Andrzej Flis

KOŚCIÓŁ I FASZYZM

Z dziejów tradycji demokratyczno-humanistycznej w nowożytnej Europe



Nowożytna europejska tradycja demokratyczno-humanistyczna narodziła się jako protest przeciwko daleko posuniętej instytucjonalizacji życia społecznego przez hierarchię katolicką. Od drugiego wieku poczynając, Kościół rozwijał synkretyczne wyznanie religijne, nazwane z czasem chrześcijaństwem, syntetyzując niestrudzenie żydowskie idee religijne z pogańskim dziedzictwem kultury grecko-rzymskiej. Od drugiego wieku Kościół łaciński traktował tradycję w sposób selektywny i instrumentalny zarazem; zarówno tradycję świecką jak i religijną. Przetwarzał on rozległe fragmenty kultury antycznej, łącząc je w złożone konfiguracje z dziedzictwem Starego i Nowego Testamentu, które również podległo nieustannym modyfikacjom w zależności od epoki i bieżących potrzeb politycznych. Te poczynania Kościoła wywołały z czasem dwie potężne reakcje w sferze kultury, jedną w płaszczyźnie sacrum, a drugą w płaszczyźnie profanum. Pierwsza, której kulminacyjna faza zyskała miano Reformacji, dążyła do oczyszczenia prawdziwej wiary z pogańskich zniekształceń i odrodzenia pierwotnej, ascetycznej religijności. Druga, nazwana Renesansem, zmierzała w przeciwnym kierunku: stawiała sobie za cel wyzwolenie kultury grecko-rzymskiej z chrześcijańskiego gorsetu i przywrócenie jej Europie w pełnym, autonomicznym blasku.

Tak jak hasłem Reformacji był powrót do Pisma (sola scriptura), tak motyw wiodący Renesansu stanowiło odnowienie Rzymu (Romae renovate). Tak jak dla Reformacji chrześcijańskie średniowiecze było zbyt świeckie i pogańskie zarazem, tak prekursorom Renesansu jawiło się ono nieznośnie integrystyczne, ze swą koncepcją życia jako vita transitoria i tendencją do mierzenia wszelkich poczynań ludzkich kryteriami religijnymi. Pomimo wszelkich różnic oba te ruchy przyczyniły się wielce do rozwoju indywidualizmu i demokratyzacji stosunków społecznych, Renesans w sferze życia świeckiego, Reformacja - w sferze religijnej. Innym ważnym elementem wspólnym dla obu tych ruchów była idea wirtuoza. I tak, myśliciele Renesansu przedstawiali istotę ludzką jako podmiot zdolny do przekształcenia świata według swoich zamierzeń, podczas gdy kaznodzieje doby Reformacji głosili ideał wirtuoza religijnego, który pomimo swych wszystkich ziemskich ograniczeń miał dążyć do naśladowania Chrystusa (imitatio Christi).

Człowiek, argumentował Marsilio Ficino, jest ziemskim bogiem (Theologia Platonica, ks.XIII i XIV). Człowiekowi - twierdził w Traktacie o godności ludzkiej Pico della Mirandola - dane jest być "wszystkim, czym postanowi". Człowiek bowiem, jak nauczał jeszcze inny reprezentant włoskiego Odrodzenia - Leon Batista Alberti,odznacza się virtu - siłą intelektualną pozwalającą mu panować nad światem i podążać w wytyczonym kierunku. Virtuoso - istota obdarzona virtu - dąży do racjonalnego wcielenia w życie swoich zamierzeń, na wzór architekta wznoszącego gmach zgodnie z uprzednio opracowanym planem1 . Uosobienie virtuoso stanowił artysta, uczony lub inżynier - działalność każdego z nich wyrastała bowiem z myślowej analizy rzeczywistości, odwołującej się do wiedzy empirycznej ujętej w karby matematyki. Tworzyli oni światy możliwe, przyczyniając się tym samym do rozwoju virtu także w dziedzinie moralności. Nadrzędnym celem ludzkiej egzystencji miało być wszakże - jak uczył Alberti - stałe doskonalenie samego siebie przez naukę, technikę, literaturę i dzieła sztuki. Był to - jak nietrudno zauważyć - grecki ideał człowieka, uzgodniony z aktywistycznym duchem chrześcijaństwa i sformułowany w nowym języku.

