Ryszard Paradowski

KOBIETA W STARYM TESTAMENCIE - BIBLIA JAKO KSIĘGA KULTURY




Kwestia statusu kobiety, podobnie zresztą jak i mężczyzny, jest zbyt ważna, i zbyt ważne jest określenie tego statusu w Starym Testamencie, by można się było ograniczyć do przedstawienia jej w trybie katechezy. Bo tak w istocie został ten problem ujęty w artykule Bolesława Parmy pt. „Biblia a kobiety”. Twierdzenie,że Biblia nie dyskryminuje kobiety, sformułowane na początku i powtórzone na końcu, jest co najmniej nieprecyzyjne.

Zacznę od tego, że przypisywanie Pawłowi równego z mężczyzną traktowania kobiety jest nieporozumieniem – Paweł umieszcza kobietę w sposób jednoznaczny w hierarchicznym porządku kultury patriarchalnej (mężczyzna jest „głową” kobiety itp.). Również interpretowanie słów „nie masz Żyda ani Greka...” jako deklaracji równości jest dosyć pochopne – o tyle tylko może tu być mowa o równości, o ile równie mało znaczą poddani, bez względu na zachodzące między nimi różnice, w obliczu władzy absolutnej, czy to władzy Boga, czy, jak wszelka, według Pawła, władza, pochodzącej od Boga. Inaczej mówiąc – na pewno równi są ci, co się wzajemnie traktują jak równi (a o niczym takim u Pawła mowy być nie może), zaś równe traktowanie przez władzę o niczym jeszcze nie przesądza, bo to zależy od tego, jaka to władza i czy prawo, przez nią stanowione, wyraża „wolę ludu” czy jej arbitralną wolę. Paweł, na wszelki wypadek, starał się zdyskredytować wszelkie prawo, aby pozbawić poddanych jakiejkolwiek osłony.

Katechetyczne” potraktowanie Biblii najsilniej dało o sobie znać w odniesieniu do Księgi Rodzaju. Co właściwie jest tam napisane, postaram się, już nie w trybie polemicznym, ukazać niżej.

Sprawa statusu kobiety przedstawiona jest w Księdze Rodzaju w szerszym kontekście, na który składają się zagadnienia „istoty człowieka”, wartości podstawowych i głównych typów porządków kulturowych. Zauważmy więc, że wszystko to nie może się zmieścić w jednym krótkim stwierdzeniu o stworzeniu mężczyzny i kobiety „na obraz Boży”. I w rzeczy samej – nie mieści się.

W Księdze Rodzaju znajdujemy dwa mity o stworzeniu świata i stworzeniu człowieka. Pomieszczenie dwóch – i tylko dwóch - nie wydaje się przypadkowe. Nawiasem mówiąc – i tylko tyle o „stworzeniu świata” - że tylko jedno z nich stanowi „wodę na młyn” kreacjonistów, drugie bowiem przypomina jako żywo skrót teorii ewolucji (za wyjątkiem słońca i księżyca, „stworzonych” w dość zaskakującym momencie). Kreacjoniści – i nie tylko oni - oczywiście wybierają to, co im bardziej pasuje.

Nas tym razem interesuje nie „stworzenie” w ogóle, ale – „stworzenie” człowieka.1 Tak, został on „stworzony na obraz”, i stworzony od razu jako mężczyzna i kobieta, ale tylko - według pierwszego opowiadania. Jest jednak jeszcze drugie opowiadanie, które już nie mężczyznę i kobietę ukazuje jako „człowieka”, ale samego mężczyznę. Temu mężczyźnie zabrania Bóg samodzielnego rozstrzygania „co dobre i złe”, nakazując mu każdorazowo konsultować się z nim w tej sprawie, a następnie dla rozproszenia jego nudy, samotności, albo widząc, że sam sobie nie radzi, stwarza mu najpierw zwierzęta „do pomocy”, a dopiero potem, gdy się okazuje, że nie spełniają jego oczekiwań, stwarza kobietę. To ważne, że stwarza ją „do pomocy mężczyźnie”, i to określa jej wartość: nie jest więc ona wartością samą w sobie, a w każdym razie – wartością równą mężczyźnie (który, jak wiadomo, też nie jest wartością bezwzględną, skoro kto inny decyduje bez jego udziału o sprawach najważniejszych), ale jest coś warta o tyle, o ile jest pomocna, przy czym, czy i na ile jest pomocna, decyduje mężczyzna bez jej udziału.

Sprawa ulega odwróceniu – i to zasadniczemu – w dalszym ciągu narracji. To kobieta okazuje się pierwszym homo sapiens, jej bowiem pracę myślową, jej dialog wewnętrzny „dokumentuje” Księga Rodzaju. Pracę myślową symbolizuje wąż. To na myślenie, przez węża symbolizowane, rzuca Bóg pierwszą klątwę, ale zarazem rzuca ją na kobietę jako istotę myślącą, ustanawiając – wbrew dopiero co odnotowanym faktom - stereotyp kulturowy, zgodnie z którym kobieta i myślenie nie mają ze sobą nic wspólnego.

To nie jedyna „Boska klątwa”, która określa status kobiety w kulturze patriarchalnej. Zresztą klątwy rzuca Bóg również na mężczyznę, warto jednak zwrócić uwagę, że ich ciężar gatunkowy jest zupełnie inny.

