfizm powiązany jest z
animizmem, czyli przypisywaniem cech organizmów żywych przedmiotom
nieożywionym. Sztuka
jest jednak tylko wierzchołkiem lodowej, której większa część ukryta
jest pod poziomem świadomości. Artyści, jak i my wszyscy, muszą
najpierw zetknąć się z antropomorfizmem w życiu codziennym, zanim
zaczną go świadomie wykorzystywać w swoich pracach. Zetknięcie to
jest mimowolne i niezamierzone. Nie polega ono na pomieszaniu
kategorii poznawczych, ale na stosowaniu pewnej kategorii poznawczej
wobec czegoś niejednoznacznego i niejasnego, co, jak okazuje się
później, podpada pod inną kategorię poznawczą. Najpierw widzimy
niewyraźny kształt w alei jako osobę, następnie myślimy: "Och!
To tylko kosz na śmieci!". Doszukiwanie
się w otoczeniu oznak życia i cech ludzkich zaczyna się bardzo
wcześnie. Specjaliści w dziedzinie psychologii poznania twierdzą, że
niemowlęta "reagują na przedmioty pozbawione jakichkolwiek
wyraźnych cech życia tak, jakby to były istoty żywe i społeczne".
Starsze dzieci "obarczają osobę chorą winą za jej chorobę ...”
- wyjaśnienie znane pod nazwą 'wewnętrznej sprawiedliwości'",
przypominające buddyjską koncepcję karmy. Blisko
powiązany z antropomorfizmem i równie często spotykany jest animizm.
Zjawisko to po raz pierwszy badał eksperymentalnie Piaget, który
uznał je za powszechne pośród małych dzieci. Dominujący nurt w tej
części psychologii religii, która zajmuje się rozwojem pojęć, wciąż
jeszcze opiera się na dokonaniach Piageta: "długa tradycja badań
nad animizmem pokazuje, iż dzieci rozszerzają zakres wyjaśnień w
kategoriach psychologicznych na takie obiekty, jak rzeki, chmury
itp." Inne badania odkrywają animizm nie tylko u dzieci, lecz
także u osób we wszystkich przedziałach wiekowych. Co
więcej, również zwierzęta wydają się animizować otaczającą je
rzeczywistość. Ptaki dziobią gałązki przypominające gąsienice, kojoty
uderzają łapami w patyki przypominające koniki polne, dzikie karibu
omijają odłamy skalne, które przypominają Eskimosów, szympansy zaś
wygrażają niebu w czasie burzy. Tak
więc owo szczególne, systematyczne złudzenie, w którym to, co
nieożywione bierzemy za ożywione, wydaje się łączyć nas z innymi
zwierzętami. Zwierzęta najwidoczniej dzielą z nami pewną
predyspozycję do postrzegania w świecie sprawstwa. Wszelkie
wyjaśnienia obejmujące zarówno zjawisko antropomorfizmu, jak i
animizmu powinny zatem opierać się na psychologii ewolucyjnej.
Wyjaśnienia te powinny zidentyfikować nasze potrzeby i interesy oraz
określić ich wpływ na sposób, w jaki postrzegamy świat. Naszą
najogólniejszą potrzebą poznawczą jest potrzeba wyodrębnienia w
otoczeniu różnych jego aspektów. Szczególnie istotne i zarazem
szczególnie trudne jest odróżnienie tego, co żywe od tego, co
nieożywione. Zadanie
to musimy realizować w opisanym przez Hume'a niejasnym i
niejednoznacznym świecie, pełnym nieznanych przyczyn i
nierozpoznanych skutków. W tych warunkach często mylimy się, sądząc
że postrzegamy przedmioty ożywione, w szczególności ludzi. Moje
wyjaśnienie tego zjawiska opiera się na trzech twierdzeniach: po
pierwsze, postrzeganie jest interpretacją, po drugie, interpretacja
ta nastawiona jest na wydobycie najbardziej znaczących obiektów i po
trzecie, najbardziej znaczącymi spośród możliwych obiektów są dla nas
istoty żywe, zwłaszcza podobne do człowieka. Postrzeganie
jest interpretacją, ponieważ każdy bodziec może mieć w rzeczywistości
wiele różnych przyczyn. Cienka, ciemna linia w poprzek strony może
być śladem ołówka albo włosem, łaskotanie przy kostce może być
spowodowane przez nitkę albo przez wspinającego się po naszej nodze
pająka. Percepcja polega więc na wyborze pewnego wzoru, który
nakładamy na dane. Jak zauważył Wittgenstein, nigdy nie "widzimy
po prostu", lecz zawsze "widzimy jako", albo, jak ujął
to Ernst Gombrich, percepcja jest podejmowaniem zakładów. W rzeczy
samej, postrzegany przez nas świat jest naznaczony chroniczną
niepewnością, choć większa część tej niepewności ulega redukcji zanim
przekroczy próg świadomości. Na przykład, w każdej chwili widzimy
tylko jedną stronę danego przedmiotu, na dodatek poprzecinaną różnymi
cieniami, odbiciami i innymi zakłóceniami. Nasze wrażenie
bezpośredniej i pełnej percepcji przedmiotu jest więc w istocie
wynikiem procesu interpretacji i integracji. Niepewność,
którą jest naznaczona wszelka percepcja, potęguje dodatkowo pewien
inny fakt. Niemal wszystkie zwierzęta są drapieżnikami albo
potencjalnymi ofiarami drapieżników i selekcja naturalna obdarzyła je
bogatym repertuarem środków, mających na celu zmylenie przeciwnika, z
kamuflażem i mimikrą włącznie. Zwierzęta na wiele różnych sposobów
wpasowują się swoim kolorem i powierzchnią w otoczenie. Często
zmieniają kolor wraz z porą roku, a niektóre zmieniają go niemal
natychmiast po przemieszczeniu się z jednego otoczenia w inne.