Renesansowej koncepcji virtuoso, która przyczyniła się do rozkwitu nowożytnej nauki, architektury i sztuki i która przyznała jednostce godność, suwerenność i podmiotowość, Reformacja przeciwstawiła ideał wirtuoza religijnego, działającego jak "narzędzie boże". Tym samym w protestanckiej Europie nurt indywidualistyczno-racjonalistyczny otrzymał dodatkowe - sakralne - wzmocnienie, co pociągnęło za sobą dalekosiężne skutki. "Sekty religijnych wirtuozów tworzyły bowiem - jak zauważył Max Weber - ferment sprzyjający metodycznej racjonalizacji życia, z działalnością gospodarczą włącznie2.

Reformacja narodziła się jako ruch paralelny do Renesansu i alternatywny wobec niego. Zarówno luterańska nauka o łasce jak i kalwińska doktryna predestynacji, były głęboko antyhumanistyczne i sprzeczne z antyczną wizją człowieka. Obie też wyrastały z jednego pnia - ze skrajnej wersji augustiańskiej koncepcji wolnej woli. Nic więc dziwnego, iż Erazm z Rotterdamu - życzliwie nastawiony do idei reformy Kościoła - zaatakował Lutra za jego pesymistyczną wizję człowieka, na co ów odpowiedział posępnym i bezkompromisowym tekstem Deo servo arbitrio - O niewolnej woli.

Protestantyzm zastąpił symbolizm religijny lekturą Biblii, kodeks moralny - etyką wirtuoza, relikwie, posty i pielgrzymki - indywidualistycznym modelem religijności. W miejsce hierarchicznej organizacji kościelnej ustanowił luźne gminy wyznaniowe, połączone ze sobą nie tyle strukturami instytucjonalnymi, ile wspólnymi zasadami wiary. I Luter, i Kalwin, i Zwingli obalili celibat księży i zakony, poddali bezlitosnej krytyce papiestwo i cały ówczesny świat, stworzyli nową mentalność religijną i nowego człowieka, mentalność w pełni odpowiadającą rodzącej się cywilizacji kapitalizmu. Protestantyzm przekształcił w regułę precedensową zasadę, iż liczy się nie tyle urząd, ile osobiste przymioty człowieka urząd sprawującego. Nie szlachectwo, nie cenzus majątkowy, nie parantele posiadają wagę, lecz jednostki i ich działania. W tym wyniesieniu indywiduum ponad instytucje świeckie i sakralne widać jak na dłoni zapowiedź przyszłych przełomów: Rewolucji Francuskiej, wolnego rynku i demokracji parlamentarnej.

Protestantyzm stworzył swoistą obyczajowość i swoisty sposób myślenia, który przeobraził od podstaw kulturę zachodniej Europy. Dotyczy to zwłaszcza kalwinizmu i jego radykalnej odmiany - purytanizmu. To w kalwinizmie narodziła się instytucja konsystorza - kolektywnego kierownictwa kościoła złożonego z osób duchownych i świeckich zarazem. To w kalwinizmie właśnie pojawiła się po raz pierwszy idea państwa jako umowy pomiędzy władcą a poddanymi, rozwinięta później przez Monteskiusza i mieszczańskich ideologów Oświecenia. To Kalwin wreszcie sformułował zasadę - która z czasem stała się fundamentem ustrojowym Zachodu - iż zamożność społeczeństwa jest funkcją pomyślności ekonomicznej wchodzących w jej skład jednostek. Demokratyzm religijny charakterystyczny dla kalwinizmu w ogólności i purytanizmu w szczególności szedł w parze z demokratyzmem politycznym i gospodarczym. I tak do historii przeszedł slogan monarchów angielskich, który usprawiedliwiał ich walkę z purytanami: No bishops - no king! - "Nie uznajecie biskupów - nie będziecie uznawali króla! "Hasło to okazało się ze wszech miar prorocze: Stany Zjednoczone Ameryki Północnej stworzyli purytanie właśnie.

