[ Strona główna ]

RACJE

numer 9

Lipiec 2022


Gregory Paul

CERKIEW I WOJNA




W analizach przyczyn konfliktów zbrojnych wciąż za mało uwagi poświęca się roli, jaką odgrywa w nich religia. Nie inaczej jest w przypadku rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Na początku lat 90., w serialu telewizyjnym Northern Exposure, którego akcja rozgrywa się na Alasce, główny bohater dr Joel Fleischman pyta: "Dlaczego Rosjanie nie mogą znaleźć sposobu, by rządzić się samodzielnie i nie zawracać nam głowy dręczącymi ich od wieków lękami?". Działo się to w czasach, gdy globalna przyszłość wydawała się świetlana. Przepowiadano wręcz koniec ery konfliktów, a demokracja i wolny rynek miały zażegnać nacjonalistyczne i religijne spory. Nie zażegnały jednak, w czym – tak jak w przeszłości - ważną rolę odegrał rosyjski Kościół Prawosławny. Jego nawołujący do pokoju przywódca, patriarcha Cyryl, tak naprawdę żarliwie popiera okrutne i grabieżcze zapędy Putina, a jednocześnie wściekle potępia nowoczesność jako sojusz z "szatanem”. Dzieje się tak m.in. dlatego, że Kościół wykorzystuje inwazję (na Ukrainę), by umocnić swoją władzę.

Nie ma się czemu dziwić. Taki właśnie jest rosyjski Kościół i taka jest jego historia. Przez wieki Rosja była teokratyczną kleptokracją rządzoną przez okrutnych carów sprzymierzonych z kastą zatwardziałych kapłanów ochoczo wspierających ponurą i brutalną dyktaturę w zamian za pieniądze, władzę i wpływy. Wspierali też patologiczny i chroniczny antysemityzm przejmująco opisany w Skrzypku na dachu. Ewentualna szansa na zreformowanie tego opresyjnego systemu została zaprzepaszczona przez zdominowany przez luteran rząd niemiecki, który - chcąc wyeliminować Rosję z Wielkiej Wojny - wysłał do Moskwy ateistę Lenina. Ten niekompetentny socjopata naprawdę wierzył, że konstrukcja imperium radzieckiego oparta na brutalnym narzucaniu marksizmu to dobry pomysł. Wiele lat minęło zanim , po odparciu inwazji obłąkanych „chrystopogańskich” nazistów (Hitler i jego kolesie nie byli ateistami) ponury sowiecki projekt zapadł się pod własnym ekonomicznym i społecznym ciężarem. Religia miała niewiele wspólnego z wewnętrznym upadkiem ZSRR; dużo większą rolę odegrała tu świecka przynęta w postaci modnej i ekscytującej kultury zachodniej z muzyką Beatlesów na czele.

Według Pew Research Center odsetek wierzących Rosjan wzrósł z 33 procent po upadku ZSRR do ponad 50 procent w tym stuleciu, a przynależność do Cerkwi deklaruje dziś nawet 66 procent Rosjan. Warto przyjrzeć się tym wynikom dokładniej. Te same badania wykazały bowiem, że w życie pozagrobowe wierzy nadal tylko 33 procent badanych, podczas gdy frekwencja w kościele utrzymuje się na poziomie jednocyfrowym. Wynikałoby z tego, że rosyjska religia jest bardziej związana z poczuciem nacjonalistycznej dumy niż z przekonaniem, że Jezus jest zbawcą dusz.

Faktem jest, że neo-car Putin, były agent KGB, najprawdopodobniej ateista, zawarł nowy sojusz z rosyjską Cerkwią, której całkowicie odpowiada powrót do państwowej, terrorystycznej autokracji i plutokracji. Ta zaś promuje tradycyjne wartości chrześcijańskie oferowane przez patriarchat kościelny, który nienawidzi świeckich, zachodnich obyczajów zagrażających jego statusowi władzy. Bez względu na to, jakie szanse miała Rosja po zimnej wojnie na stanie się dynamicznym, nowoczesnym narodem, dziś jest znowu ponurą skorumpowaną krainą, sparaliżowaną dojmującym strachem, wstrząsaną morderstwami politycznymi zarówno w kraju, jak i za granicą, i tak niezdolną do dogonienia rozwiniętego świata, że praktycznie nie eksportuje żadnych dóbr konsumpcyjnych. Pod względem wielkości (PKB) jej gospodarka jest podobna do gospodarki Włoch i Kalifornii. Popularność Putina karmi się odwieczną niezdolnością narodu rosyjskiego do „pozbierania się” – nad czym ubolewa lekarz z wyżej wspomnianego serialu. Wszystko, co Putin może zaoferować Ukraińcom, to uczynienie ich równie nieszczęśliwymi jak rządzeni przez niego Rosjanie. Nic dziwnego, że krzycząc i kopiąc używa zabójczych metod, aby wciągnąć prozachodnią Ukrainę z powrotem do ponurego obozu chrystusowo-słowiańskiej „owczarni”.

