[ Strona główna ]

RACJE

Numer 17

CZERWIEC 2025


Maciej Wieczorek

FASZYZM JAKO ŚWIECKI MONOTEIZM



W historii idei mało co wzbudza tak gwałtowne emocje jak słowo "faszyzm". I słusznie. Faszyzm nie jest jedynie ideologicznym wybrykiem XX wieku, ale symptomem głębokich chorób społecznych — tych samych, które wciąż toczą nasze społeczeństwa w XXI wieku. Żeby go rozpoznać, trzeba patrzeć nie tylko na symbole i slogany, ale na mechanizmy, które go rodzą i podtrzymują przy życiu. Bo faszyzm się nie skończył. Zmienił tylko język.

Geneza: strach, pogarda i przemoc jako fundament

Faszyzm nie powstał z miłości do ojczyzny, lecz z lęku przed utratą przywilejów i z nienawiści do Innego. Jego korzenie sięgają szowinizmu, trybalizmu i skrajnego nacjonalizmu — idei, wedle których wspólnota to plemię, naród to kasta, a obcy to wróg. W faszyzmie nie ma miejsca na równość. Jest hierarchia, posłuszeństwo, przemoc i kult autorytetu. Jednostka ma wartość o tyle, o ile służy wspólnocie (czytaj: władzy), a wspólnota to zawsze „my” przeciw „nim”.

Do tego dochodzi nieufność wobec intelektu, empatii i uniwersalnych wartości. Etyka? To słowo podejrzane. Humanizm? Kosmopolityczna zdrada. Faszyzm kocha prostotę – jasne granice, jedną prawdę, jednego wodza. Lud ma być lojalny i dumny, nie dociekliwy i krytyczny.

Faszyzm jako świecki monoteizm

Nie da się zrozumieć struktury faszyzmu bez zrozumienia jego duchowego ojca – monoteizmu. W swojej istocie faszyzm powiela najgłębsze mechanizmy religii jednego boga: jedyna prawda, jedno źródło prawa, jedna hierarchia, jeden ośrodek władzy. To ta sama mentalna architektura. Monoteizm nauczył ludzkość myślenia w kategoriach totalności, wyłączności i podporządkowania. Bóg mówi — ty słuchasz. Nie ma miejsca na sprzeciw, różnorodność czy krytykę.

Faszyzm przejmuje tę strukturę i sekularyzuje ją. Bóg zostaje zastąpiony przez naród, wodza lub tradycję, ale zasada pozostaje ta sama: jeden nakaz, jeden język, jedno prawo. Tak jak heretyk w religii, tak „inny” w faszyzmie staje się zagrożeniem — i musi zostać usunięty. Kto nie przystaje, ten nie istnieje. Kto wątpi — ten zdradza.

Faszyzm to świecka religia. Ma swoich kapłanów, rytuały, święta, mitologie, a nawet męczenników. I jak każda religia monoteistyczna, potrzebuje wroga, by istnieć: Żyda, liberała, homoseksualisty, uchodźcy, niewiernego, kobietę niepodporządkowaną patriarchatowi. Tu nie chodzi o politykę — to wojna o porządek rzeczy. Boski porządek zastąpiony przez narodowy.

Bez monoteizmu, z jego Bogiem, wszechwiedzącym i wszechwładnym Ojcem, nie byłoby ideologicznego gruntu pod totalitarną władzę. Monoteizm stworzył nie tylko jedynego Boga, ale też jedyną moralność, jedyną płeć dominującą, jedyny język dobra. Z tej logiki wyrasta i faszyzm, i nacjonalizm, i patriarchat. To ta sama matryca władzy: absolutyzm ukryty pod maską wyższego porządku i opieki.

Kłamstwo o „lewackim Hitlerze”

Skrajna prawica z lubością powtarza tezę, że Hitler był socjalistą, a faszyzm to ideologia lewicowa. To cyniczna manipulacja, której celem jest oczyszczenie współczesnej prawicy z winy za związki totalitaryzmem. Fakt, że partia nazistowska nosiła w nazwie słowo „socjalizm”, nie czyni z niej lewicowej formacji — tak jak obecność krzyża nie czyni z nikogo chrześcijanina.

Nazizm i faszyzm walczyły z lewicą, związkami zawodowymi, komunistami, anarchistami, socjaldemokratami. To właśnie ich przedstawicieli zamykano w pierwszych obozach koncentracyjnych. Naziści nie stworzyli systemu redystrybucji dóbr — stworzyli machinę wojenną, kastowy system rasy panów i masową eksterminację. To wszystko w imię „narodowej solidarności”.

Dzisiejsze oblicze: ofiara i opiekun jednocześnie

Faszyzm XXI wieku nie paraduje już w czarnych koszulach. Dziś nosi marynarki, mówi o "godności", "tożsamości", "ochronie granic", "obronie tradycji" i "wolności słowa" (czyli wolności do nienawiści). Jego narracja jest sprytna: oto państwo narodowe jako matka-opiekunka, która w końcu słucha „zwykłych ludzi”, chroni ich przed elitami, imigrantami, „dewiantami”, liberalnymi snobami i „klimatycznymi histerykami”. Zmusza cię do wiary, że to nie system cię wyklucza, ale „lewica”, która rzekomo walczy tylko o prawa mniejszości i nie rozumie prostego człowieka.

To oferta atrakcyjna dla wykluczonych. Liberalna demokracja bowiem nie zapewwniła bezpieczeństwa. Lewica zawiodła, gdy porzuciła klasę robotniczą na rzecz performatywnego progresywizmu bez treści. Tymczasem faszyzm, jako radykalna prawica, daje prostą odpowiedź: „My jesteśmy naród. Oni to wróg”. Kto nie pasuje – ma zniknąć.

Demokracja bez etyki to tyrania większości

W tym nowym faszystowskim świecie demokracja to nie system wartości, lecz arytmetyka – 51% ma rację i prawo do narzucenia swojej racji nawet jeśli chce pogromów. Etyka zostaje wyśmiana jako „narzędzie elit”, a empatia, jako „lewacka słabość”. Faszyzm przestaje być tylko przemocą – staje się wspólnotą resentymentu. Świętym oburzeniem bez litości.

To dlatego władza faszystowska tak wiele mówi o opiece, ale stosuje przemoc; mówi o tożsamości, ale ją niszczy. Dlatego mówi o rodzinie, ale dzieli ludzi na godnych i niegodnych. Faszyzm nie jest alternatywą dla liberalizmu – jest jego śmiertelnym wrogiem

Zakończenie: nie dajmy się oszukać

Faszyzm nie wraca — on tu zawsze był, cierpliwy i głodny. Wystarczy kryzys, gospodarczy lub polityczny, by ponownie rozwinął skrzydła. Dlatego obowiązkiem każdego etycznego człowieka nie jest „neutralność”, ale opór. Bo faszyzm zaczyna się od słów, a kończy na przelewie krwi. Nie wystarczy go potępić. Trzeba go zdemaskować, zdławić i skazać na wieczny niebyt.




Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"