Nowożytna Europa i jej etos indywidualistyczno-demokratyczny zawdzięcza wiele obu tym potężnym ruchom kulturowym. Kościół katolicki z determinacją zwalczał ich społeczno-polityczne konsekwencje. Nic dziwnego. Kościół bowiem - jak pisał Alexis de Tocqueville - "chociaż miał początki, inne przeznaczenie i inną niż feudalizm naturę, w końcu połączył się z nim najściślej."3Nic więc dziwnego, iż bronił monarchii ze ślepą determinacją, jakby to był jedyny ustrój dający się pogodzić z Ewangelią. Nic też dziwnego, że wystąpił przeciw republice, demokracji i prawom człowieka zanim jeszcze zdążyły się na dobre uformować. W brewe Quod aliquantum z marca 1791 roku, skierowanym do biskupów francuskich zasiadających w Zgromadzeniu Narodowym, Pius VI potępił zasadę, iż nikt nie może być niepokojony z powodu swej religii, że każdemu wolno na jej temat myśleć, mówić i pisać co mu się podoba. "To prawo monstrualne - głosił - wynika dla Zgromadzenia z wolności i równości naturalnej ludzi, ale czyż może być coś bardziej nierozumnego niż ustanowienie owej wolności i równości wyuzdanej? Ta wolność (...), którą Zgromadzenie Narodowe daje człowiekowi jako niezbywalne prawo przyrodzone, jest sprzeczne z prawem ustanowionym przez Boga Stworzyciela. Przecież, jak powiedział św. Augustyn, społeczeństwo ludzkie nie jest niczym innym niż ogólną umową słuchania królów, których władza pochodzi nie z umowy społecznej, lecz od Boga."4

Pogląd, iż demokracja sprzeczna jest z zasadami Ewangelii, głosili niestrudzenie wszyscy papieże aż do połowy XX wieku. Pius VI swoim potępieniem Rewolucji Francuskiej zapoczątkował więc jałową - i z góry skazaną na porażkę - ponad stupięćdziesięcioletnią walkę papiestwa z liberalizmem: nie można było bowiem powstrzymać przemian wyzwolonych rozwojem kapitalizmu, klątwami miotanymi z tronu zawieszonego nad ołtarzem Bazyliki św. Piotra5. Jeden z najbardziej spektakularnych etapów owej walki wyznacza encyklika Piusa IX Quanta cura z 1864 roku, potępiając racjonalizm, wolność prasy, równość kultów wobec prawa, wolność sumienia, a także system państwowy uchylający się od karania ataków na religię katolicką. Do encykliki dołączony został dokument nazwany "Wykazem błędów" - Syllabus errorum,w którym ostatnim - osiemdziesiątym! - błędem "rozpowszechnianym słowem i czynem", potępionym przez biskupa Rzymu był pogląd, iż papież "może i powinien pogodzić się z postępem, liberalizmem i kulturą nowożytną".

Tezy wyłożone w Syllabusie stanowiły kontynuację i systematyzację społecznej nauki Kościoła, rozwijanej przez poprzedników Piusa IX, zwłaszcza Grzegorza XVI, który w encyklice Mirari vos z 1832 roku nazwał liberalizm "szkaradną doktryną", a wolność sumienia - "błędem i niedorzecznością, a nawet szaleństwem". O tym, jak bardzo konsekwentny był Grzegorz XVI w ignorowaniu przemian ówczesnego świata, świadczy jego brak zgody na wprowadzenie innowacji technicznych w Państwie Kościelnym, z koleją żelazną i oświetleniem gazowym włącznie, przez co potencjalnie najzamożniejsze państwo włoskie doprowadził do ruiny ekonomicznej.

"Jeśli władza państwowa spoczywa w ludzie - pytał Pius X - co wtedy dzieje się z autorytetem? Staje się on cieniem, mitem. Nie ma wówczas żadnego prawa we właściwym tego słowa znaczeniu i żadnego posłuszeństwa."6 Niespełna dwie dekady później, w 1920 roku, Pius XI przypomniał ponownie nieprzejednanie wrogi stosunek Kościoła wobec zasady wolności sumienia i dyskusji. "W państwie katolickim - głosił autorytatywnie - nie może być mowy o swobodzie sumienia."7 Biskupi Rzymu pierwszej połowy XX wieku traktowali system demokratyczny jako z gruntu zły, zdeprawowany porządek polityczny - jako ład społeczny pozbawiony nie tylko fundamentów moralnych, lecz także podstaw prawnych. Zupełnie inaczej oceniony został ustrój faszystowski. Tego systemu sprawowania władzy kuria rzymska nigdy nie potępiła - ani wraz z wybuchem II wojny światowej, ani w szczytowej fazie hitlerowskiego ludobójstwa! Wręcz przeciwnie, Kościół rzymski "kanonizował" faszyzm, udzielając mu wielokrotnie publicznego poparcia i zawierając z nim liczne porozumienia, z których najbardziej spektakularnymi były Pakty Laterańskie z Włochami (1920),a także konkordaty z Niemcami (1933),Portugalią (1940) i Hiszpanią (1953).

