na Michael Schmidt-Salomon, Etyka bez boga

Michael Schmidt-Salomon

ETYKA BEZ BOGA


Gdyby nie istniał Bóg, nie znalibyśmy żadnych obowiązujących reguł etycznych – tak głosi dziś wciąż jeszcze rozpowszechniany przez teologów pogląd. Tymczasem już około 400 lat przed rzekomym narodzeniem chrześcijańskiego „zbawiciela” została ona za pomocą przekonujących argumentów sprowadzona przez Sokratesa ad absurdum.1 Figura argumentacyjna Sokratesa opiera się w istocie na dwóch prostych pytaniach: 1) Czy przykazania Boże są dobre tylko dlatego, że pochodzą od Boga? 2) Jeśli tak, to czy znęcanie się nad dziećmi i zabijanie ich byłoby moralnie usprawiedliwione, gdyby Bóg tak nakazał?

Wyrafinowane połączenie obu pytań stawia wierzącego przed etycznym dylematem. Albo zarzuci on tezę, wedle której przykazania są źródłem wartości (co kłóciłoby się ewentualnie z jego wiarą), albo też zaakceptuje założenie, że nakazy Boga zachowują moc prawną nawet wtedy, gdy wymagają rzeczy nieludzkich.

Człowiek wierzący – by się z owego dylematu wyplątać – mógłby stwierdzić, że łaskawy Bóg przenigdy nie wydałby tak okrutnych nakazów. Pomijając to, że w przypadku Boga żydów, chrześcijan i muzułmanów, który nakazał eksterminację całych narodów2, argument jest niecelny, próba takiego wyjaśnienia pokazałaby jedynie, że ów wierzący posiada własne – oderwane od wszelkich domniemanych zaleceń Boga – standardy moralne i na ich podstawie sam ocenia Bożą dobroć. To z kolei dowodziłoby, że nie wyprowadza on – jak mu się wydaje – swoich definicji moralnych od Boga, lecz dokonuje projekcji własnych wartości na Wszechmocnego.

Ludzie w przeszłości rzeczywiście uważali historycznie ukształtowane kanony wartości za przykazania Boże, co zazwyczaj pociągało za sobą tragiczne konsekwencje. Człowiek zawsze stwarzał Boga na swoje aktualne dziejowe podobieństwo, toteż Bóg Starego Testamentu musiał z zastraszającą regularnością toczyć wojny najeźdźcze przeciwko wrogim narodom. Z tego samego powodu chrześcijanie wierzyli do niedawna, że ich świętym obowiązkiem wobec Boga jest ściganie żydów jako jego rzekomych morderców. Podczas gdy w Europie po wstrząsających doświadczeniach obu wojen światowych (kiedy nie wypadało już wierzyć w Boga „wrzucającego w ogień” niewiernych) wygrzebano z teologicznej rupieciarni obraz miłosiernego Boga-pacyfisty, amerykańska wersja chrześcijańskiego Boga błogosławi wyprawy krzyżowe przeciw tak zwanemu „złu”, gwałcące międzynarodowe prawo.

W obliczu uwidaczniającej się tu dowolności religijnych kryteriów wartości wydaje się doprawdy groteską, że ludzie wykształceni wciąż jeszcze wierzą, iż wiążące wartości etyczne można generować, powołując się na Boga. Postępowy teolog chrześcijański Hans Küng, na przykład, w swoim ugruntowanym religijnie projekcie Światowy Etos twierdzi, że „[...] uzasadnieniem kategorycznego pierwiastka wymogów etycznych, bezwzględności moralnego nakazu nie może być ze wszech miar uwarunkowany człowiek, lecz jedynie coś absolutnego, dającego poczucie wszechogarniającego sensu, coś, co zawiera w sobie i zarazem przenika każdego jednego człowieka, także jego człowieczą naturę, więcej nawet – całą ludzką społeczność”.3

Najwyraźniej Küng nie zauważył dotąd (względnie: wyparł), że to religie od zarania dziejów robiły dokładnie to, co właśnie on zarzuca „świeckim pseudoreligiom” (mowa o „ateistycznej bogini – rozsądku” oraz o „nauce”4), mianowicie absolutyzowały „względność”. W obliczu takiej ślepoty na fakty nie dziwi wcale, gdy twierdzi on, że oto w tekstach źródłowych wielkich religii odkrył tak zwane humanum, na którym można zbudować globalny etos. Nad tak wybitnym brakiem intelektualnej rzetelności wierni wyznawcy Oświecenia mogą jedynie kiwać ze zdumieniem głową.5

Jedno jest pewne: kto do „pism świętych” podchodzi z odrobiną należytej uczciwości, wie, że z humanitaryzmem, poszanowaniem praw człowieka, demokracją, wolnością słowa itp. mają one niewiele wspólnego. Gdyby Küng i jego zwolennicy nie okłamywali systematycznie samych siebie, musieliby przyznać, że wszystkie religijne teksty źródłowe nie spełniają w najmniejszym stopniu kryteriów podstawowych standardów etycznych żadnego w miarę cywilizowanego społeczeństwa.

Tyczy się to nie tylko zawartych w owych tekstach przykazań bożych (chociażby biblijnego żądania kary śmierci za czyny homoseksualne6 lub odejście od wiary), lecz także rzekomo udokumentowanego w nich postępowania domniemanego najwyższego autorytetu moralnego (Boga).

Bóg żydów, chrześcijan i muzułmanów z pewnością nie nadaje się do roli moralnego wzorca naszych czasów. Wręcz przeciwnie – gdyby Biblia była rzeczywiście „słowem Bożym”, należałoby opisanemu w niej boskiemu tyranowi postawić wielokrotny zarzut popełnienia straszliwych zbrodni przeciwko ludzkości. Żaden nawet najbardziej zdegenerowany osobnik naszego gatunku nie popełnił nigdy tak fatalnych w skutkach przestępstw, jakie Biblia przypisuje Bogu! Wystarczy przypomnieć chociażby zmiecenie z powierzchni ziemi Sodomy i Gomory,7 globalną masakrę dokonaną na ludziach i zwierzętach w formie tzw. potopu8 czy też wiszącą nad chrześcijanami i muzułmanami groźbę wiecznych mąk piekielnych, przy których blednie każda ziemska, a więc ograniczona czasowo kara.

Tłum. Andrzej Lipńnski




1. Dialog Eutyphron [w:] Platon, Samtliche Dialoge, tom I, Hamburg 1988, s. 68-95. (wyd. poi. Wielcy filozofowie, Eutyfron, PWN, Warszawa 2010, tom 3).

2. „Wytępisz wszystkie narody, które ci daje Pan, Bóg twój. Nie zlituje się two­je oko nad nimi [...]” (Pwt. 7,16).

3.Küng Hans, Projekt Weltethos, Munchen 1990, s. 77.

4. Tamże, s. 78.

5. Albert Hans, Das Elend der Theologie. Kritische Auseinandersetzung mit Hans Küng, Aschaffenburg 2005.

6. „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, po­pełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli” (Kpi. 20,13).

7. Rdz. 19,1-29.

8.. Rdz. 8,1-9,29.






Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"