Andrzej Dominiczak

DLACZEGO WZROSŁO POPARCIE DLA KRZYŻA W SEJMIE?


W ankiecie Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadzonej kilka dni po zawieszeniu krzyża w sejmowej sali posiedzeń w październiku 1997 roku, 52% respondentów stwierdziło, że na sali posiedzeń Sejmu RP powinien wisieć krzyż, a 29 % było krzyżowi w sejmie przeciwnych.

 W październiku 2011 roku Gazeta Wyborcza ogłosiła wyniki podobnego badania, tym razem wykonanego przez OBOP w związku z medialną akcją Palikota, mającą podobno na celu usunięcie krzyża z sejmowej Sali.

 Okazało się, że za pozostawieniem krzyża w sali posiedzeń opowiada się 70% respondentów (blisko 40% więcej niż 14 lat temu), a za jego zdjęciem – 20 % - niemal 50% mniej niż w 1997 roku.

Jak to możliwe, że pomimo postępującej od 20 lat sekularyzacji, gwałtownego spadku liczby osób praktykujących, afer pedofilskich w kościele i upadku autorytetu osób duchownych, tak znacząco wzrosła liczba osób popierających pozostawienie krzyża w sali sejmowej? 

Przyczyn jest co najmniej kilka, jednak fakt, że badanie zamówione przez GW prowadzono w atmosferze gorączki medialnej wokół krzyża, pozwala domniemywać, że właśnie ta gorączka, że sposób, w jaki sprawę krzyża opinii publicznej przypomniano, wywołał rodzaj odruchu obronnego – nie w obronie Polski wyznaniowej zapewne, lecz w obronie kultury politycznej, która dla większości Polaków nadal jest wartością.

Jest oczywiście w Polsce spora grupa osób (zapewne więcej nawet niż 10%), którym nie przeszkadza ani wodzowski charakter Ruchu Palikota, ani błazeński lub wręcz wulgarny styl uprawiania polityki przez to ugrupowanie. Wynika to zapewne z bardzo emocjonalnego stosunku do Kościoła, ale i z wielu innych, również niespecyficznych przyczyn, takich jak ogólna wysoka tolerancja dla autorytarnej kultury politycznej. Słyszę na przykład często, że wodzowski charakter Ruchu Palikota nie jest problemem, gdyż wszystkie partie są wodzowskie. To oczywiście nie jest pełna prawda, bo jednak są partie lepsze i gorsze pod tym względem, a sam fakt takiego stawiania sprawy świadczy o tym, że sprawy nie uważa się za ważny problem. Tymczasem z humanistycznego punktu widzenia ten właśnie fakt jest problemem nie mniej ważnym niż klerykalizacja kraju – w dużej mierze zresztą nasz sprzeciw wobec klerykalizacji dotyczy właśnie jej autorytarnego charakteru i ograniczeń wolności, do których nieuchronnie prowadzi.

Trudno powiedzieć, jak głębokie są uczucia zwolenników umownego Palikota i jak trwałe się okażą. Nic nie zapowiada rozkwitu w Polsce kultury demokratycznej wraz z jej niechęcią wobec wodzostwa, pozostaję więc nadzieja, że stopniowo coraz większą rolę będą odgrywać informacje na temat rzeczywistych skutków społecznych i politycznych tej formy walki z Kościołem, jaką dotąd ta partia prowadzi. To oczywiście pod warunkiem, że w przyszłym tygodniu albo w przyszłym roku JP nie dokona nowej wolty lub transformacji – osobowościowej, politycznej albo jakiej kto chce.

Może dokona, może nie dokona – nie wiemy, jakie są jego rzeczywiste cele. W każdym razie skutki tej działalności są jak na razie wprost przeciwne do tych, jakich należało by się spodziewać. Co gorsza, poza skutkami bezpośrednimi, z obszaru stosunków państwo-kościół, magiel polityczny, z jakim mamy do czynienia sprawia, że coraz mniej jest miejsca na poważne debaty społeczno-polityczne, dotyczące całego oceanu, niekiedy dramatycznych problemów, którymi politycy powinni się zajmować. Sprawy ważne przemykają czasem przez media w formie krótkich reportaży, nie zatrzymują jednak niczyjej uwagi, nie wywołują komentarzy, debaty ani nowych projektów politycznych. Czasem, gdy oglądam programy tak zwanych telewizji informacyjnych, zwłaszcza w TVN 24, gdzie pełne „zawodowego” napięcia głosy, wciąż podnoszą takie lub inne sprawki z magla politycznego, trudno mi się oprzeć myśli, że chodzi tylko o to, żebyśmy z tego magla broń boże nie wyszli. Wtedy bowiem, uwolnieni od histerycznych, sztucznie podgrzewanych afektów, moglibyśmy naprawdę zacząć się zajmować tym, co ważne – w tym również, ale nie tylko, obecnością krzyża w sejmie i innym problemami wynikającymi ze zbyt silnej, politycznej pozycji Kościoła katolickiego w Polsce.      

To wszystko oczywiście nie znaczy, że z obecności RP w sejmie na pewno nie wyniknie nic dobrego. Znacznie gorsze od RP formacje polityczne miewały swoje zasługi. PZPR na przykład faktycznie zbudowała państwo świeckie pewnego rodzaju bez krzyża w sejmie i z prawem do aborcji. Poparcie RP może zwiększyć szansę projektu ustawy o związkach partnerskich, co oczywiście i my popieramy. Mówiąc nawiasem, pierwszy dobry projekt ustawy w tej sprawie przygotowała już wiele lat temu prof. Maria Szyszkowska – zwolenniczka tak zwanego oświeconego absolutyzmu – jawna przeciwniczka demokracji. Projekt już wtedy popieraliśmy, jednak gdyby Pani Profesor chciała obalić demokrację i wprowadzić swoje oświecone rządy, odnieślibyśmy się do tego o wiele bardziej krytycznie niż do Palikota, który – być może – sam nie zdaje sobie sprawy ze swoich antydemokratycznych skłonności. Nie twierdzi jak na razie, że „palikotyzm” jest lepszy od liberalnej demokracji. W każdym razie przykłady PZPR i Marii Szyszkowskiej pokazują, że nie każde państwo świeckie i nie każdy polityk zasługuje na pełne poparcie, nawet jeśli podobają nam się niektóre ich działania i cele polityczne.



Pierwsza strona
Raport CPK

Free counter and web stats