Odkąd Pius IX ogłosił się więźniem Watykanu - po zajęciu Wiecznego Miasta przez wojska rządu Giovaniego Lanzy i likwidacji Państwa Kościelnego w 1870 roku - między papiestwem i Włochami zapanowała "zimna wojna."8 Trwała ona ponad pięćdziesiąt lat - aż do przewrotu faszystowskiego w 1922 roku, który spowodował radykalną zmianę postawy Kościoła wobec państwa włoskiego. I tak, w encyklice Ubi Arcano Dei, ogłoszonej wkrótce po marszu na Rzym, papież Pius XI wypowiedział się przeciw udziałowi ludu w kierowaniu Włochami, co było równoznaczne z poparciem dyktatury Mussoliniego, a niespełna dwa lata później wydatnie pomógł faszystom w przezwyciężeniu izolacji społecznej i głębokiego kryzysu politycznego9 - spowodowanego zabójstwem popularnego socjalisty Giacomo Matteotiego - domagając się od katolików posłuszeństwa wobec Duce, kierującego państwem z "niespotykaną siłą i świeżością ducha" i podkreślając zarazem, iż brak takowego posłuszeństwa jest grzechem.10

Watykan w znacznym stopniu przyczynił się do obalenia rządów parlamentarnych we Włoszech i przechwycenia władzy przez partię faszystowską11, dzięki czemu w kierowniczych gremiach tej partii - początkowo zdecydowanie antyklerykalnych - narodziło się przekonanie, iż hierarchia katolicka może być ważnym filarem nowego systemu. Kulminacyjną fazę współdziałania faszystów i Kościoła w sprawowaniu świecko-religijnej kontroli nad ludnością Italii, stanowiły Pakty Laterańskie z 11 lutego 1920 roku. W paktach tych Watykan poszedł wobec Mussoliniego na ustępstwa daleko większe aniżeli gotów był poczynić wobec któregokolwiek z przedfaszystowskich rządów włoskich: ograniczył do minimum żądania terytorialne, zrezygnował z gwarancji międzynarodowych i zredukował wydatnie roszczenia finansowe z tytułu odszkodowań. Ze swej strony faszyści odwzajemnili się Stolicy Apostolskiej konkordatem najbardziej korzystnym z wszystkich jakie zdołała ona zawrzeć w czasach nowożytnych.

Rząd faszystowski, w przeciwieństwie do wcześniejszych gabinetów demokratycznych, nie musiał liczyć się ani z tradycją Risorgimento, ani z zasadą suwerenności narodu, ani też z antyklerykalizmem Włochów. Mógł więc - w następstwie postanowień konkordatowych - podnieść katolicyzm do rangi "jedynej religii państwowej", ograniczyć swobodę kultu wyznań protestanckich, wprowadzić do szkół przymusową naukę religii, znieść rozwody i podporządkować prawo małżeńskie jurysdykcji Kościoła. Kuria rzymska przyjęła te regulacje z najwyższym uznaniem. Dwa dni po podpisaniu konkordatu, papież Pius XI określił Mussoliniego mianem męża stanu wolnego od "uprzedzeń liberalnych", zesłanego mu przez Opatrzność12. Pakty Laterańskie wyrugowały z Italii na ponad piętnaście lat instytucje demokratyczne i zasady pluralizmu politycznego. Faszystowskie państwo Mussoliniego miało się stać - wedle zamierzeń stolicy Apostolskiej - wzorem do naśladowania dla innych krajów katolickich, połączonych w przyszłości ścisłym sojuszem. W następstwie Porozumień Laterańskich włoskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaczęło czynnie wspierać dyplomację watykańską i walnie przyczyniło się do podjęcia przez papiestwo pertraktacji z Hitlerem, zakończonych - w rekordowo krótkim czasie - konkordatem z nazistowskimi Niemcami.