Większość zwierząt ma ciemniejszą górną część ciała i jaśniejszą
dolną, co czyni je mniej widocznymi dla patrzących od dołu. Niektóre
zwierzęta są niemal przezroczyste. W rezultacie większość zwierząt,
dopóki się nie poruszą, jest praktycznie niewidoczna w swoim
naturalnym otoczeniu. Ludzie również często czynią się niewidzialnymi
i nieosiągalnymi dla potencjalnych zagrożeń przez ukrywanie się i
działanie z ukrycia. Tak
więc niewidzialne i nieosiągalne podmioty działania są powszechnym
doświadczeniem. Fakt ten ma dwie konsekwencje: po pierwsze, trudno
jest odróżnić to, co żywe od tego, co nieożywione; po drugie, częsta
(choć nie uniwersalna) niewidzialność i nieosiągalność bogów nie jest
niczym, co kłóciłoby się ze zdrowym rozsądkiem. Nasze
przeświadczenie, że dookoła istnieją ukryte podmioty działania, ma
zatem nie tylko charakter intuicyjny, lecz jest oparte na mocnych
podstawach. Co
więcej, nasze intuicje najwyraźniej podzielają inne zwierzęta.
Etolodzy i prymatolodzy zaobserwowali wśród zwierząt wiele zachowań,
które świadczą o tym, że zwierzęta te błędnie zakładają obecność
jakiegoś podmiotu działania tam, gdzie takiego podmiotu nie ma.
Zachowaniem zwierzęcym, które wydaje się najbardziej interesujące z
punktu widzenia proponowanego przeze mnie kognitywistycznego ujęcia
religii, jest "taniec na deszczu", jaki Jane Goodall
zaobserwowała u dzikich szympansów. Nienawidząc burz z ulewami, które
powodują wyziębienie organizmu, a w konsekwencji zapalenie płuc,
szympanse czasami reagują na te zjawiska takim samym zachowaniem,
jakie stosują dla odstraszenia obcych szympansów i przedstawicieli
innych gatunków: biegają dookoła, wydają hałaśliwe dwięki i
potrząsają mocno gałęziami aby zademonstrować swoją siłę. Goodall
sugeruje, że zachowanie to jest analogiczne do wczesnych form
religii. Możliwe, iż odstraszając przez hałasowanie i potrząsanie
gałęziami, szympansy przyjmują, że za grzmotami oraz poruszanymi
wiatrem gałęziami kryją się jakieś wrogo nastawione istoty. Czyniąc
nasze spostrzeżeniowe zakłady dotyczące tego, co widzimy, nie
wybieramy na oślep, nie kierujemy się też rachunkiem
prawdopodobieństwa: interpretując jakiś bodziec wybieramy najbardziej
znaczącą dla nas spośród różnych możliwych jego interpretacji.
Łaskotanie bierzemy więc za pająka, a ciemny kształt w alei za
jakiegoś złoczyńcę. Zasada, na której się tu opieramy przypomina
zakład Pascala: jeśli interpretacje te są błędne, co często się
zdarza, tracimy niewiele, jeśli zaś są trafne, zyskujemy bardzo dużo. Największe
znaczenie ma dla nas to, co ożywione, a zwłaszcza formy życia
bardziej złożone i mogące wejść z nami w interakcję. Zwierzęta, w tym
my sami, są najwyraźniej zaprogramowane na postrzeganie tych
właśnie cech, w szczególności wykształciły one schematy percepcyjne
służące rozpoznawaniu oczu i twarzy. Jesteśmy także zaprogramowani na
wchodzenie w interakcje z właścicielami tych oczu i twarzy: "gdy
cokolwiek, co choćby w odległy sposób przypomina twarz, pojawia się w
naszym polu widzenia, jesteśmy natychmiast pobudzeni i reagujemy",
pisze psycholog percepcji, Ernst Gombrich. Pobudza nas też wszystko,
co choćby potencjalnie stanowi jakąś intencjonalną informację bądź
efekt celowej działalności. Postawieni
wobec chronicznej niejasności i niejednoznaczności staramy się,
podobnie jak inne zwierzęta, odkryć najbardziej znaczące dla nas
wzory. Dlatego właśnie mamy predyspozycję do postrzegania niejasnych
zjawisk jako przejawów życia. Jesteśmy także predysponowani do tego,
aby postrzegać takie zjawiska jako człekopodobne. Czasami nasze
spostrzeżenia są trafne i te przypadki podtrzymują naszą poznawczą
strategię. Często jednak mylimy się i jeśli w końcu odkrywamy takie
błędy, to określamy je mianem animizmu albo antropomorfizmu. W tej
mierze, w jakiej błędy tego rodzaju pozostają nie odkryte, świat
wydaje nam się bardziej ożywiony i podobny do człowieka niż jest w
rzeczywistości. W takim świecie narodziły się i wciąż jeszcze
istnieją myśli i związane z nimi działania, które nazywamy religią. Przełożył
Łukasz Nysler
|