Jest rzeczą wielce wymowną, że prawdziwe klątwy rzucone są właściwie tylko na kobietę. „Przeklęty” mężczyzna musi odtąd w pocie oblicza zdobywać pożywienie, a także – podobnie jak kobieta - „skazany” jest na śmiertelność, ale na to skazała nas już natura, więc „Bóg” nic tu właściwie nowego nie wnosi. Podobnie jest z „rodzeniem w bólach”, które dopiero w naszych czasach – kiedy za sprawą postępu w medycynie przestaje to być nieuniknione – staje się prawdziwą klątwą polityczną.

Oprócz klątw naturalnych rzuca Bóg (głównie na kobietę) „klątwy kulturowe”. O jednej już wiemy – ta przypisuje kobiecie bezrozumność. Kolejna jest szczególnie perfidna: „ku twemu mężowi będziesz kierować swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą”. Pośrednio klątwa ta rzucona jest również na mężczyznę, co się pośrednio wyraża zarzutem (zarzutem tylko, nie klątwą, chociaż zarzut ten to zarazem fundamentalna norma kultury patriarchalnej): „Ponieważ posłuchałeś swej żony...”. Oto norma, oto przykazanie: „Nie będziesz słuchał kobiety”.

Powyższe nie ma dowodzić tezy, przeciwstawnej tej ze wspomnianego na początku artykułu, nie ma więc dowodzić, że Biblia dyskryminuje kobietę. Bowiem Biblia (z wyjątkiem niektórych pism Nowego Testamentu) ani dyskryminuje, ani nie dyskryminuje. Biblia jako księga kultury (ksiągę religijną czyni z niej jednostronna interpretacja) przedstawia dwie wartości fundamentalne i dwa oparte na nich porządki kulturowe (a także, odpowiednio, porządki polityczne): hierarchiczny porządek dominacji i posłuszeństwa, ustanowiony nakazem odwoływania się w kwestiach zasadniczych, w kwestiach dobra i zła, do autorytetu, do władzy, i niehierarchiczny porządek wzajemnie równego traktowania. Ten drugi porządek otrzymuje dodatkowy stempel w momencie kulminacji opowieści o „zerwaniu owocu”, kiedy Bóg uznaje równą swojej kompetencję człowieka w rozstrzyganiu co dobre i złe, mówiąc „Oto człowiek stał się taki jak My, zna dobro i zło”. Nawiasem mówiąc oznacza to między innymi, że swym czynem człowiek (a konkretnie kobieta, ale i mężczyzna, skoro ostatecznie poszedł za nią, a nie za Bogiem) nie starał się zająć miejsca Boga, jak to tłumaczy interpretacja religijna, ale nakłonić drugą stronę do równego traktowania, do wspólnego ustanowienia zasady wzajemnego uznania równych kompetencji stron do rozstrzygania co dobre i złe.

Konkludując: Księga Rodzaju wskazuje nie na jedną, ale na dwie zasady podstawowe, ustanawiające porządek kulturowy (i, odpowiednio, sposób traktowania kobiety) – zasadę równego i zasadę nierównego traktowania. To dlatego jest ona (a wraz z nią cała Biblia) księgą kultury, a nie po prostu „świętą księgą” religii. Biblia jako księga kultury ukazuje uniwersalny wzór kulturowy, na który składają się dwie wzajemnie wykluczające się zasady – posłuszeństwa i wzajemnego uznania wolności. Ale nie tylko. Uniwersalny wzór kulturowy zawiera jeszcze trzeci, co najmniej równie ważny element: to wybór między nimi, wybór tej zasady, na której chcemy budować porządek swojego życia i porządek społeczny.

Autorzy (redaktorzy, kompilatorzy) Księgi wykazują tu godny podziwu obiektywizm, który może być stawiany za wzór niejednemu naukowcowi, kiedy przedstawiają „Boga” jako obraz złożonego z równych sobie kobiety i mężczyzny i jako Boga „naturalnej” hierarchii, jako władzę arbitralnego rozstrzygania o dobru i złu i jako „Boga” równych kompetencji i „Boga” przymierza, jako „Boga” przykazania nie zabijaj i „Boga” nakazującego wymordowanie całych narodów. Ale też, jak każdy człowiek, autorzy Biblii mają prawo wyboru i prawo ujawniania go. I wybór swój ujawniają. Powtarzając (co odnotował Bolesław Parma) formułę o mężczyźnie i kobiecie jako obrazie Boga, a nade wszystko czyniąc przymierze głównym motywem Księgi. Przymierze, które chrześcijaństwo zdefiniowało po orwellowsku jako pełne oddanie, a które swój właściwy sens – już poza kontekstem religijnym – odzyskało w nowożytnej regule umowy społecznej, która w ramach kultury wolnej od starotestamentowych klątw patriarchalnych odnosi się również do stosunków między mężczyznami i kobietami.

1. Zob. szerzej R.Paradowski, „Stworzenie człowieka” i wzory wartości. Biblia jako Księga Kultury, Przegląd Religioznawczy 2/2005.








Towarzystwo Humanistyczne
Humanist Assciation