Kiedy, pomimo rozmaitych przeszkód, demokracja szybko zapuszczała korzenie na Starym Kontynencie, Kościół katolicki ewoluował w przeciwnym kierunku, wyobcowując się coraz bardziej ze współczesnej cywilizacji europejskiej. Ten proces wewnętrznych transformacji ustrojowych, przekształcający Kościół rzymski w wyspę absolutyzmu i jedynowładztwa pośród republikańskiego Zachodu, jeszcze bardziej antagonizował go ze światem zewnętrznym, w dużej mierze areligijnym i zsekularyzowanym. Uporczywa wrogość hierarchii katolickiej wobec systemu demokratycznego - opartego na poszanowaniu pluralizmu wartości - miała jednakowoż jeszcze inne, pozaideologiczne źródła. Z demokracją Kościół nigdy nie mógł się ułożyć ponad głowami "ludu bożego", gdyż istotę tego ustroju stanowiła podmiotowość społeczeństwa. Z demokracją Kościół nigdy nie mógł "ubić interesu", gdyż demokracja - w przeciwieństwie do monarchii lub faszyzmu - nie była w stanie przyznać mu uprzywilejowanej pozycji prawnej czy też politycznej13. I tak na przykład, system prawdziwie demokratyczny nie mógł na mocy konstytucji ofiarować katolicyzmowi statusu "religii narodowej", co uczynił w latach pięćdziesiątych faszystowski dyktator Portugalii Antonio Oliveira de Salazar, lub też podarować Kościołowi pełnej kontroli nad szkolnictwem, obiegiem prasy, ruchem wydawniczym i kinematografią, co miało miejsce w Hiszpanii generała Franco.

Wrogość Kościoła wobec demokracji przetrwała do dnia dzisiejszego. W 1994 roku obiegła świat informacja o egzotycznym sojuszu jaki dyplomacja Watykanu zawarła z fundamentalistami islamskimi na konferencji demograficznej Organizacji Narodów Zjednoczonych w Kairze, w celu zablokowania uchwał końcowych tej konferencji popieranych przez Stany Zjednoczone i państwa Wspólnoty Europejskiej. Rok później, na światowej Konferencji ONZ w Sprawach Kobiet w Pekinie, powtórzył się podobny scenariusz: Watykan popierany przez kraje muzułmańskie wystąpił przeciw Zachodowi14,który encyklika Evangelium vitae Jana Pawła II określiła jako "cywilizację śmierci".

Konferencje w Kairze i Pekinie ujawniły rzeczywiste wyobcowanie Kościoła katolickiego z kultury europejskiej. Okazało się bowiem, że w kwestiach obyczajowych więcej łączy Watykan z fundamentalizmem islamskim, aniżeli Parlamentem Europejskim w Strasburgu lub Radą Europy w Brukseli. Co więcej, na konferencjach w Kairze i Pekinie okazało się także, iż Kościół w swej nieustępliwej walce z państwem demokratycznym (traktowanym ponownie - po upadku komunizmu w 1989 roku - jako wróg numer jeden) gotów jest do zawierania sojuszy ze swymi niedawnymi wrogami religijnymi z islamem na czele.

Ruch ekumeniczny, uznany przez II Sobór Watykański za dopuszczalną formę kontaktów z niekatolickim światem zewnętrznym, nie przyniósł - jak wiadomo - żadnych znaczących rezultatów w sferze religijnej i nie przyczynił się w istotny sposób do rzeczywistego zbliżenia chrześcijańskich "braci odłączonych". Tym niemniej oddał on Kościołowi niebagatelne usługi jako narzędzie polityczne służące zwalczaniu demokracji. To zaś, że najlepszym sojusznikiem katolicyzmu stał się w ostatecznym rozrachunku islam, a nie protestantyzm lub prawosławie, ukazało dobitnie, iż w swym obsesyjnym "śnie o potędze" kuria rzymska wyobcowała się na dobre nie tylko ze świeckiej kultury Zachodu, lecz także z chrześcijaństwa - a ściślej rzecz biorąc z tego, co jeszcze z chrześcijaństwa pozostało.


PRZYPISY


1. Vide: L.B. Alberti, I libri della famiglia, Bari 1960,Opere volgari,vol.1,s.133 i nast.

2. M. Weber, Die Wirtschaftsethik der Weltreligionen, Tubingen 1978,Gesammelte Aufsatze zur Religionssoziologie,Bd.1,s.264.

3. A. de Tocqueville,Dawny ustrój a rewolucja, Warszawa 1970,

s.78.

4. Vide: A. Theiner, Documents inedits,relatifs aux affaires religieuses de la France,vol.1, Paris 1857, s.32 i nast.

5. W encyklice Quanta cura z 8 sierpnia 1864 roku, papież Pius IX określił liberałó w jako "ludzi niegodziwych, którzy bryzgają jak fale wzburzonego morza pianą swych kłamstw i obiecują wolność, choć są niewolnikami zepsucia".

