[ Strona główna ]

RACJE

PO NAMYŚLE


Piotr Rymarczyk

CZAS WOLNY W SPOŁECZEŃSTWIE WYDAJNOŚĆI


Społeczeństwa kapitalistyczne od początku swego istnienia były społeczeństwami nastawionymi na ekonomiczną wydajność (to samo zresztą można też oczywiście powiedzieć o państwach „realnego socjalizmu”, które były pod tym względem ich niezbyt udolną kopią). Trzeba co prawda przyznać, że kombinacja nacisku ze strony ruchów pracowniczych, rosnącej produktywności i konieczności sprawienia, by ludzie mieli kiedy skonsumować produkowane dobra sprawiły, że – przynajmniej w przypadku zachodniego kapitalizmu – od połowy XIX w. mamy do czynienia ze skracaniem się czasu pracy (procesem, który w ostatnich dekadach uległ jednak wyraźnemu przyhamowaniu). Tym niemniej, ukształtowane przez społeczeństwo wydajności wzory kulturowe wyraźnie wpłynęły na sposób, w jaki (przynajmniej potencjalnie) wolny czas pozostający ludziom po pracy się tutaj pojmuje – na to, jak o nim mówią i myślą pracodawcy, eksperci, publicyści, ale także zwykli owego czasu użytkownicy.

Sposób ten wyraźnie na przykład odzwierciedla skłonność do tego, by czas wolny postrzegać jako o usprawiedliwiony wyłącznie z tej racji i w takiej mierze, w jakiej sprzyja zwiększaniu ekonomicznej wydajności. Stąd tendencja do określania go przy pomocy takich pojęć jak „wypoczynek” czy „rekreacja”, zaznaczających jego czysto instrumentalny i podporządkowany pracy charakter.

Z kolei skłonność do automatycznego utożsamiania czasu wolnego z oddawaniem się „rozrywkom”, odzwierciedla założenie, że czas ten ze swej natury musi być błahy i bezmyślny, a sferą aktywności produktywnej, ale także poważnej, i nadającej życiu sens może być jedynie praca. Oczywiście faktem jest, że w istniejących warunkach czas wolny zazwyczaj faktycznie tak wygląda, stanowiąc w swej bierności refleks czasu pracy, w trakcie którego podobnie biernie wykonujemy wydawane przez zwierzchników polecenia. Nie znaczy to jednak, że wyglądać tak musi. W istocie – zakładając, że warunkiem życiowej samorealizacji jest wolność decydowania o tym, co się robi – jest oczywiste, że sferą, w której taka samorealizacja możliwa, jest raczej czas wolny niż czas pracy, w przypadku którego jest ona ograniczana przez konieczność podporządkowania się poleceniom pracodawców i wymogom rynkowej efektywności. To samo można też oczywiście powiedzieć o produktywności w najgłębszym tego słowa znaczeniu, a więc o byciu twórczym.

Podobny co „rozrywka” wydźwięk ma pojęcie „hobby”, oznaczające dziś pozbawione pasji i głębszego sensu zainteresowania, które – w sposób nie zagrażający poniedziałkowemu powrotowi do pracy – można kultywować na -wydzielonym weekendowym poletku. Jednocześnie nacisk, jaki na posiadanie „hobby” kładzie się w CV czy podczas rozmów kwalifikacyjnych wydaje się odzwierciedlać lęk, jaki administratorzy kapitalistycznego świata odczuwają wobec stworzonej przez siebie rzeczywistości: pragnienie, by pracownicy nie oddawali się jednak pracy w 100% i wykazywali się jakimiś pozorami zewnętrznego życia, gdyż bez tego będą wydawać się nieco przerażający.

I wreszcie najnowszy termin z odnoszącego się do czasu wolnego kapitalistycznego słowniczka – „work-life balance”. Pojęcie to, trzeba przyznać, odzwierciedla dość daleko idącą rejteradę apologetów społeczeństwa wydajności, którzy przyznali że prawdziwego życia należy szukać poza sferą wyalienowanej pracy. Z drugiej strony w kuriozalny sposób implikuje ono, że żywym należy być tylko do połowy, ponieważ czynienie tego w większym stopniu oznaczałoby naruszenie jakiejś mitycznej równowagi. Tymczasem – jeśli nawet zgodzić się ze stwierdzeniem , że bez pracy ludzie póki co nie mogą się obyć (i nawet hipotetyczne zniesienie kapitalizmu nie pozbawiłoby jej w pełni jej upierdliwych elementów wynikających z samej zasady rzeczywistości) – to jednak jest jasne, że należy dążyć, aby było jej jak najmniej. Droga do tego wiedzie zaś między innymi przez eliminację tego, co Marcuse nazywał „represją dodatkową” – a więc zbędnej pracy wynikającej z niesprawiedliwych stosunków społecznych i konieczności utrzymywania ich beneficjentów.







Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"