W ostatnich 30 latach Rosja zmieniła się politycznie, powierzchownie, zachowując w pełni swą autorytarną lub wręcz faszystowską naturę. Sowieci byli nienawidzącymi Boga i kapitału bolszewikami. Kleptokracja Putina reaktywuje z kolei obyczaje ponurych, anachronicznych chrześcijan i białych nacjonalistów. Oba systemy są brutalne i oparte na przemocy. W obu idee są tylko narzędziem umacniania totalnej władzy i imperialnych ambicji.

Relacje religijne w Europie Wschodniej są bardzo skomplikowane. W wyniku sporu między silnie różniącymi się Kościołami ukraińskim i rosyjskim pierwszy z nich niedawno oddzielił się od drugiego, rozwścieczając jego przywódców tym „zdradzieckim aktem. Podstawy nauk teologicznych nie są jednak w obu tych prawosławnych krajach zasadniczo różne. Problemem jest rosyjskie chrześcijaństwo państwowe. Gdyby Cerkiew moskiewska konsekwentnie broniła oczywistych zasad pokoju i demokracji, dzisiejsza Rosja być może nie byłaby ekspansjonistyczną autokracją, a ukraiński Kościół nie oddzieliłby się od niej. Niereformowalny, skorumpowany Rosyjski Kościół Prawosławny w decydującym stopniu przyczynił się do rozwoju nędzy i eskalacji konfliktów zbrojnych w XXI wieku.

Międzynarodowa krytyka skupiała się dotąd na Putinie oraz jego politycznych i finansowych kompanach. Petycje kierowane bezpośrednio do Kremla były bezskuteczne – choć może się to zmienić, jeśli inwazja będzie się przeciągać (ludzie wciąż zapominają, że skorumpowane rosyjskie armie mają tendencję do utykania, zwłaszcza na początku konfliktów), a narzucone sankcje będą przynosić odczuwalne skutki. Gdyby Kościół zażądał zaprzestania działań wojennych, miałoby to realny potencjał zmniejszenia poparcia społecznego dla konfliktu, a zarazem osłabienia legitymizacji reżimu Putina. Tak się nie dzieje, ponieważ Kościół moskiewski ma nadzieję wykorzystać zwycięską wojnę do ponownego wchłonięcia ukraińskiego odłamu. Przedstawiciele niektórych religii krytykują postawę Cyryla – i dobrze. Świat świecki – i jego przywódcy, tacy jak Biden – musi mocniej naciskać na Kościół, aby się zreformował, zaczynając od potępienia wojny i jej architekta oraz odłączenia się od rządu. Jeśli Kościół tego nie zrobi, należy go potępić za przestarzałą i służącą tylko jego własnym interesom amoralność. Nie mamy nic do stracenia, każda bezczynnie zmarnowana chwila jest przyzwoleniem na dalszy ciąg tej dziejącej się na naszych oczach katastrofy.

Ocena sytuacji z szerszej perspektywy pokazuje wyraźnie, że teizm nie może być rozwiązaniem problemów ludzkości. Jeśli istnieją jakiekolwiek bóstwa stwórcze, to są one głęboko niemoralne. Równie niemoralne są pisma święte, które promują autokrację. Demokracja jest wymysłem pogańskich Greków dla praktycznych celów politycznych, podchwyconym później przez amerykańskich kolonistów z podobnych powodów. Religia jest zbyt wadliwa, by mogła być rzetelnie wykorzystana do kształtowania lepszego świata. Ruchy autokratyczne w krajach zachodnich powszechnie zawierają prawicowy, bigoteryjny element chrześcijański, podobnie jak w byłym bloku sowieckim; ortodoksyjny islam jest podstawowym źródłem terroru i średniowiecznego ucisku; hinduizm napędza bigoteryjny nacjonalizm w indyjskim wydaniu - nawet buddyści nie byli szczególnie pokojowo nastawieni w Sri Lance lub Mjanmie. Jeśli istnieje jakaś nadzieja na przyszłość, jej źródłem będzie demokratyczny, racjonalny i oparty na etycznych wartościach świecki humanizm.






Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"