6. List do episkopatu francuskiego z 25 sierpnia 1910 roku.

7. List otwarty do kardynała Gasparriego z 30 maja 1920 roku.

8. Miernikiem tej wrogości były chociażby ustawiczne skargi Piusa IX na surową niewolę, wykluczającą "swobodne wykonywanie najwyższej władzy pasterskiej" (encyklika Respicientes, z 1 listopada 1870 roku), a także - wielce niepokojące rząd włoski - nieustanne odezwy do wiernych, by pomogli mu odzyskać wolność, czyli - nazywając rzeczy po imieniu - odbudować Państwo Kościelne. Dla wzmocnienia rezonansu tych apeli, gorliwi apologeci rozpuszczali pogłoski o upokarzającej nędzy materialnej papieża, a na użytek pielgrzymów sprzedawano nawet - poświadczone przez odpowiednie władze kościelne - kawałki słomy, na której zmuszony był rzekomo sypiać Następca Piotra.(Vide: V. Gorresio, Risorgimento scomunicato ,Firenze 1958, s.196 i nast.) To nieprzejednane non possumus wobec słabej, świeżo zjednoczonej Italii utwierdziło wpływowy, antyklerykalny odłam opinii publicznej w jej niechęci do Kościoła. I tak na przykład, jeszcze w 1875 roku bohater narodowy Giuseppe Garibaldi ubolewał, że parlament nie chce uwolnić Włoch z jarzma papiestwa i kleru – owych "nieprzejednanych wrogó w ojczyzny i kultury". Znaczna część prasy z lubością atakowała duchowieństwo i najwyższą hierarchię katolicką, posuwając się do niewybrednych szyderstw i karykatur, a na ulicach Rzymu - pomimo zdecydowanych środkó w podejmowanych przez władze państwowe - zdarzały się czynne napady na księży I bluźniercze maskarady.

9. O rozmiarach tego kryzysu świadczy fakt, iż - wobec powszechnego oburzenia spowodowanego morderstwem Matteotiego - wielu faszystów nie miało odwagi pokazywać się publicznie, a sam Mussolini załamał się i wpadł w panikę. Jeszcze dwadzieścia lat później wielki duce ze zgrozą wspominał ten fragment swego życiorysu w rozmowie z dziennikarzem Carlem Silvestriem, przyznając, iż myślał wówczas o złożeniu dymisji królowi, a nawet oczekiwał uwięzienia i kary śmierci.(Vide: P. Monelli, Mussolini piccolo borghese, Milano 1965, s.160.)

10. Vide: P. Scoppola, Chiesa e stato nella storia d'Italia, Bari 1967, s.520.

11. Niektórzy historycy przypuszczają, że Watykan i Mussolini zawarli nieformalne, tajne porozumienie jeszcze przed marszem na Rzym. W przeciwnym razie niezrozumiały staje się życzliwy stosunek kurii rzymskiej wobec sięgających po władzę faszystów, którzy zaledwie kilka miesięcy wcześniej głosili hasło abasso il papa - " precz z papieżem" i rozpędzali procesje religijne.(Vide: E. Rossi, Il manganello e l'aspersorio, Bari 1968, s.46.)

12. Przemówienie z 13 lutego 1920 roku do wykładowców Uniwersytetu Katolickiego w Mediolanie.

13. Za jeden z nielicznych wyjątków od powyższej reguły uznać trzeba konkordat łotewski z 30 maja 1922 roku, w którym państwo ewangelików przyznało szereg daleko idących przywilejów mikroskopijnej mniejszości katolickiej. U podstaw tego jednostronnego traktatu – obok braku doświadczenia służb dyplomatycznych młodej republiki – leżało usilne dążenie rządu łotewskiego do utworzenia własnej, narodowej metropolii, której granice pokrywałyby się z granicami Łotwy. Ustanowienie archidiecezji ryskiej stanowiło warunek sine qua non uwolnieia katolików łotewskich od zależności zewnętrznej: albo od diecezji żmudzkiej ze stolicą w Teleszach na Litwie, albo od archidiecezji mohylewskiej na Ukrainie, co było stanem prawnym powołanym do istnienia w 1847 roku na mocy konkordatu zawartego przez Piusa IX i Mikołaja I. Te naturalne aspiracje małego, nadbałtyckiego narodu do umocnienia świeżo zdobytej suwerenności, zostały w bezduszny sposób wyzyskane przez kurię rzymską, która kazała sobie drogo zapłacić za reorganizację administracji kościelnej, leżącą także w jej własnym interesie.

14. Poza państwami muzułmańskimi delegację Watykanu poparły na konferencji w Pekinie niektóre kraje afrykańskie, Słowacja, Filipiny, Argentyna, Chile, Wenezuela I Kolumbia.









Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"