[ Strona główna ]

RACJE

NA WAKACJE :)


Steve Cuno

JAK CZYNIĆ CUDA?

Poradnik dla kandydatów na boga



Dzisiejsi bogowie to w większości patentowane lenie. Cuda czynią rzadko lub wręcz wcale, czemu i my - ich wyznawcy - jesteśmy winni; nie wymagamy bowiem od nich tyle, co kiedyś.

Dawni bogowie umacniali swoją wiarygodność, inscenizując spektakularne wydarzenia, które zachwycały widownię i jednocześnie wynosiły ich samych ponad zwykłych śmiertelników: kwiaty lotosu wyrastały z miejsc, po których stąpał mały Budda; Zeus miotał piorunami w nieposłusznych i zamieniał niemowlęta w ludzi dorosłych; Mahomet rozciął księżyc, a bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba rozdzielił Morze Czerwone i całe tysiąclecia przed Kongresem Stanów Zjednoczonych sprawił, że osły przemówiły ludzkim głosem.

Zabawianie wiernych cudami było kiedyś codziennym, by nie powiedzieć rutynowym zajęciem szanujących się bogów. Jednak nie chodziło tylko o rozrywkę. Pokazy bożej mocy pomagały utrzymywać przy sobie zwolenników. Starzy bogowie dobrze rozumieli, że jeśli między jednym a drugim cudem upłynie zbyt dużo czasu, ich wyznawcy mogą się zacząć „rozglądać za innymi spódniczkami”, jak mawiał Jehowa, który lubił metafory seksualne.

Tymczasem w ostatnich latach cudów z prawdziwego zdarzenia jest tyle, co kot napłakał. Muzycy grający na trąbach nie burzą już murów miejskich, a ja nie przypominam sobie, kiedy ostatnio widziałem mesjasza, który wyciągałby zobowiązanie podatkowe z brzucha ryby. A mimo to zastępy wiernych kurczą się powoli, co ludzie uczeni tłumaczą tym, że na każdy cud, który się nie zdarzył, przypada kilkuset kaznodziejów, z których każdy tłumaczy ten fakt na tysiąc sposobów. Jedni twierdzą na przykład, że cuda spełniły swoje zadanie i nie są już potrzebne, inni upierają się, że cuda wciąż się zdarzają, tyle że nie przyciągają już uwagi mediów.

Moim zdaniem mylą się jedni i drudzy. Prawda jest taka, że bogowie nie czynią już cudów, bo nikt tego od nich nie wymaga. Zadowalamy się byle czym. Wystarczy że trąba powietrzna przejdzie obok naszego domu, byśmy chwalili boga za cudowną interwencję, nawet jeśli to samo tornado zburzy wszystkie inne domy w okolicy. O tornadach możemy przynajmniej powiedzieć, że działają z rozmachem, gdy bogowie poprzestają na trywialnych drobnostkach, o których czytamy potem w brukowcach artykuły takie jak: „Zdarzył się cud! Zgubiłem okulary, pomodliłem się i od razu je znalazłem”; albo: „Właśnie wtedy, gdy poczułem się samotny, zadzwonił do mnie stary przyjaciel. To prawdziwy cud!”; albo: „Miałem wypadek samochodowy i nic mi się nie stało! Złamałem tylko rękę!”; albo: „Na wyjętej z tostera grzance pojawiła się Matka Boska!” (Tu podpowiedź dla kandydatów na nowych bogów: w chwili pisania tego tekstu na mojej grzance pojawił się Mahomet; jak dotąd jednak nikt nie ściął mi głowy, więc cud jest wciąż do wykorzystania).

Oczywiście nie do mnie należy rozstrzyganie, co jest, a co nie jest prawdziwym cudem, jednak z tego, co wiem, wszystkie wyżej wymienione zasługują na to miano. Uznałbym też cuda czynione przez nowych bogów, takie na przykład jak cudowne „niespłonięcie” plakatu Woody Allena w pożarze, który wybuchł w weneckim Teatro La Fenice. Zdarzenie to miało miejsce we Włoszech, więc mogłoby się wydawać, że stoi za nim bóg rzymskich katolików, jednak większość ekspertów przypisuje ten cud Kinosowi, bogu sztuki filmowej i znanemu fanowi Woody Allena. Inni twierdzą jednak, że swoje cudowne ocalenie plakat zawdzięcza Tabloidosowi, bogu plotek i tanich sensacji, dzięki któremu ludzie wciąż żywią obsesję na punkcie małżeństwa Allena z Soon-Yi.

Znajomy pilot opowiedział mi niedawno, że wkrótce po starcie samolotu zauważył z wysokości samotną rurę wystającą z gruzów wyburzonego w przeddzień wieżowca. Rura sięgała wysoko, może do 5 piętra, a na jej szczycie, niemal w obłokach, wciąż stał nienaruszony sedes. Ten cud jest zapewne dziełem Defekoklesa, boga toalet, który do ostatniej chwili chronił nieszczęśnika oddającego mu hołd w chwili, gdy taran uderzał w ścianę budynku.

Sam również doświadczyłem cudu, jaki sprawił jeden z miej znanych bogów. Pewnego razu, gdy z rodziną bawiliśmy w Las Vegas, dzieci namówiły mnie, bym wykupił pięć prób narzucenia gumowego kółka do gry w ringo na stojącą o kilka metrów ode mnie butelkę coca-coli. Tak, tak, zdarzył się cud! Trafiłem pięć razy i wygrałem pluszowego misia, dwa razy większego niż samo-rozmrażająca się lodówka z automatycznym dozownikiem wody i lodu. Uważam to wydarzenie za cud z dwóch powodów: po pierwsze butelka wydawała mi się dwa razy szersza niż średnica kółka, którymi rzucałem; po drugie zaś dlatego, rzucałem niedbale, gdyż ani przez chwilę nie wierzyłem, że trafię choć raz. Który bóg interweniował, stało się jasne, gdy przyszło do płacenia za wysyłkę wielgachnego misia do rodzinnego miasta. Sprawcą cudu był z pewnością Kurierus, bóg firmy UPS, być może przy wsparciu Bezdnusa, zachłannego boga korporacyjnych zysków.

Na zakończenie jeszcze dobra wiadomość dla każdego, kto marzy o karierze boga-cudotwórcy. Dzięki ludzkiej naiwności, nieznajomości praw przyrody i rachunku prawdopodobieństwa nie musisz robić dosłownie nic, aby dodać czynienie cudów do swojego curriculum vitae. Cuda dzieją się same, również, a może nawet lepiej, gdy cudotwórca nie istnieje. Wymyśl sobie, co chcesz, a im im bardziej „odlecisz”, tym cudowniej będzie i tym bardziej ci uwierzą – zaczarowani.

Tłumaczył i dostosował Andrzej Dominiczak







Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"